Wpis z mikrobloga

Mireczki, pijcie ze mną kawusię albo kompot, bo jest po prostu dobrze!

Przez siedem lat byłem w depresji, mniej lub bardziej nasilonej, która z czasem coraz to bardziej się wikłała. Choć udało mi się skończyć studia inżynierskie, zostać programistą i zbudować siatkę zaufanych kolegów, a nawet przyjaciół, to cały czas byłem nieszczęśliwy. Wszystko, co robiłem było walką ze samym sobą - jeszcze jeden dzień w biurze, jeszcze jeden egzamin, jeszcze jedno wyjście ze znajomymi i powoli, męcząc się bez efektu, straciłem nadzieję, że w ogóle kiedykolwiek będzie dobrze i że ktokolwiek będzie mi w stanie pomóc.

Czułem się jak w klatce. Z jednej strony wiedziałem, że nie jest źle ze mną - w końcu radziłem sobie w życiu. Jednak chwili radości było tak mało, że nie wiedziałem, po co w ogóle wszystko to robię i do absolutnie każdej czynności musiałem się przymuszać. Chwile smutku dominowały nad moim życiem - i nie mogło być inaczej, skoro obwiniałem się i ganiałem o absolutnie wszystko, co się dało. Nawet sukcesy nie przynosiły mi radości, bo zawsze można było lepiej, szybciej, a jak nie można było - to i tak nie miało to dla mnie znaczenia.

Po długiej batalii, wielu próbach, kombinowaniem z farmakoterapią na wszelkie możliwe sposoby (pozdrawiam mojego psychiatrę, jeśli to czyta), kilku podejściach do psychoterapii (moją panią terapeutkę też pozdrawiam) udało się znaleźć taką kombinację działań, która pomogła mi zacząć wychodzić na prostą. Wielokrotnie było tak, że myślałem, że jest już dobrze, ale teraz widzę, że nie było - to, że nie jestem smutny 24/7 nie oznaczało, że jestem szczęśliwy.

Gdy po raz pierwszy poczułem się dobrze, miałem wrażenie, że coś jest ze mną nie tak. Nie potrafiłem zrozumieć tego uczucia i autentycznie zastanawiałem się, czy się czymś nie naćpałem przez przypadek. Teraz powoli się przyzwyczajam, że mogę być szczęśliwy i zaczynam odzyskiwać siedem straconych lat. W końcu rozumiem, dlaczego ludzie odnajdują przyjemności w swoim działaniu. Cieszę się, że kupiłem dobrą kawę, cieszę się, że robię pompeczki, cieszę się, że w końcu naprawię rower, z którym zwlekałem od pół roku. W zimie, a co!

Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną jeszcze długa droga. Choć czuję się nieźle, to patologiczne mechanizmy rządzące moim życiem dalej mają się dobrze. Chcę z nimi zawalczyć, żeby w końcu odzyskać swoje życie i czerpać z niego pełnymi garściami, zamiast wegetować. Jeśli chcielibyście obserwować tę walkę, to mogę założyć jakiś tag, na którym będę radośnie uprawiać prostytucję ze swojej prywatności i opisywać postępy w terapii - jak to działa, z czym dokładnie się borykam, dlaczego do tego wszystkiego doszło i co zrobić, jeśli na część z tego mówicie "rel".

Pozdrawiam cieplutko i życzę miłego wieczorku!

#wychodzimyzprzegrywu #depresja #psychologia #oswiadczenie
TicoTicoTico - Mireczki, pijcie ze mną kawusię albo kompot, bo jest po prostu dobrze!...

źródło: comment_1610726883SjaD6GLUtjuhXJ68ndiNud.jpg

Pobierz
  • 25
@IF22I: Tak, ale nie tylko. Po pierwsze, moja farmakoterapia to trzy leki. Do tego wdrożyłem sobie dodatkowo suplementację witamin i staram się odżywiać zdrowiej. Po drugie, chodzę na terapię od dwóch lat, najpierw próbowałem psychodynamicznej - ale dawała mi odpowiedź na pytanie "dlaczego tak jest?", a nie - na ważniejsze z mojego punktu widzenia - "co mógłbym z tym zrobić?", więc przerzuciłem się ostatnio z dobrym skutkiem na poznawczo-behawioralną. Po trzecie,
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@TicoTicoTico: poważna depresja, skoro normalnie wychodziłeś do ludzi, tworzyłeś nowe znajomości, skończyłeś studia. Do tego twierdzisz, że jest super, regularnie zażywając trzy różne preparaty, okej xD jakkolwiek, wszystkiego dobrego.
@LeslieDancer: Tak, poważna. Byłem z jej powodu w szpitalu przez dwa miesiące i jestem właśnie na urlopie dziekańskim - co uważam za sukces, że w końcu udało mi się do niego namówić, bo miałem tendencję do zaharowywania się, byle tylko nie czuć się jak ostatnia porażka. Chyba nie doceniasz tego, jak bardzo takie osoby są w stanie udawać, że wszystko jest OK i oszukiwać wszystkich, włącznie z sobą.
Co do farmakoterapii
@TicoTicoTico: od jak dawna bierzesz te leki? kiedy zacząłeś dostrzegać rezultaty? twój psychiatra ci je tak poustawiał? jak zacząć into psychoterapia? Da się dostać skierowanie i chodzić na coś rozsądnego na NFZ? jak to u ciebie wyglądało?
@Pan_Myszon: Więc tak:

od jak dawna bierzesz te leki?

Te konkretne - od roku, z dodaniem escitalopramu od dwóch miesięcy.

kiedy zacząłeś dostrzegać rezultaty?

Poprawa była gdzieś od lutego 2020, gdy w końcu pojechałem na urlop i dorwałem się do książki "Optymizmu można się nauczyć" i zacząłem stosować techniki tam opisane. Z pewnym powodzeniem, dociągnięciami terapią psychodynamiczną i lekami. W końcu w lecie ubiegłego roku był taki moment, gdzie poczułem się
@TicoTicoTico: > Gdy po raz pierwszy poczułem się dobrze, miałem wrażenie, że coś jest ze mną nie tak. Nie potrafiłem zrozumieć tego uczucia i autentycznie zastanawiałem się, czy się czymś nie naćpałem przez przypadek.
Od dziecka cierpię na depresję egzogenną i po ustawieniu odpowiedniej dawki leku (leczyć zaczęłam się bardzo późno, bo jako 27-latka) też się przestraszyłam dobrego samopoczucia. W ogóle na początku bałam się, że jakiś epizod maniakalny mam, bo
@Niemamrigczu: To wyjaśnię to, bo to trochę bardziej złożona kwestia.
Po pierwsze, nie jest tak, że się nie zmuszam. Znaczy - pompki lubię robić, odkurzać nie bardzo. Ale lubię mieć czysto w domu i mieć satysfakcję, że zrobiłem coś, żeby przyczynić się do zadbania o swoje otoczenie, więc dlatego się do tego zmuszam, ale się cieszę.
I oczywiście nie chodzi o to, żeby być szczęśliwym 24/7. Od tego są narkotyki. Chodzi
@Niemamrigczu: Nawet nie chodzi o cieszenie się #!$%@?, ale o brak czucia się źle. O po prostu stan normalny - bez zadręczania się, bez myśli o bez nadzieji, czy też bez dojmujacego smutku bez powodu. Radość dopiero wtedy można autentycznie poczuć - przynajmniej ja tak miałam, bo jak wspominałam choruje od dziecka i było mi to obce. Największym szokiem był stan neutralnego/dobrego/spokojnego samopoczucia, nie znałam czegoś takiego i stąd strach się