Wpis z mikrobloga

Wczoraj postanowiłem, że sprawdzę sobie linuxa. Wiele osób chwali, rzadko słyszę jakieś narzekania, a także wielu programistów stwierdza, że linux to w ogóle najlepsze co nas w życiu spotkało i powinniśmy liczyć czas od jego powstania, a nie od narodzin Chrystusa.

Będąc kompletnie zielonym, postanowiłem zainstalować sobie to oprogramowanie, celem przetestowania i sprawdzenia jak mi się będzie sprawdzać, więc wyciągnąłem pendrive o pojemności 4 GB (ważne dla historii) i pobrałem sobie Linux mint, bo według google jest najlepszy dla niedoświadczonych.

Zgranie obrazu było najprostszym krokiem. Ot instalujesz sobie programik, ściągasz obraz, a potem programikiem montujesz obraz na pendrive, a potem odpalasz komputer na wypalonym obrazie. Jak do tej pory wszystko git.

Przywitało mnie piękne logo minta i już byłem na pulpicie mojego nowego oprogramowania, ale jednak to był dopiero początek i teraz dopiero zaczynała się zabawa. Żeby móc zainstalować oprogramowanie potrzebowałem patrycji dysku tylko dla linuxa, więc pomyślałem że sobie rozdzielę dysk i wykorzystam miejsce jakie zostało na dysku, żeby stworzyć nową partycję. W windowsie można tak było zrobić, bez utraty danych, ale tutaj żeby to zrobić, program zrobił mi format dysku C, co się dowiedziałem po fakcie, kiedy nie mogąc dalej tego dysku rozdzielić, stwierdziłem że rezygnuje, bo za dużo mam rzeczy na Windowsie.

Po restarcie systemu jednak okazało się, że nie mam już Windowsa, a dysk jest czyściutki jak łza. Nie miałem nawet partycji recovery, bo Microsoft zrobił mi śmieszny dowcip i przechodząc z 8 na 10, usunął recovery, tak żebym przypadkiem kiedyś nie wrócił na ten szatański system z numerem 8. Miałem 800gb danych gier, filmów, seriali etc. Niespecjalnie się przejąłem i stwierdziłem, że opatrzność mi daje znaki, abym tym razem sprawdził ten wspaniały system. Miałem w swoim życiu kilka podejść, lecz nigdy mi się nie udawało zrealizować swoich planów, związanych z zainstalowaniem tegoż oto oprogramowania.

Chciałem w sumie zainstalować Windowsa od nowa, ale obraz płyty przekraczał 4GB a że nie mam nic na co mogę to zgrać, ani nawet jak dostać się gdzieś, gdzie pendrive’a mogę kupić, bo jak wszyscy wiecie polska wieś niszczy marzenia młodych ludzi. #pdk więc podróż żeby kupić tylko ten mały nośniczek zajęłaby mi prawie cały dzień.

Jak już dysk był wyczyszczony, a obraz gotowy to instalacja przebiegała bez żadnych problemów i w niedługim czasie miałem zainstalowany mój wspaniały system. Dodam tylko, że ledwo minęła godzina od przejścia na linuxa i już mnie wszyscy windowsowcy w-------i. Pierwszą rzeczą, którą chciałem zrobić, było zainstalowanie środowiska jdk i jakiegoś IDE. Bo jak niektórzy z was wiedzą, uczę się programowania javy i robię to dosyć intensywnie poświęcając dziennie po kilka godzin na naukę. Instalacja nie była jednak taka prosta jak w przypadku windowsa. Wszystko tutaj trzeba było robić jakoś inaczej, nie mogłem wrzucić plików gdzie chciałem, nie mogłem wskazać drogi do tych plików w jakiś naturalny sposób itp itd. Problemy, o których nawet nie miałem pojęcia że istnieją dopóki nie zauważyłem że istnieją.

Ponieważ jednak jestem zaradnym Mirkiem, odpaliłem sobie jakiś tutorial w internecie i zacząłem robić krok po kroku to co było w filmiku. Dajcie mi jave, programik, jakieś zadanka i kursy na necie i nic mi więcej nie potrzeba. Wpisałem wszystko jak było trzeba. REBOOT! I już nie mogłem włączyć mojego jedynego oprogramowania na komputerze. Szukałem rozwiązania przez godzinę, mirki się ze mnie śmiały że mogłem to tak z----ć, a ja się nie śmiałem tylko szukałem rozwiązania.

Z racji tego jednak że szukanie rozwiązania problemu zajęło mi więcej niż instalowanie i użytkowanie systemu, stwierdziłem że czas się poddać i zainstalować od nowa system. Po przejściu całego procesu od nowa, odpaliłem sobie inny tutorial i robiłem krok po kroku znowu. Oczywiście i nawet to mi nie wyszło, więc po wszystkim programy nadal się nie kompilowały. Zrobienie jednak jeszcze raz tego samego tutorialu od początktu pomogło mi i w końcu miałem zainstalowaną javę i mogłem pisać sobie programy. Cały jednak szkopuł w tym, że minęło sporo czasu, miałem wolnego neta i trochę czasu mi zajęło ściąganie środowiska, sterowników i IDE tak że w końcu jak zacząłem się bawić o godzinie 11.00 to była już 20.00 i stwierdziłem, że dam sobie na dzisiaj spokój z tym i opiszę wam moje wrażenia z pierwszego dnia. Jednak to nie koniec.

Zazwyczaj gdy piszę te moje przydługie wpisy, używam jakiegoś edytora tekstowego. Domyślnie w windowsie był programik podobny do Wordpada i na nim pisałem moje teksty, jednak tutaj było tylko coś na wzór notatnika i chciałem użyć innego programu. Problem jednak był znaleźć program o jaki mi chodziło, a gdy już sobie upatrzyłem program (AbiWord) to zobaczyłem jak się instaluje programy na linuxie. Grzebanie w terminalu, pisanie komend i przenoszenie plików przez używanie tekstu. Na całe szczęście okazało się że jest tutaj coś na zasadzie marketplace i można instalować te programiki bez grzebania w terminalu i godzinnych tutoriali na youtubie.

Jednak mimo tych wszystkich trudności, bardzo podoba mi się do tej pory. Mnóstwo kombinowania, atrakcji i rozwiązywania problemów. Coś czuję, że się polubimy ja i mój nowy system, musimy się tylko dotrzeć, ciekaw jestem jakich atrakcji dostarczy mi jutro. Słyszałem że na linuxie bardzo fajnie chodzi #csgo i mam też gierkę spoza steama, w którą chciałbym pograć.

PS. Bardzo podoba mi się społeczność Mirków skupiona wokół linuxa. Jest naprawdę miło i przyjemnie z wami siedzieć. Będąc na tagach programowanie i java tyle razy spotkałem się z ludźmi co to nie oni, którzy czepiali się wszystkiego i zachowywali się jak ludzie na elektrodzie, że tutaj przeżyłem szok kulturowy. Nikt się nie czepiał, było kilku pomocnych ludzi i nawet nikt się ze mnie nie zaśmiał, bo byłem na tyle głupi by sformatować dysk. Nawet komentarz że powinna wejść ustawa żeby odpalać ten system tylko z specjalnym zezwoleniem, mnie rozbawił. Jak to powiedział mój kolega, gdy mu to powiedziałem: ,,Widocznie linux nie jest dla wszystkich, bo nie ma tam patoli“ to też przemawia do mnie, żeby zostać na waszym tagu trochę dłużej.

Miłej soboty.

#smiecizglowy epizod 13 <--- Mój tag na który dodaje swoje śmieci ((oo))

#linux #windows10 #zalesie #chwalesie #niepopularnaopinia
Garztam - Wczoraj postanowiłem, że sprawdzę sobie linuxa. Wiele osób chwali, rzadko s...

źródło: comment_93Kc02oSWLHM1ulsUfRnABvwyMIuoxkK.jpg

Pobierz
  • 29
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Garztam: Swego czasu miałem u siebie na kompie Ubuntu.
Z racji tego że sprzęt miał kiepską specyfikację, to sam system Windows ledwo na nim chodził, a co tu dopiero mówić o uruchamianiu pod nim programów czy gier.
Linux był pod tym względem zbawienny, komputer dostał dzięki niemu drugie życie. Nie dość, że system był bardzo płynny a programy działały tak, jak powinny, mogłem wreszcie pobawić się wizualne bajery jak np
  • Odpowiedz
@Bardzo_Wsciekla_Mebloscianka: moja pierwsza instalacja to Gentoo w 5 klasie podstawówki, bo stwierdziłem, że przecież systemu dla noobów nie będę brał - dwa tygodnie zabawy z wydrukowanym (sic!) manualem i ojcem narzekającym, że nie może grać w Anno, bo komp rozwalony... ale w dorosłym życiu już mi żadne Linuksy, nawet LFSy, nie straszne, i mogę devopsować jak nieustraszony ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@tophat: Polecam jak najbardziej "dowalić sobie" za młodu, bo potem tylko łatwiej w życiu. Młody to co najwyżej w gierkę przez chwilę nie będzie mógł pograć jak coś zepsuje, a odwaga do grzebania w detalach zbudowana zostanie na zawsze.
  • Odpowiedz
Pewnie zależy kogo zapytasz: IMO, tak upraszczając, automatyzuje tak prace żeby programowanie miało jak najlepsze warunki. Od łatwego deploymentu, przez pisanie skryptów po wykminianie jak architekturę osadzić w infrastrukturze sensownie. Wszystkie "ops" jakie pomagają w devie.

Trochę zaczęto tego używać na zwykłych adminów IT, a trochę na SRE I się wszytsko pomieszało - szczególnie, że też już używa się tego powszechnir jako nazwy osobnego stanowiska, a nie pierwotnego znaczenia "DEVelopers którzy (dodatkowo,
  • Odpowiedz
@Bardzo_Wsciekla_Mebloscianka: o, jeszcze to porównywanie wymyśliłem:

Jak jesteś adminem dbającym żeby serwery śmigały to wkurzonym klientem jest użytkownik który wchodzi na stronę, a ona nie działa. Abstrahując oczywiście od całego poziomu customer service który Cię od klientów oddziela - ale koniec końców to zwykłemu użytkownikowi chcesz zrobić dobrze.

Jak jesteś devopsem to wkurzonym klientem będzie dev któremu wolno robi się jakiś build albo połączenie VPN do bazy danych nie działa
  • Odpowiedz