Wpis z mikrobloga

Mirki, jestem w Azerbejdżanie, w Baku - już trzeci dzień. Co tu się #!$%@? na ulicach to ja jebię. Ludzie włażą na jezdnię, nawet nie spojrzą czy coś jedzie. Sygnalizacja świetlna dla pieszych - to jakaś opcjonalna fanaberia. Dzisiaj i wczoraj widziałem dwa "prawie" potrącenia pieszych i kilkanaście niebezpiecznych sytuacji. Kierowcy też mają #!$%@? - nie ma czegoś takiego jak "twój" pas ruchu. To jest kwestia umowna, a umowę egzekwuje się za pomocą świateł drogowych i klaksonu. Tam, gdzie są dwa pasy oficjalne - bywają i cztery wynegocjowywane plus jeden na parking. Autobusy jeżdżą z otwartymi drzwiami, policja stale na bombach, światła się zmieniają natychmiast (z zielonego od razu na czerowne - bez pomarańczowego), kierowcy manewrują pomiędzy pieszymi na całkiem szybkich i ruchliwych ulicach i tak dalej i tak dalej.
Ja wiem, że to jeszcze nie ten poziom co Pakistan czy Indie, ale też jest ciekawie. Powiedziałbym, że ciekawiej nawet niż w Meksyku, który znam dość dobrze (jak na Polaka).

#oswiadczenie #podroze #podrozujzwykopem #azerbejdzan
  • 5
@tony_halik: przyjechałem tu na delegację i tyram po 11-12h na dobę, więc odpowiem: JEST.

Poza tym nie mam czasu na zwiedzanie, ale kraj wydaje się być zajebisty. Żarcie ok, ludzie mili, słabo z angielskim, prędzej rosyjski a z tym u mnie raczej kiepsko. Tylko ten ruch uliczny... przed chwilą mało mnie nie zabił autobus miejski. Przechodziłem przez pasy na skrzyżowaniu, na zielonym świetle, a ten #!$%@? prawie mnie potrącił i jeszcze