Wpis z mikrobloga

Jadę MPK sobie do domu i jestem świadkiem rzeczy niesłychanej, a przynajmniej dosyć rzadkiej. Otóż jedzie matka, dosyć młoda z dwójką dzieci, może 2 i 3 albo 3 i 4 lata i... rozmawia z nimi. Ale po prostu robi w to taki normalny sposób, normalnym spokojnym tonem opowiada im o codziennych sprawach - dlaczego trzeba kasować bilet, co to znaczy, że jest korek i tak samo się mówi na korek do wanny, i że słowo to samo, ale 2 znaczenia, co to jest koc termiczny i dlaczego niektórych ludzi po wypadkach nie można podnosić, dlaczego most trzeba czasem reperować. Nie zbywa tych dzieci, nie odpowiada od nie chcenia tylko dokładnie tłumaczy takim językiem, jakby rozmawiała z kimś równym sobie a nie jakimś idiotą, a dzieci mówią jeszcze dosyć słabo. Jakieś takie fajne uczucie w porównaniu z tym, co się spotyka dużo częściej, czyli krzykiem, upominanien i brakiem zainteresowania.
#przemysleniazdupy #madki
  • 80
@CienkiPPP: powiem Ci, że z "nauk" od rodziców właśnie takie rzeczy najbardziej pamiętam - jak miałem kilka lat a nie jak np. 20 ;-) Dokładnie pamiętam na którym moście ojca pytałem "a po co ta przerwa tutaj" i ojciec tłumaczył co to jest przerwa dylatacyjna, że jak wkręca się w jakąś obudowę kilka śrub/nakrętek, to najpierw delikatnie wszystkie a potem dokręcać, żeby ciężar się równo rozłożył, nie połamało/nie wyginało, czy jak
@CienkiPPP: Ciekawa rzecz. Nieco sprowokowany tym wpisem do zajrzenia w pamięć czy to taka niezwykła sytuacja w MPK mogę powiedzieć że tak, ale i nie. Nie raz widziałem rodziców którzy spokojnie z pełną cierpliwością tłumaczyli swoim dzieciom różne rzeczy. Z tym że najczęściej i w ogromnej przewadze byli to ojcowie z dziećmi. Matki najczęściej jak taka madka - ze zniechęceniem, żeby zbyć, a w ogóle to nie pytaj, nie zachowuj się
@CienkiPPP: wczoraj miałem fajna sytuację. Młody tato wsiada do tramwaju, który rusza. Jego corka, 2-3 latka łapie się poręczy a on jej tłumaczy, że tak właśnie powinna robić, że da sobie radę. Ktoś chciał im ustąpić miejsca a on "damy sobie radę, młoda jest, może stać". Oczywiście pomagał jej jak mógł i tłumaczył że trzeba się trzymać i trzy się na sercu ciepło robiło bo widać że taki spoko tateł co
@hitherto: ja się odnioslam do zastosowania terninu _baby talk, gdzie w kontekście całości dyskusji można zinterpretowac,ze mowa o czym innym. Uznslam,ze warto to doprecyzować.
@CienkiPPP: ostatnio w pociągu relacji Poznań-Warszawa, w przedziale bezprzedziałowym siedziała mama z gówniakiem lvl 5 (mówił ze tyle ma konduktorce). Mama konsekwentnie, kilka godzin nos w telefon, a młodego aż roznosi werbalnie. "Mama to, mama tamto, a kiedy jedziemy, a jak to jedzie, a kto tu jedzie..." każde pytanie bez odpowiedzi, tylko mruknięcie matki zza telefonu.. w końcu młody oznajmił, ze zadzwoni to kolegi, przyłożył rękę do ucha i gada do
To nie jest gwarant szybkiej płynnej mowy u dziecka


@ostatniakurazetiopii: Oczywiście że nie jest ale nie myśl sobie że to dziecko się nie uczy dziesiątek słów. Mój chrześnik do trzeciego roku życia nie mówił nic poza 'mama' i 'tata'. Potem od razu jechał całymi zdaniami. Tak czy owak warto.
@CienkiPPP: Ja tak robię bardzo często - po pierwsze umila nam to podróż a po drugie można się wiele dowiedzieć jak Młody zaczyna snuć własne teorie na temat różnych rzeczy. Poza tym to wyśmienite ćwiczenie cierpliwości - mój nowy rekord zanim powiedziałem "nie mam pojęcia" to około 30 pytań "a dlaczego?" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@CienkiPPP: od zawsze do swojej córki mówię jak do dorosłego człowieka, ma 5 lat. Babciom też zwracałem uwagę, żeby nie mówiły do niej jak do jakiegoś zwierzątka, ciuciu, bubu :) Bardzo szybko nauczyła się mówić i potem równie szybko składać zdania. Mam obok sąsiadkę, która do swoich mówiła jak do debili i chłopaki mieli problemy z normalnym porozumiewaniem się. Byliśmy u nich i 5 letniego chłopaka pyta czy chce mu się