Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Muszę się wygadać.
Zaparzcie sobie kawę, herbatę, skręćcie blanta. Będzie długo i pewnie też chaotycznie.
Mam 28 lat. Kiedy to się zaczęło miałem lat 22/23. Za szybko czas leci.
Moja żona ma popieprzoną rodzinę. Ojciec zmarł, matka leczy się u psychiatry/ubezwłasnowolniona. Niepełnosprawna siostra + dwie inne małoletnie. Sypnęło się kiedy moja różowa miała +/- 19 lat. Pieczę nad tym towarzystwem przejęła najstarsza siostra. Została rodziną zastępczą dla młodszych + przejęła opiekę nad matką + wszyscy zdolni do tego członkowie rodziny zrzekli się spadku (ot działka + niewielki domek) na jej rzecz.
Działało, ale zaczęło gnić. Moja nie mogła być na każde zawołanie siostry, to zaczęły się wyzwiska itp.
Ja wiem, że rodzina powinna trzymać się w kupie jak jest ciężko i trzeba się wspierać, ale to wyglądało tak:
- Przyjedź do mnie we czwartek, bo muszę iść do lekarza.
- Nie mogę, mam uber ważny egzamin.
- Kłamiesz.

- Przyjedź do mnie bo....
- Chora jestem
-Kłamiesz.
itd, itd.
A naprawdę jeździła kiedy mogła.
Nie wystarczyło. Nastąpiła obraza majestatu i zakaz wstępu do domu rodzinnego. Czaicie? Odcięła ją od kontaktów z matką, siostrą niepełnosprawną, siostrzenicami z którymi była bardzo zżyta. #patologia

No ale, rozchodzi się o najmłodszą. Ot chcieliśmy ją zabrać do siebie, na wakacje. Na weekend. Cokolwiek. Nie i #!$%@?, Ewidentnie robiła na złość. Próbowaliśmy załatwić to ugodowo, ale nie szło, #!$%@?. W Centrum pomocy rodzinie/OPS usłyszeliśmy: Pani Siostra jest opiekunem prawnym i ma prawo zakazać kontaktów. Nóż się w kieszeni otwierał, bo największe chlejusy i patolodzy mają zagwarantowane prawnie spotkania z dziećmi a tu taki cyrk. Rodzina zastępcza ma OBOWIĄZEK podtrzymywać relacje dziecka z rodziną biologiczną, a to wszystko są siostry.
#!$%@?ło im totalnie gdy dostaliśmy pismo, że chcą nam sądownie zakazać kontaktów. Rzekomo nastawialiśmy Młodą przeciwko siostrze opiekunce.
Skończyło się tym, że #!$%@?śmy się w sądzie na sprawie o ustanowienie kontaktów.
Jedziemy dalej. Okazało się, że ewidentnie nie radzą sobie ze wszystkim. Najbardziej cierpiała Młoda. Nie dawała rady psychicznie, pojawiły się tam wyzwiska, szykanowanie. No #!$%@? gnoili dziecko, chyba za to że się z nami spotyka. Z domu chciała uciekać, płakała jak miała wracać. Nawet mój ojciec, ciemny, gruboskórny człowiek zobaczył, że z jest coś nie tak. Miała wtedy jakieś 14 lat.
Widzę, że żona cierpi, bo nie wie co robić, dziecko cierpi.
I wtedy wchodzę ja. Cały na biało i mówię: Zostańmy dla Młodej rodziną zastępczą.
No dobra, rozważaliśmy to wcześniej i takie tam hipotezy, ale moja różowa z tym nie wychodziła. Chyba nie chciała żebym #!$%@?ł, bo nawet narzeczeństwem wtedy nie byliśmy.
Prawnik, wniosek, badania w rodzinnym ośrodku diagnostyczno konsultacyjnym, żeby więzi sprawdzić. No cyrk. Ogólnie sprawa w sądzie i OPS to temat na inną mrożącą krew w żyłach historie. Niby dziecko jest złe, nie słucha się, sprawia problemy wychowawcze itp itd. Ale zapierali się rękami i nogami żeby jej nie wypuścić "z rodziny". Dalej robili na złość? Zdali sobie sprawę, że z odejściem Młodej odejdą pieniądze, bo tych szła tam masa? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Sukces, kurła. Młoda jest u nas. Kwiecień, końcówka 2 klasy gimnazjum. Młoda jest u nas.
Zapisaliśmy do Psychologa. Miała problemy z adaptacją w nowej sytuacji. Z przeszłością. Było ok. Materialnie, myślę że miała lepiej niż większość dzieciaków z jej otoczenia.
Stawaliśmy na uszach, żeby było dobrze. Nie radziła sobie w szkole? Cyk korki, kieszonkowe, wyjścia, cyk kasa.
No nie powiem, zapieprzaliśmy równo, żeby Młodej pod względem finansowym nic nie brakowało.
Tak to się turlało. Rok, drugi, prawie trzeci.
No ale gdyby było dobrze to bym nie pisał. #!$%@?ło się. Nie wiem, czy za mało się staraliśmy, czy nie zwracaliśmy uwagi, czy byliśmy zarobieni, czy nie daliśmy rady z nastolatką wchodzącą z #!$%@?ęciem w okres buntu. Młoda zaczęła się odsuwać, była markotna. Siedziała u siebie w pokoju. Z nami nie chciała wychodzić. A przecież zgredami nie jesteśmy - raptem 10 lat różnicy. Grupę rówieśniczą jakąś tam miała, ale niezbyt zgraną.
Z ocenami zjechała w dół, zaczął się cyrk.
Żona mówi, tłumaczy, błaga: Młoda, martwię się. Matura, studia, to Ci pomoże w życiu. Będziesz się uczyć, to dostaniesz kasę od Państwa, a może i nawet mieszkanie socjalne. Wszystko w ramach usamodzielniania dziecka wychodzącego z pieczy zastępczej. Reakcja: Kuuurwwwaaa, #!$%@?, i tak nie zdam. Nie rozumiecie mnie, dajcie mi spokój. Każda nasza propozycja wyjścia, czegokolwiek, było: Nie rozumiecie mnie, dajcie mi spokój, #!$%@?ę to, nic mi się nie chce.
Domyślałem się, że ma duży problem. Ale jaki? Tego nie wiedział nikt. Pewnie i Ona nie wiedziała. Proponowałem wznowienie terapii u psychologa, ale już nie chciała.
Pojawił się stres w pracy (taka branża różowej). Sam też trochę dołożyłem, bo moja głowa też w pewnym momencie nie banglała i gdyby nie moje #!$%@?, bylibyśmy na zupełnie innym etapie.
Stres kłótnie, awantury. Młoda miała nas kompletnie w #!$%@?. Jak współlokatorka, autentycznie. Nawet wspólny obiad, to nie. Jakaś rozmowa? Zapomnij. W sumie już 18 lat ma, niecały miesiąc, ale zawsze. Nawet trudno jej było odebrać telefon, kiedy dzwoniłyśmy.
Skończyło się. Wczoraj/dzisiaj. Młoda pojechała do kuzynki na ferie. Lat 35, dwójka dzieci. Dom za miastem itp. Taka rodzina trochę dalsza. Ale żyliśmy z nimi nieźle. (Ostatni normalni członkowie rodziny. Tak w sumie)
Żona musiała się z Młodą pokłócić. No i #!$%@?, #!$%@?. wyprowadza się do kuzynki.
Dziś przyjechali. Chcieliśmy pogadać. Dowiedzieć się czegoś. Gdzie popełniliśmy błąd. To się dowiedzieliśmy, że nic nie rozumiemy, nic nie widzimy, że żona mimo skończonej pedagogiki, to pedagogiem jest #!$%@?. Tyle czasu się męczy, a my nic. No #!$%@?, byliśmy największym złem świata. Ale przecież proponowałem, terapię, próbowaliśmy rozmawiać, proponowaliśmy jej zajęcia zorganizowane. Żeby wypełniła sobie czymś czas. Ale nie, ona wszystko zbywała.
Ja wiem, że w głowie jej się dzieją/działy #!$%@? rzeczy. Ale kiedy wychodziła z walizkami... Nawet na mnie nie spojrzała, nie powiedziała głupiego: "cześć", to bolało. Bardzo.
Szkoda mi dziecka. Starałem się, nie dałem rady. Jest mi tak cholernie przykro...

Sorry, musiałem się wygadać. Dzięki.
#zwiazki #rodzina #dzieci #rodzicielstwo bo jednak czułem się trochę jak ojciec. #gownowpis #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 16
@AnonimoweMirkoWyznania stary, nie załamujcie się. Ja myślę że za kilka lat jak młoda zacznie sama myśleć racjonalnie to zrozumie że chcieliście dla niej dobrze. Niestety to jest czas i przez ten czas nie będzie wam łatwo ale macie przynajmniej pewność że teraz jej nie dzieje się krzywda bo jest u w miarę normalnej rodziny. Wróci jak zmądrzeje, tak myślę i tak często bywa. Trzymajcie się.
Szkoda mi dziecka. Starałem się, nie dałem rady. Jest mi tak cholernie przykro...


@AnonimoweMirkoWyznania: Człowiek kształtuje się latami, przechodzi wzloty i upadki, wyciąga wnioski i uczy się kolejne lata więc czemu uważasz, że nie dałeś rady.
Młoda przez wiele lat wychowywała się wśród patologii i siłą rzeczy wyuczyła się też takich zachowań ale... największą szansą dla takich osób jest to, żeby w ich otoczeniu pojawiła się chociaż jedna wspierająca osoba, o
OP: @Rockerxow

Prawdopodobnie patologiczne zachowania siostry Twojej różowej mogły mieć wpływ na jej psychikę.

Na pewno miały. Sama to niemal wykrzyczała, gdy wynosiła walizki. Tak jak pisałem, widzieliśmy, że jest problem. Proponowaliśmy wsparcie psychologa. Ale siłą jej na terapie nie byłem w stanie zaciągnąć.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Zkropkao_Na}

EzoterycznaŁania: Poświęciliście swoją młodość niewdzięcznej smarkuli. Wybacz ale aż się we mnie gotuje jak coś takiego czytam bo sama nie miałam łatwo w życiu i mi nie miał kto pomóc i gdyby ktoś zrobił dla mnie tyle co wy dla tej dziewczyny to bym chyba z wdzięczności dożywotnio po stopach całowała. Znałam w podstawówce chłopaka który się wychowywał w patologii, poszedł pod opiekę ciotki i nagle zaczął się dobrze uczyć, chodził
Nawet na mnie nie spojrzała, nie powiedziała głupiego: "cześć", to bolało. Bardzo.


@AnonimoweMirkoWyznania: Możesz mieć tylko nadzieję, że kiedyś postanowi popracować nad sobą i przepracuje trudne dzieciństwo. Wtedy Wam podziękuje, ale nie licz, że to będzie za rok. Prędzej za 10 lat.

Ekspertem nie jestem zdecydowanie. Jednak w przypadku małych dzieci nie działa mówienie, a działanie. Dziecko musi mieć z kogo brać przykład. Jeśli założyć, że z nastolatkami jest tak samo