Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Na wstępie chciałbym poprosić o wyrozumiałość. Być może niejeden różowypasek dostanie #!$%@? przez ten wpis, ale moje "problemy" działają jak błędne koło. Z pozoru błahostka, bo będzie o #zwiazki i o relacji z moją kobietą, tylko od dłuższego czasu absolutnie nie mogę sobie z tym poradzić. Zacznę od tego, że z tej strony monitora siedzi mirek lvl 24, który siedzi na ostatnim roku studiów i zdecydowanie jest typem normika.
Będzie kilka, przeplatajacych się między sobą wątków, które zrobiły mi niezły kocioł w głowie. Aby to miało ręce i nogi napiszę o związku z moją Mirabelką (mój rocznik), którą poznałem jakieś 4-5 lat temu, a od 3,5 roku nazywamy siebie parą. Na nic nie mogę narzekać w tym związku, poza jedną kwestią. Na co dzień dobrze się dogadujemy, spędzamy razem czas i tak dalej, tylko męczy mnie... brak seksu i namiętności. Ok, strasznie pieprzę, dalej będzie chaotycznie, ale postaram się napisać jak najbardziej naturalnie jak tylko się da. Wydarzenia będą ułożone chronologicznie i sprawą, o której uważam, że muszę wspomnieć to dawny związek z byłą dziewczyną. Potrwał niedługo i był związkiem na odległość. Spotykaliśmy się co tydzień, najczęściej w weekendy, robiliśmy wtedy standardowe rzeczy jakie robi każda para, ale na koniec dnia zawsze były dobre #seksy. Seeerio, naprawdę dobre seksy. Dzięki niej nauczyłem się wielu fajnych sztuczek, a ona nie czuła oporu przed zrobieniem mi mistrzowskiego loda (do dziś pamiętam chwile, kiedy sama, bez proszenia, zawiązywała włosy i wiedziałem co będzie się działo za 5 minut). Oprócz tego pozwoliła nawet kilka razy na drugą dziurkę.
Po dwóch latach zakończyliśmy znajomość, bo ona wyjechała na studia do innego miasta i dzieliło nas ponad 400 km -w tym wieku to nie mogło się udać.
Kilka miesięcy temu poznałem wcześniej już wspomnianą Mirabelkę, z wyglądu może i 6/10 jednak większe wrażenie zrobiło na mnie jej niesamowicie trzeźwe podejście do życia. O innych aspektach nie będę wspominał, bo mógłbym was zanudzić, o ile jeszcze tego nie zrobiłem. Około pół roku po oficjalnym ogłoszeniu nas parą coś tam zaczęliśmy działać pod kołderką, wtedy pozbawiłem ją stanika, ale żeby ujrzeć ją całkowicie nago poczekałem kolejne pół roku. Po roku zacząłem częściej wspominać o seksie i liczyłem na coś więcej, jednak ona nie była taka chętna na te sprawy jak mi się wydawało. Po którejś tam rozmowie o seksie dowiedziałem się, że jest dziewicą. Nic strasznego, ale sądziłem, że w tym wieku 75% kobitek ma to za sobą. Nie naciskałem na nic i spieszyło mi się tak naprawdę, bo wbrew pozorom jakoś bardzo mi na tym nie zależało. Przeleciało nam 1,5 roku razem i wtedy zacząłem odczuwać brak igraszek i w ogóle brak tej sfery seksualności i namiętności między nami. Maks na co było ją stać to całusy po karku i takie tam duperele. Po dwóch latach zdecydowaliśmy się na nasz współny pierwszy raz (będąc dokładnym to nasze, hehe, pół razu) i powiem wam, ze było.. tragicznie. Rozumiem, że kobitka nie ma doświadczenia i nie męczyłem jej więcej. Widywaliśmy się niemal codziennie, wspólne zakupy, trzymanie za rączkę, obiadki, wypady na koncerty itd. aż niedługo póniej zamieszkalismy razem. Mieliśmy wobec sebie poważne plany do momentu, kiedy między nami mocno się posrało.
Tutaj napiszę, że mam wyrzuty sumienia i wobec siebie czuję się paskudnie, bo czegoś wymagałem. Czego? No oczywiście, że seksów. Sądziłem, że po zamieszkaniu coś się w tej sprawie zmieni. Rzeczywistość była zupełnie odmienna. Jej największym problemem było to, czy nie zapomniała ustawić budzika na szóstą trzydzieści, bo trzeba rano wstać. Raz, czy dwa były chwile kiedy sama coś zainicjowała, że mój chomik chciał wyjść z klatki. Zero, ABSOLUTNE ZERO, starań z jej strony w tej sprawie. Nigdy mi nie zrobiła dobrze ręką, liczbę razy kiedy uprawialiśmy seks mogę policzyć na palcach jednej ręki. Zawsze po ciemku i pod kołderką, zawsze pozycja na kłodę . Nie misjonarska - na kłodę. Nawet zauważyłem, że kiedy ona się przebiera to tak zabawnie siada na krawędzi łóżka i zasłania swoje majtki czym się da - po 3 latach związku.
Zaczęło się między nami sypać, coraz rzadziej wykazywałem zainteresowanie, rzadko odpisywałem na smsy, wolałem ponudzić się niż gdziekolwiek wychodzić. Powoli nasz związek się psuł i pomijając szczegóły dotrwaliśmy razem to dnia dzisiejszego. Postanowiliśmy wziąć się w garść i uratować nasz związek. Przyznałem jej, że to moja wina i zdaję sobie sprawę jak bardzo dałem ciała i będę starał się poprawić. Co mogę powiedzieć od siebie? Moją wymówką i usprawiedliwieniem na zaniedbanie związku jest brak tego zasranego seksu. Cały temat jest o seksie, ale potrafię kochać szczerze i kocham ją szczerze. Umiem się zająć moją kobietą, zaopiekować się nią, a nawet przyznałem się przed samym sobą, zę to z nią chciałbym się hajtnąć i mieć dzieci. Tylko gdzieś z tyłu głowy widzę siebie w przyszłości jako starszego mirka, po czterdziestce i błagającego "kochanie, już mamy grudzień, możemy chociaż raz?".
Nie napisałem czegoś ważnego. Standardowo i w pigułce - dziewczyna nie chce po ślubie, nie boi się zaciążyć, nic jej nie dolega oprócz tego, że rzekomo przez leki, które przyjmowała przez ostatni rok jej libido spadło do zera. Napisałem rzekomo, ponieważ mam wrażenie, że to jej bzdurna wymówka.
Już wyłuskałem tonę tekstu i postanowiłem zakończyć. Mam jednak pytanie do bardziej doświadczonych życiem. Co kurna ja mam zrobić? Mam kilka pytań i hipotez, poprosiłbym o dodanie swojej odpowiedzi.
1. Waham się, czy brnąć w to dalej. Powód braku seksów uważam za wymówkę, bo moja była, o której wcześniej napisałem miała dosłownie ten sam problem i brała dosłownie ten sam lek, heh.
2. Jeśli zdecyduję się na kontynuacje tego związku to jak sprawić, żeby ją rozpalić. Tutaj sztuczki czysto "erotycze" nie pomagają, trzeba zastosować chyba coś bardziej skomplikowanego.
3. Czy moja wymówka związana z zaniedbaniem związku może mieć powód z brakiem seksu? Ja uważam, że tak, a wy?
4. Ostatnie i najważaniejsze. Troche te 3 lata wyprały mój mózg i szczerze nie wiem, czy przesadzam? A może to wpływ ostatniego mojego związku i wspomnianych już regularnych cotygodniowych uniesień?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
  • 9
@AnonimoweMirkoWyznania Po pierwsze - nie oceniaj się tak ostro. Masz prawo czuć się sfrystrowanym brakiem seksu, bo jednak ciała się nie oszuka i jeśli ma swoje potrzeby nie można ich ignorować czy zduszać.
Nie rozumiem dlaczego nie wierzysz w jej brak libido. To bardzo częsty przypadek u kobiet, a to że twoja była brała ten sam lek i nic nie miała po odstawieniu o niczym nie świadczy, bo każdy ma inną reakcję,
OP: Ja wiem i doskonale rozumiem, że seks nie jest najważniejszy. Gdybym się tym kierował już dawno zerwałbym z moją dziewczyną.
Powtórzę jeszcze raz - dobrze się dogadujemy, miło spędzamy razem czas, wypad na lody? Chodźmy! Spacer? Ubieraj się, wychodzimy. Jeździliśmy razem na festiwale, koncerty, a jeśli tylko miała ochotę to zabierałem ją gdzieś na przejażdżkę autem. Nie sądzę, że czegoś jej brakowało, nawet pytałem o to i nigdy się nie
@AnonimoweMirkoWyznania spróbuj wdrożyć jakiś program naprawczy, powiedz jej, że jak z tym nic nie zrobi to nie widzisz tego dalej. Jeżeli nic to nie da, to niestety, ale uciekaj. Ty już jesteś tak sfrustrowany, że nie myślisz o niczym innym i non stop siedzi Ci to w głowie. Co więcej, ja kiedyś byłem w podobnej sytuacji, skończyłem to i dokładnie rok później poznałem obecnego, cudownego różowego. Żałuję, że to tyle trwało.
1. Waham się, czy brnąć w to dalej. Powód braku seksów uważam za wymówkę, bo moja była, o której wcześniej napisałem miała dosłownie ten sam problem i brała dosłownie ten sam lek, heh.


@AnonimoweMirkoWyznania: zadaj sobie jedno podstawowe pytanie: czy będziesz w stanie całe życie trwać u boku kobiety, z którą seks będziesz miał najprawdopodobniej z taką częstotliwością i intensywnością jak teraz?
Co do leków, to organizm nierówny organizmowi. Na jedną
jl: Pisałem nie raz i będę zawsze powtarzać: seks jest jedną z ważniejszych części związku. Nie ma satysfakcjonującego obie strony seksu - nie ma związku (no może oprócz związków gdzie oboje partnerzy mają minimalne wymagania odnośnie seksu). Jesteście niedopasowani seksualnie. Mimo, że ją kochasz, prędzej czy później zapragniesz normalnej kobiety i wtedy albo rozwód, albo ją zdradzisz. Pomimo miłości, powinieneś ją zostawić. Jedynym ratunkiem jest poważna rozmowa i uświadomienie jej twoich
@AnonimoweMirkoWyznania: postaw sprawę jasno i daj dziewczynie ultimatum. Seks to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, nic dziwnego, że jego brak budzi w Tobie frustrację i ten związek się sypie. Powiedz jej, że albo się zbiera do seksuologa i ogarnia problem, albo Ty reszty życia w celibacie spędzić nie zamierzasz i prędzej czy później i tak to się skończy zdradą lub rozwodem.