Wpis z mikrobloga

Swoje notatki postanowiłam, szanując także wasz czas, podzielić na wątki 'fabularne', jak i
stricte powiazane z 'atakiem' (pogrubioną czcionką).
Od następnego razu będzie ZNACZNIE KRÓCEJ, ale tym razem wydarzyło się MNÓSTWO.

Ostatnie 24h są dla mnie organoleptycznym dowodem na to, ile racji mial Murphy w tworzeniu swoich praw.
Zwłaszcza tego najbardziej znanego, sprowadzajacego się do podstawowej życiowej prawdy:
jeśli coś może pójść źle, pójdzie źle.

Poszłam na spacer z psem, wzięliśmy leki (każde swoje; niespodzianka - pies od miesiąca RÓWNIEŻ cierpi na padaczkę, wcześniej wspominane przeze mnie napady toniczno-klonoczne, gdzie przewraca się na bok, dostaje ślinotoku i trzęsie się, jak rażony prądem) i zrobiłam sobie w mikrofalówce zapiekankę.
Włączyłam telewizor, wzięłam do ręki tablet i, jak przeciętny człowiek XXI w, lawirowałam między odpowiadaniem na smartfonie na FB i GG(jestem chyba jedną z ostatnich korzystających z niego osób), tabletem, a obserwowaniem tv (z wyłączonym dźwiękiem z nadmiaru bodźców, które zaczynają mi coraz bardziej przeszkadzać) w oczekiwaniu na film.

Cały dzień byłam zmęczona, z lekko przymgloną świadomością - tj funkcjonowałam normalnie poza problemami z koncentracją, zarówno na czynnościach, jak i słyszanych wypowiedziach, które czasem 'uciekają' w trakcie...co nie tylko w mojej, ale w jakiejkolwiek pracy jest niebezpieczne.

Od dwóch dni nie miałam ataku i najdziwniejsze jest to, że kiedy nastepuje on dzień za dniem, czuję się nieco... lepiej. To znaczy, po kilku dniach, na początku wystepuje spora dezorientacja. Jakby po kilku dniach mózg się 'rozładował' i nie był tak napięty.

Przybliżony czas ataku
(ostatnie co pamiętam - nastepne co wiem):

21:30 - 0:30
25.02.2019 r. - 26.02.2019 r


Wczorajszy 'atak' był dość dziwny. Dotychczas moje napady cechowało to, że ZUPEŁNIE nie miałam pojęcia co się działo w tym czasie. Zwykle wracałam do siebie w pozycji siedzącej, bez świadomości kilku wcześniejszych godzin, zmęczona, nie do końca zorientowana w czasie. Czasem ktoś twierdził, że w międzyczasie ze mną rozmawiał, czego nie pamiętałam.

TYM RAZEM jednak, moja utrata świadomości NIE BYLA CAŁKOWITA.
I to było, wybaczcie język, CHOLERNIE DZIWNE.
Nie czułam tableta, który miałam w ręce. Nie słyszałam telewizora, który leciał w tle. Nie docierał do mnie nawet 'zewnętrzny świat' - walczyłam tylko, by utrzymać się przy świadomości, bez możliwości ruchu, myśląc o rzeczach, ktore pozaczynalam. Nie wiedziałam ILE czasu upłynęło, ale udało mi się 'wrócić', gdy film się kończył.
TO zdarzyło mi się pierwszy raz...


Ale to NIE BYŁ koniec wieczora. Gdy przewrócił się jeden klocek domina w układance, reszta nie miała szansy ustać.

O 0:30 odpowiedziałam jeszcze na GG z zamiarem położenia się spać.
Jednak gdy tylko zamknęłam oczy, miałam wrażenie (przy calkowitej świadomości braku takiej możliwości), że jadę BŁYSKAWICZNIE w 'góre-i-w-dół', co wzmagało tylko zawroty glowy i mdłości.O bólu serca nie wspominając.

Nie potrafiąc spać, poGGadalam do 2:10, ale nawet po położeniu się nie mogłam zasnąć - co nie było komfortowe, gdy o 5:40 trzeba było wstać do pracy.

Jakkolwiek - kolejny klocek - o 3:20 mój pies zerwał się, zaczął biegać, spazmatycznie kręcić łebkiem...i wiedziałam, że zaczął się u niego atak.
Szybko wyskoczyłam z łóżka, przytuliłam go do siebie... i atak ustąpił tak szybko, jak się zaczął.

Jednak w efekcie, Pies wypił całą miskę wody i zjadł masę kulek, wiec już kolo 4:00 stał koło mojego łóżka. Nie pomogło oddelegowanie na balkon i, chcąc nie chcąc, musiałam zabrać go na dwór...

Kto spał godzinę wie, że lepiej nie spać w ogóle - wstajesz mniej zmeczony. Tak więc gdy zadzwonił budzik, wstałam na drżących nogach, wzielam leki(oraz podalam psu jego dawkę) i poszlam zasłużyć na wypłatę.

Okazało się, że budynek do którego zostałam oddelegowana do archiwum nie miał ogrzewania i 8h pracowałam w kurtce - kolejny klocek.

Nogi drżały pode mną i co chwila musiałam robić przerwę. Dwa razy, z 'trzeciego pietra'(drabiny) spadły mi pudła pełne dokumentów, bo nie umiałam ich utrzymać, co nie bylo nowością - dzień wczesniej wymieniłam pancerną szybkę po tym, jak w niedzielę telefon wypadł mi z ręki, gdy na sekundy stracilam w niej czucie. To się po prostu zdarza.

Na przystanku nogi zaczęły się pode mną uginać. Włożyłam słuchawki na uszy i dotarłam do domu.

Nie spałam od...41h 40 minut.

I z jakiegoś powodu, mimo że film 'mało co' nie urwał mi się 3 razy, udało mi się utrzymać i to napisać.

#epilepsja #neurologia #atak #zalecenia #swiadomosc #padaczka #lekarz #terapia #eeg #psychologia #psychiatra #pies #blackout
#notatkiepileptyczki #nieprzytomna
NCSE2019 - Swoje notatki postanowiłam, szanując także wasz czas, podzielić na wątki '...

źródło: comment_3sKkJbaqVR5DmZbWDAUzGFMhIDO5dDPl.jpg

Pobierz
  • 1