Wpis z mikrobloga

Czas chyba na kolejny przegląd artykułów na temat koronawirusa.

* Co z tym Remdesivirem? Czy faktycznie ogłoszono, że nie działa, czy może pismacy znów coś pomylili?

W połowie października WHO ogłosiła wstępną analizę badań klinicznych leków przeciwwirusowych używanych w leczeniu COVID-19, w której wyszło między innymi, że Remdesivir nie skraca przebiegu choroby i nie zapobiega zgonom. Podobny efekt stwierdzono dla interferonu, chlorochiny i zestawu rinonavir-lopanavir
https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.10.15.20209817v1?ijkey=c73e67dfdd4f7723a47c6dd3d535d170fd4c13cb&keytype2=tf_ipsecsha

Było to trochę dziwne, bo dopiero co opublikowano badania wskazujące na skracanie hospitalizacji o średnio 5 dni. Co zwraca uwagę - wnioski oparto na analizie wstępnych danych, w tym także z jeszcze nie zakończonych prób klinicznych.

Lekarze uznają publikację za przedwczesną i wprowadzającą w błąd. Zwracają uwagę, że nie przeprowadzono tu analizy podgrup. Większość badań wskazuje na to, że w grupie osób z poważnym i ciężkim przebiegiem COVID lek skraca czas dojścia do zdrowia. Efekt przestaje być istotny, gdy brać pod uwagę wszystkich wykrytych a za punkt końcowy ustalić śmiertelność ogólną niezależnie od przyczyny. Oznacza to, że nie jest to dobry lek do pierwszego rzutu, który można rozdawać na lewo i prawo każdemu, natomiast może być dobry do leczenia szpitalnego u wymagających hospitalizacji z powodu nasilonych objawów.
Polskie towarzystwo epidemiologów deklaruje, że mimo to będą stosować remdesivir.
https://www.termedia.pl/koronawirus/Polscy-lekarze-nie-przestana-stosowac-remdesiviru,39974.html

* Jak na ironię BMJ opublikował przedwczoraj zakończone badanie wykazujące korzyści ze stosowania Remdesiviru. Skrócenie średniego czasu hospitalizacji u wymagających leczenia szpitalnego o 1/3 (10 dni zamiast 15), zmniejszenie ryzyka zgonu w ciągu 15 dni (6,7% zamiast 11,9%) i w ciągu 29 dni (11,4% zamiast 15,2%). Efekty były najwyraźniejsze w grupie poddawanej tlenoterapii, nieco słabsze u nie wymagających podawania tlenu.
W grupie poddawanej respiracji nieinwazyjnej lub natlenianiu w wysokim przepływie, lek przynosił korzyści w krótszym terminie leczenia do 12 dni, zaś przy długiej hospitalizacji nie wpływał na końcową śmiertelność. W grupie poddawanej respiracji inwazyjnej lub ECMO Remdesivir nie różnił się od placebo.
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa2007764

Czy po ukończeniu wszystkich badań uwzględnionych w doniesieniu WHO i przebadaniu podgrup okaże się, że faktycznie jest pozytywny efekt u osób z objawami średniociężkimi, czas pokaże.

* Inne substancje mogące wspomóc terapię
To dziwne, ale dopiero teraz pojawiły się badania kliniczne analizujące wpływ podawania aspiryny na przebieg choroby. Dziwne, bo od paru miesięcy wiadomo, że u chorych na COVID pojawia się nadmierna krzepliwość krwi, co doprowadza do powikłań. Natomiast kwas acetylosalicylowy, oprócz tego, że działa przeciwzapalnie, jest dodatkowo środkiem rozrzedzającym krew, zapobiegającym zlepianiu się płytek krwi i bywa podawany profilaktycznie przy zaburzeniach krzepliwości (na przykład osobom powyżej 60 r.ż. zaleca się przyjmowanie codziennie mikrodawek, rzędu 5-10 mg, w ramach profilaktyki przeciwko udarom i zawałom).
Ale potencjalne działanie lecznicze opiera się też na innych mechanizmach niż hamowanie krzepliwości, w tym we wpływie na wydzielanie czynników zapalnych i modulacji układu odpornościowego. Dlatego postulowano, że nawet pacjenci dostający leki na rozrzedzenie krwi czy heparynę mogą mimo wszystko odczuć jakieś korzyści ze stosowania aspiryny.

Badanie wieloośrodkowe porównywało przebieg choroby 100 osób przyjętych do szpitala, którym od pierwszego dnia podawano codziennie aspirynę w dawce 80 mg, z grupą kontrolną 300 osób leczonych tak samo jak wszyscy. W surowych danych efekty wyglądały bardzo obiecująco - grupa aspirynowa rzadziej wymagała przeniesienia na OIOM (39% vs. 51% u osób bez aspiryny) i radziej wymagała mechanicznej wentylacji (36% vs. 48,5%). Jeśli chodzi o najbardziej wszystkich interesujący parametr, czyli zgon, w surowych danych różnica była niewielka i nieistotna statystycznie, a nawet miała odwrotny przebieg - z leczonych aspiryną umierało 26,5% a z nieleczonych 23,2%.
Zrobiono jednak analizę czynników zakłócających, aby odciąć wpływ różnic w początkowych parametrach zdrowotnych. Dwa pierwsze efekty pozostały nadal wyraźne, zaś wpływ na śmiertelność okazał się jednak pozytywny
https://journals.lww.com/anesthesia-analgesia/Abstract/9000/Aspirin_Use_is_Associated_with_Decreased.95423.aspx

* Jeśli chodzi o inny popularny lek Ibuprofen, to tutaj nie ma jednoznacznej opinii na temat wpływu na infekcję. W Argentynie zaczęto badanie kliniczne podawania wziewnego jako metody zmniejszającej nadmierny stan zapalny płuc ale brak jeszcze wyników.
Analiza obserwacyjna 400 pacjentów z Izraela, szukająca korelacji między deklarowanym samoleczeniem zarażonych a przebiegiem choroby stwierdziła, że używający paracetamolu nie różnili się od nie biorących tego leku, zaś używający ibuprofenu mieli nieco mniejszą szansę wymagać respiratora (10,3% vs. 11%) i nieco większą szansę umrzeć (3,4% vs. 2,8%). Ale obie te różnice były tak małe, że chowały się w błędach statystycznych i nie uznano ich za istotne. Wnioskiem było więc, że zarówno używanie paracetamolu jak i ibuprofenu nie wpływało na pogorszenie się objawów w porównaniu z chorymi, którzy nie zbijali gorączki żadnym lekiem.
W całej grupie wspomagania oddechu, niezależnie czy inwazyjnie czy nie, wymagało 44 pacjentów (11%) zmarło 12 czyli 3% (i 27% z respirowanych)
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/32535147/

* Mała polska praca opisuje ognisko epidemiczne w żłobku w maju tego roku. Żłobek został otwarty po lockdownie 18 maja. Dwa tygodnie później jeden z pracowników dowiedział się, że tydzień wcześniej miał bliski kontakt z zarażoną osobą, u której rozwinęły się objawy. Czyli przez 7 dni pracował nie wiedząc, że potencjalnie mógł się zarazić. W trakcie pracy miał bliski kontakt z innymi pracownikami oraz przebywał w salach, gdzie opiekowano się 25-dziećmi w wieku 1-2 lata, podzielonymi na trzy grupy; pierwszy zarażony miał kontakt z grupą A, gdzie było 16 dzieci. Grupy B i C miały po 6 dzieci. Pracownicy ci mieli swoje rodziny, zaś dzieci oczywiście były zabierane do domów przez rodziców i czasem miały kontakt ze starszym rodzeństwem.
Gdy 4 czerwca dotarły pozytywne wyniki testu dla opiekuna, będącego najprawdopodobniej pierwszym przypadkiem, nadzorem epidemicznym objęto 104 osoby.

Podczas późniejszych testów całej tej grupy stwierdzono zarażenie koronawirusem u czterech innych pracowników i u trójki dzieci pracowników (jednym opiekowano się w tym żłobku); u ósemki dzieci uczęszczających do placówki, u ośmiu rodziców, trójki starszego rodzeństwa i jednego dziadka. Jedno dziecko miało w chwili badania wynik ujemny, ale oboje jego rodzice pozytywny; widocznie szybciej zwalczyło infekcję. Rodzic jednego zarażonego dziecka miał wynik negatywny, ale dwa tygodnie później w związku z inną grupą zarażeń był badany ponownie i wtedy miał wynik dodatni, więc jest trochę niepewne gdzie właściwie się zaraził.
Wychodzi więc na to, że w ciągu nieco ponad tygodnia z grupy ponad stu osób o wspólnych kontaktach zaraziło się 29. Pracownicy mieli ograniczony kontakt z rodzicami, niektórzy nie kontaktowali się z nimi przez ten czas w ogóle. Rysunek

Co bardziej istotne - zarażenia dotyczyły grupy wychowawczej A do której uczęszczało 16 dzieci. Z nimi kontakt miał przypadek indeksowy i dwóch zarażonych pracowników. Z późniejszymi grupami B i C kontakt mieli inni pracownicy, zaś dzieci z różnych grup nie stykały się podczas zmiany, ale w tym grupach nie stwierdzono zarażenia u ani jednego dziecka. W związku z negatywnymi wynikami u dzieci nie zbadano rodziców tych dzieci; wszystkie przebadane rodziny były związane z grupą A.
Większość dzieci przeszło infekcję bezobjawowo. Dwóch pracowników i dwójka dzieci jednego z nich miało łagodne objawy. Członek rodziny przypadku indeksowego był leczony w szpitalu; to od niego zaraził się pracownik. Wykonano badania laboratoryjne 7 dzieci i 2 krewnych. Nie stwierdzono istotnych zmian podstawowych parametrów. U jednej 11-letniej dziewczynki stwierdzono wyraźny wzrost transaminaz we krwi, który jednak spadł do normy w ciągu tygodnia. Nie stwierdzono u niej zmian w płucach.
https://wwwnc.cdc.gov/eid/article/27/1/20-3849_article

Artykuł wydaje się istotny w kontekście dyskusji nad tym, czy warto jest zamykać szkoły podstawowe i przedszkola. Wprawdzie badanie ma pewne ograniczenia, ale wszystko wskazuje, że pewne podejrzenia na temat rozprzestrzeniania się tej choroby były słuszne - dzieci mogą stać się nośnikiem wirusa i przenosić go między dorosłymi; możliwe jest zarażenie się od bezobjawowego zarażonego, zarówno dorosłego jak i dziecka. Wygląda na to, że przebywanie w pomieszczeniach, w których wcześniej przebywali zarażeni, nie stanowi istotnego ryzyka - dzieci z innych grup nie zaraziły się, mimo opieki w tych samych samach salach co grupa zarażona. Równocześnie w grupie mającej kontakt z chorymi rozprzestrzenianie między dziećmi jest wysokie - w grupie żłobkowej A zaraziło się 50% dzieci; autorzy wiążą to z tym, że w takim wieku nierealne jest przestrzeganie przez dzieci obostrzeń. Wśród 25 pracowników przedszkola zaraziło się 5.

* Kardiologia Polska opisuje przypadek związanej z koronawirusem choroby zapalnej (PIMS-TS) u dwuletniego chłopca. U niego i w rodzinie w marcu pojawiły się objawy przeziębieniowe, ale dość łagodne, więc je zlekceważono. Potem pod koniec kwietnia chłopiec zaczął gorączkować do nawet 40 stopni. Gorączka nie reagowała na leki; chłopiec był leczony antybiotykami ale bez poprawy. 10 dnia od pojawienia się objawów dziecko trafiło do szpitala. Tam wykonano mu dwa kolejne testy na SARS ale były negatywne. Natomiast test ELISA na przeciwciała wykrył IGg, świadczące o przebytej niedawno infekcji. Nie było innych objawów typowych dla choroby Kawasakiego, jednak ze względu na przypuszczenie, że chodzi o PIMS wszczęto standardową terapię immunoglobulinami. Stan chłopca szybko się poprawił, został ostatecznie wypuszczony do domu.

Co jednak najistotniejsze i najsmutniejsze - podczas USG serca stwierdzono charakterystyczne zmiany, występujące zarówno przy klasycznej chorobie Kawasakiego jak i PIMS. Wykryto trzy duże tętniaki naczyń wieńcowych (4-6 mm), które utrzymywały się podczas kontroli 3 miesiące później. Zwykle jest to powikłanie nieleczonej choroby Kawasakiego. Tutaj chory chłopiec miał izolowany objaw, brakowało oznak charakterystycznych (język truskawkowy, zapalenie obu spojówek) i przez 10 dni nie rozpoznano właściwej choroby.
https://www.mp.pl/kardiologiapolska/issue/article/15623

* Najnowsza polska publikacja na ten temat opisuje przypadki rejestrowane od marca do lipca. Na 39 zachorowań z objawami wskazującymi na stan podobny do choroby Kawasakiego, u 9 osób wiadomo było, że bądź wykryto u nich koronawirusa bądź miały one kontakt z chorymi, u 18 nie dało się znaleźć informacji a u 12 albo nie było znanych kontaktów albo było robione badanie na wirusa czy przeciwciała i było negatywne. Ponieważ przez tych kilka miesięcy w populacji kraju powinno się zdarzyć trochę przypadków "spontanicznego Kawasakiego", grupę podzielono na dzieci przed 5 rokiem życia i po nim. Do 5 roku zdarza się 99% przypadków choroby Kawasakiego, stąd punkt odcięcia.

Spośród osób z potwierdzoną infekcją SARS-Cov-2 tylko jedno dziecko miało mniej niż 5 lat i u niego jako powikłania pojawiły się duże tętniaki (to zapewne ten sam przypadek co z poprzedniej pracy). Więcej niż 5 lat miało 14 dzieci, w tym u 8 wiadomo było, że miały infekcję lub narażenie, natomiast części z nich nie zbadano na przeciwciała i nie można wykluczyć, że też miały kontakt z wirusem (w artykule zostało to bardzo niejasno opisane - skoro zastosowano podział wedle wieku, chętnie bym zobaczył dane na temat wiedzy o statusie zarażenia/kontaktu w tych grupach, tymczasem trzeba samemu przeliczać dane z tabelki aby dowiedzieć się, w której grupie więcej osób nie było w ogóle badanych.)
Ogółem z przeanalizowanej grupy u 6 dzieci pojawiły się zmiany naczyniowe, po 3 przypadki na obie grupy wiekowe
https://www.mdpi.com/2077-0383/9/11/3386

#koronawirusfakty #koronawirus #zdrowie #medycyna #gruparatowaniapoziomu
Pobierz
źródło: comment_160493118589QEVQaTToTEjXT7rJtL6S.jpg
  • 29
przy zaburzeniach krzepliwości (na przykład osobom powyżej 60 r.ż. zaleca się przyjmowanie codziennie mikrodawek, rzędu 5-10 mg


@KubaGrom: W sumie skąd te wartości? Standardowo po np. zawale przyjmuje się 75-100mg aspiryny dziennie.
@Ja-qb

Pojawiły się doniesienia studzące optymizm, ale nie aż zaprzeczające.


@KubaGrom: Czytalem powazny artykul o aspirynie (powazny, nie jakies tam yt). Przeprowadzali badania na temat czy branie aspiryny zapobiega zawalom i innym chorobom serca.
Nie moge w tej chwili znalezc, zey wam podeslac link, wiec tak z pamieci. Branie regularnie aspiryny aspiryny zmniejsza prawdopodobienstwo zawalu, ale negatywnie wplywa na zoladek. (teraz liczby, ale tylko dla zobrazowania, bo nie pamietam dokladnie)- O