Wpis z mikrobloga

Miałem pod pracą dobry mięsny, więc kupowałem coś prawie codziennie ale mało żeby się nie marnowało. Krajalnica miała wbudowaną wagę, mówię dziesięć deko, w pewnym momencie waga pokazuje idealnie 10, baba patrzy i ciach jeszcze ze dwa plasterki. Za każdym #!$%@? razem. Stwierdziłem, że wezmę to sposobem, zacząłem mówić ile chcę plastrów. I tak kantowały, stare baby wychowane w komunie nie umieją inaczej. Muszą przyciąć chociaż o kilka groszy bo się zesrają.