Wpis z mikrobloga

Mireczki, jest sprawa. Wiem, że jest tutaj wielu zdroworozsądkowych ludzi, którzy zdają sobie sprawe, że #zwiazki mają w sobie elementy typowej transakcji, że każda strona coś daje i coś otrzymuje. Może coś mi doradzicie

Nakreślę sytuacje - jesteśmy z niebieskim od paru lat razem, od ponad dwóch również razem mieszkamy . Nie chcemy ślubu, ale chcemy mieć dzieci.
Myślę, że istotną informacją jest to, że bardzo dbamy o równy podział obowiązków, uczciwość w finansach itp. - on wcześniej trafiał na golddiggerki, mnie partnerzy próbowali zagonić do kuchni. Nie chcemy, żeby żadna ze stron czuła sie wykorzystywana. Istotne chyba też jest, że ja zarabiam na rękę ok 4k, niebieski ok 6-7. Bieżące wydatki dokonujemy ze wspólnego konta, na które co miesiąc przelewamy równą kwotę, itd.

Przykładem niech będzie modny ostatnio na wykopie temat mieszkania na kredyt - niebieski od kilkunastu lat spłaca kredyt za dwupokojowe mieszkanie. Ja wcześniej płaciłam 1300 za kawalerkę. Gdy przeprowadzałam się do niego zaproponowałam 1000 zł miesięcznie - ja wygrywam bo 1) płacę mniej 2) mam do dyspozycji dwupokojowe mieszkanie 3) mam ukochanego obok
on wygrywa bo 1) ma ułatwienie w spłacie zobowiązań 2) ma ukochaną obok. Jasno określiliśmy zasady, oboje je zaakceptowaliśmy, oboje jesteśmy zadowoleni, czyli git majonez

Po tym przydługim wstępie przechodzę do rzeczy - chcielibyśmy mieć dziecko.
Natomiast sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że ja nie chciałabym być w ciaży - nie mam takiej potrzeby, to duży cios dla organizmu, wolałabym adoptować jakieś niemowlę porzucone przez matkę, albo nawet trochę starsze dziecko
Niebieski natomiast upiera się przy naszym dziecku - chciałby przekazać geny, do tego u mnie w rodzinie zawsze pierwsi rodzą się chłopcy (sama mam trzech starszych braci, moja mama i babcia po czterech) i wg. niego to oznacza dużą szansę na poczęcie chłopca. Do tego brak chorób, jakichś skaz czy opóźnień - mówiąc w skrócie dobre geny
Odrzuca również możliwość wynajęcia matki zastępczej - właśnie z powodu genów. Chce żeby dziecko było 100% wypadkową nas
I teraz pytanie - jak już wspomniałam dbamy o rozdział finansowy, również w bardzo podstawowych sprawach. Ile powinnam oczekiwać za coś takiego? Dla moich wyliczeń wszędzie przyjmuję wartość średnią

Często role kobiety przyrównuje się do inkubatora, więc z braku laku przyjmę to za podstawę. Ceny takich urządzeń wahają się w granicach 50-200k, więc uśredniłam na 125k.
Inkubator podtrzyma życie dziecka mniej-wiecej od 6. miesiąca od poczęcia, czyli przez 1/3 ciąży. W związku z tym, że ja będę m.in. to robić 3 razy dłużej, pomnożyłam tę kwotę przez 3, czyli 375k.
Ponad to, nie będę tylko utrzymywać dziecka przy życiu, ale również przeprowadzę cały proces od plemnika do człowieka, i tu mam główny problem - jak to oszacować? przez ile pomnożyć tę kwotę? Razy 3? 5? 10?
Przyjmując wartość środkową wychodzi 1875k, czyli 1,875 mln
Do tego będę musiała zrezygnować z pracy na 2-3 lata, czyli 4k razy 30 miesięcy (2,5roku) czyli 120k
Powrót do pracy po takiej przerwie to liczne szkolenia, ponowne budowanie listy kontaktów, itp. Wdrożenie szacuje na kolejne 30-50k
Nie liczę kosztów złego samopoczucia, strat psychicznych, burzy hormonalnej, powikłań poporodowych itp. Powiedzmy, że to jest "wrzucone w koszta" tego "interesu".
Póki co pomijam koszty wychowywania dziecka - te będziemy rozliczać na bieżąco i również będziemy sztywno się trzymać podziału 50:50.


Przyjmując wartości średnie wychodzi ponad 2 mln złotych. Niebieski będzie musiał wziąć kolejny kredyt, więc dla niego dochodzą kolejne kilka procent kosztów.

Kwota ta wydaje mi się bardzo duża, ale tak wychodzi z wyliczeń. Co o tym myślicie? Podkreślam, że zależy mi na pełnej satysfakcji obu stron, jasnym określeniu zasad przed rozpoczęciem całego tematu.
W takiej sytuacji oboje jesteśmy usatysfakcjonowani - on będzie miał upragnione dziecko z naszych genów, ja ekwiwalent gotówkowy poniesionych strat. Co o tym myślicie?

  • 69
@Kowixx: kurfa, zwątpiłem w połowie, ale znam 2 osoby które kupiły dzieci od surogatki, jednak działo się to w USA a te osoby to obywatele Belgii, nie wiem ile zapłacili za taki bajer, ale jak Cię bardzo interesuje to mozę uda się dowiedzieć.
@Kowixx: ja na miejscu Twojego niebieskiego byłabym oburzona taką kwotą.
Weź pod uwagę, że inkubator "obsługuje" więcej dzieci, to nie jest tak że szpital kupuje inkubator i po jednym dziecku idzie w kąt. Z tego względu powinnaś podzielić kwotę wyjściowa 125 tys przez ilość ciąż jaką czysto teoretycznie mogłabyś osiągnąć (ale nie popadajmy w paranoję, myślę że tak od 18 roku życia do 36, bo zależy nam na czysto genetycznych i