Wpis z mikrobloga

208 088 + 153 + 502 + 41 = 208 784

Małe podsumowanie kilometrów z urlopu.

Najpierw mała karkonoska wyrypa. Jako, że byłem z rodziną w Karkonoszach była okazja pojeździć trochę na rowerze przed Rajdem wokół Tatr po górach. Na początku udaję się w kierunku Karpacza w celu zaliczenia gminy, ale okazuje się, że sam podjazd do Karpacza Górnego potrafi już nieźle dać o sobie poczuć - od razu się rozgrzałem. Później kieruje się w kierunku mojego głównego celu - najtrudniejszego podjazdu w Polsce: Przełęczy Karkonoskiej. Muszę przyznać, że z opisu spodziewałem się, że będzie ciężko, ale nie aż tak. Te najbardziej strome fragmenty są masakryczne - jak na mokrym piasku, liściach i innym syfie po nocnej burzy zaczęło mi się okręcać tylne koło i się zatrzymałem to miałem problemy z ruszeniem. Dodatkowo podjechania nie poprawia fatalny asfalt. Jest naprawdę ciężko, a te 10 kilometrów strasznie się dłuży. Ale udało się wczołgać na górę - na liczniku niecałe 40 kilometrów i prawie 1300 metrów przewyższeń - dla osoby z centralnej Polski jakaś abstrakcja :) Czas na nagrody: ładna panorama na góry i zjazd po czeskiej stronie - jakby inny świat: szeroka droga, gładki asfalt. Gdyby jeszcze nie był mokry byłaby rewelacja, tak to zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby mocniej hamować przed zakrętami. Później jeszcze trzy mniejsze podjazdy w Czechach i kieruję się w stronę granicy na Przełęcz Okraj. Niestety wraz z przejechaniem dawnego przejścia granicznego sytuacja się ponawia - stan asfaltu po polskiej stronie jest bardzo słaby i odbiera całą przyjemność ze zjazdu. Na szczęście po wjechaniu na drogę wojewódzką 367 trochę się sytuacja poprawia i docieram do Kowar. Zaliczam jeszcze Przełęcz pod Średnicą i docieram na miejsce.
Był to mój rekordowy przejazd jeżeli chodzi o przewyższenia - ponad 3000 metrów i dodatkowo zaliczyłem największy podjazd.

Jak już udało się poprawić rekordy przewyższeń przyszedł czas na rekord odległości - okazja ku temu była przednia bo @metaxy zaplanował wyjazd nad morze do Świnoujścia. Umawiam się więc z nimi w okolicach Uniejowa z zamiarem spróbowania dojechania do końca. Dojeżdżają w trzy osobowym składzie: @metaxy @Mortal84 i @MordimerMadderdin
a po chwili dojeżdża jeszcze jeden reprezentant #rowerowalodz @sim_co . W takim składzie ruszamy w kierunku Koła, gdzie wjeżdżamy na DK92, która udajemy się do Konina w którym robimy przerwę w McDonaldzie. Następnie wracamy na krajówkę i jedziemy w kierunku Poznania by w Strzałkowie odbić na Gniezno. Co prawda planowaliśmy odbić chwilę później, ale starszy pan w kabriolecie, podobno dawny kolarz, postanowił nas chwilę pociągnąć przez co za nami zrobił się kilometrowy korek wnerwionych kierowców. Po drodze na Gniezno obowiązkowa przerwa na zdjęcie z tabliczką miejscowości z jedną z najdziwniejszych nazw: Małachowo Złych Miejsc. Kawałek dalej dołącza do naszej ekipy @byczys - fajnie było poznać osobę której relacje z wypadów tak przyjemnie się zawsze czytało i które inspirowały do jeżdżenia. W Gnieźnie przerwa na Orlenie. Robi się ciemno, więc przy okazji czas na uruchomienie oświetlenia i założenie cieplejszych ubrań. Jedzie się całkiem przyjemnie, średnia prędkość cały czas utrzymuje się w okolicach 30 km/h, co jakieś 60-70 km robimy przerwy na Orlenach bo sytuacja czasowa jest bardzo dobra.

Niestety kawałek za Wieleniem trafiamy na remont drogi - niestety nie ma zbytnio możliwości objechania tego więc postanawiamy się przebić przez plac budowy. Bardzo fajnie by się tam jechało może na MTB i niekoniecznie w środku nocy. Kolejnym niemiłym zaskoczeniem dla nas jest, że ten remont ciągnie się przez 15 kilometrów, które jedziemy na pewno ponad godzinę. Wszyscy mają dosyć. Ale niestety to nie koniec nieprzyjemności na tej trasie - stan dróg jest fatalny, a trzykilometrowy odcinek przez Drawieński Park Narodowy nie jest dużo lepszy od tego wcześniejszego placy budowy. Jechanie po tych fatalnych drogach daje się bardziej we znaki niż przejechane do tej pory kilometry.
Kolejny Orlen na trasie zaliczony w Drawnie - mam już przesyt jedzenia hot-dogów więc zadowalam się samą kawą. Gdy mamy już ruszać zaczyna padać. Chwilę czekamy jak trochę przestanie i ruszamy - okazuje się, że kilometr dalej nie ma już śladu po deszczu. W końcu docieramy do Stargardu, gdzie robimy przerwę do McDonalda - dobrze, bo chwilę wcześniej miałem kryzys i do McDonalda docieram samotnie. Do końca już tylko sto kilometrów, więc trzeba się posilić i jechać dalej, zwłaszcza, że prawie wszyscy mają w planach dokręcanie do pełnych dystansów.

I znowu powrót na złe i jeszcze gorsze drogi. Jeszcze kawałek przed Wolinem krótka przerwa na jakieś nie fastfoodowe jedzenie. Już praktycznie w Wolinie @MordimerMadderdin łapie kapcia, a dodatkowo dołącza do nas @edicsson i powstaje chaos. Dzielimy się na grupy i praktycznie osobno docieramy do Świnoujścia. Jadę razem z @sim_co i gdy robimy zdjęcie przy tabliczce Świnoujście dogania nas @MordimerMadderdin. Już w trójkę udajemy się na plażę zrobić zdjęcie na tle morza. Później w stronę dworca gdzie łapiemy udających się już na pociąg @metaxy i @Mortal84. Siadamy w barze naprzeciwko dworca - mamy jeszcze ponad 2 godziny do pociągu i ochotę zjeść coś normalnego. Uśmiech na twarzy wywołuje pozycja "pierogi" w menu, ale okazuje się, że o tej porze już nie ma - a byłoby to piękne zwieńczenie tej wyprawy. Udaje się jeszcze spotkać z @byczys i pogadać coś więcej o jego wyprawach. Nawet znając go trochę z jego wypraw opisywanych na wykopie, zaskakuje mnie pomysłem noclegu na plaży. Czas mija miło, ale czas udać się na pociąg - na szczęście @sim_co udaję się pojechać mimo tego, że nie miał biletu. W pociągu udaje się trochę zdrzemnąć, ale bardziej można się umęczyć niż odpocząć - mamy fatalne miejsce gdzie nie można nawet nóg wyciągnąć. Na szczęście do Kutna docieramy zgodnie z rozkładem co pozwala złapać przesiadkę na #lka w kierunku Łodzi.

Jadę tylko do Łęczycy bo muszę wrócić na działkę do Uniejowa. Jeszcze ciemno, zimno, dodatkowo potężna mgła i co za tym idzie mokre asfalty. No i oczywiście wiatr w twarz. Dodatkowo nie wiem czym się kierowałem jadąc dłuższą drogą z gorszym asfaltem. Jakoś udaje się doczłapać na miejsce, ale zdecydowanie brakowało energii - później żałowałem, że nie podjechałem jeszcze na Orlena w Łęczycy.

#rowerowyrownik #rowerowalodz #ruszlodz #wykoptribanclub #100km (nr 14) #100km #200km #300km #400km #500km (nr 1) #zaliczgmine (+42)
radoslaw-szalkowski - 208 088 + 153 + 502 + 41 = 208 784

Małe podsumowanie kilomet...

źródło: comment_xnczk5ncHOanJ4YXLN40OpfPh0pRhcjf.jpg

Pobierz
  • 14
Piszesz takie relacje a ja się cały czas irytuję, że jedyną czynnością jaką od dwóch tygodni jestem w stanie zrobić z rowerem to zmiana opony...


@Zelazko_MPM: jakie rokowania? nie da się tego rozjeździć? chyba nie ma złamania ;)

Gratulacje dystansu! Dobrze, że wyszło 502 bo znów byś musiał wokół dworca jeździć ;)


dzięki! było jeżdżenie wokół dworca :D