Wpis z mikrobloga

Ok, dotąd myślałem, że to coś zupełnie normalnego, ale mój zszokowany znajomy z pracy powiedział, że warto byłoby się tym z Wami podzielić. #truestory

Kiedy miałem jakieś 10 lat mieliśmy w mieszkaniu królika domowego. Był wspaniały, puchaty i przyjazny. Zrywaliśmy mu z siostrą trawę, wypuszczaliśmy go, by pobiegał sobie po trawniku. Zwierzak doskonały.

Ale z czasem zaczął sprawiać sporo problemów. Rodzice mówili, że królik za dużo hałasuje, trzeba mu często zmieniać wiórki w klatce. Nikomu się już nie chciało chodzić po trawę. Więc co zrobiliśmy z królikiem? Zjedliśmy go.

Moi rodzice pochodzą ze wsi, oboje bardzo praktycznie podchodzą do życia. Uznali, że skoro zwierzątko nie daje już frajdy jako pieszczoch, to trzeba go wykorzystać w inny sposób. Tata walnął go w głowę kamieniem, mama zrobiła rosół (zupę królewską?). Nie ruszyło mnie to zbytnio, smakował jak nieco mniej dobry kurczak. Siostra trochę płakała, jeśli dobrze pamiętam.

I pytanie do Was, czy to było aż takie chore? A, bym zapomniał: województwo podlaskie.

#kiciochpyta i chyba trochę #smiesznypiesek #podlasie I dla niektórych #heheszki #patologiazewsi
  • 6