Wpis z mikrobloga

Dosyć mocno rozważam to, czy nie zacząć chodzić na terapię 2x w tygodniu, bo obecnie uczęszczam co tydzień. A od czasów rozstania z dziewczyną (28 grudnia 2018) kompletnie sobie nie radzę. Na początku nie byłem w stanie przez ponad tydzień wstać z łóżka. Teraz jakoś funkcjonuję, ale to nie jest życie, to egzystencja. Z każdym dniem czuję się coraz gorzej. Na rękach powoli kończy mi się miejsce, które jest jeszcze całe. Wczoraj jak się dowiedziałem, że ma kogoś innego, to byłem bardzo bliski podcięcia sobie żył, zamiast tego jednak pociąłem sobie tylko rękę, czyli leki powoli coś dają. Ogólnie mam za sobą trzy próby samobójcze (wg mnie dwie, bo przy trzeciej siostra mi przeszkodziła, ale terapeuta też mi tą trzecią jednak dolicza...). Po dwóch psychiatra powiedziała, że jeszcze raz spróbuję, to mają mnie zawieźć do szpitala. Ale jednak rodzina mnie nie zawiozła i jakoś się trzymam od 2 lutego. Ale każdy dzień jest dla mnie męczarnią. Z leków mam jedynie Asertin (75 mg) i doraźnie Xanax. W czwartek najprawdopodobniej dostanę jeszcze jakieś stabilizatory nastroju, bo wtedy mam wizytę u psychiatry. Albo jeżeli powiem, że byłem bliski podcięcia sobie żył, to może dostanę skierowanie do szpitala :/ Ale już nie mam pojęcia co robić. Ciągle towarzyszy mi takie uczucie wewnętrznej pustki, znudzenie, brak celu, brak sensu w życiu. Nie wiem po co ja żyję, jaki to ma sens.
Dodam, że nie jestem typowym przegrywem. Mam 186cm, 78kg, jestem programistą (1.5 roku doświadczenia, więc jeszcze nie jestem #programista15k, ale mam 7.5k na rękę). Mam samochód, motocykl, twarz taka 6-7/10, może w porywach do 8. A i tak nie potrafię ze sobą wytrzymać :S Codziennie myślę o samobójstwie. Dodam, że mam super combo zdiagnozowane, czyli borderline z cechami osobowości zależnej i unikającej. Gdyby border to było za mało, to mam jeszcze zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zespół lęku uogólnionego oraz depresję.
I z jednej strony wiem, że inni ludzie wyglądają gorzej, mniej zarabiają itp, a jednak potrafią być szczęśliwi. A ja nawet nie potrafię być radosny :S Codziennie myślę tylko o tym, żeby się zabić. Czasem samookaleczam się w toalecie w pracy, ogólnie tnę się 2-3x w tygodniu. A do szpitala jakoś mi się nie chce iść :( Chyba, że psychiatra tak stwierdzi, ale boję się szpitali. Myślicie, że częstsza terapia będzie dobrym rozwiązaniem? Albo co ogólnie zrobilibyście na moim miejscu?
#depresja #bpd #borderline #psychiatria #ocd
  • 19
@Ashtar: Chodzę obecnie raz w tygodniu i zastanawiam się, czy jak zacznę chodzić 2x to czy to przyśpieszy jakoś proces stawania się normalnym.
A zapomniałem dodać, że psychicznie jestem przegrywem, bo jestem bardzo zamknięty w sobie i nieśmiały :S
@Helenus: nigdy nie byłem na żadnej terapii. Ja bym na Twoim miejscu poszukał różowej żeby Twoja była zazdrosna. To by mi podbudowało ego i lepiej bym się czuł.
@Ashtar: Różowa, to ostatnie o czym teraz myślę. Jakbym znów się zakochał, ona by mnie porzuciła to nie wiem czy poradziłbym sobie. Zresztą, ja teraz ledwo co sobie radzę (,)
@bezi232: Właśnie ja obecnie sam nie wiem czy ją kocham czy nie. Ale od kiedy skończyłem studia, to moje całe życie było skupione na niej. Moim celem było tylko to, aby była radosna. Ja po 1.5 miesiąca przed urodzinami, świętami itp myślałem nad prezentami dla niej. Po prostu nie miałem własnego życia, tylko moje życie było skupione na niej. A teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić. Czuję brak celu,
@Helenus: Wiesz... Nie chcę być jakimś mędrcem, który da ci złotą radę, lecz uważam, iż powinieneś zająć się pasją. Mi to w czasach nerwicowych (tj czasach kiedy miałem nerwicę) ultra pomagało. Na początku jest ULTRA ciężko. Myślisz o tym cl sprawia ci ból, lęk, przykrość, lecz jak się przymusisz i nie prześpisz nocy robiąc tą "rzecz" to jest wysoce prawdopodobne, że pomoże. Mi to ultra pomogło. Teraz te "myśli smutne" nie
@bezi232: Chcę zapisać się na prawo jazdy na motocykl, może to mi trochę pomoże. Chociaż od dawna nic nie sprawia mi radości. W zeszłym roku pojechałem na wakacje na Maderę, a nawet tam jakoś nie czułem radości, nad basenem myślałem tylko o tym, żeby dany dzień się skończył. Jakbym nie potrafił odczuwać pozytywnych uczuć, ciągle nicość lub smutek :/
Czaję, u mnie też tak było... Lecz NA PEWNO są jakieś "rzeczy", które sprawiały ci ogrom przyjemności przed rozstaniem z dziewczyną czy nawet za dzieciaka. (No motor stoi u cb w garażu nie bez przyczyny :) ) Chodzi o to aby z początku ZMUSIĆ się do powrotu do pasji a z czasem zaczniesz coś czuć :)