Wpis z mikrobloga

Hej Mirki i Mirabelki, chciałem Wam napisać małe #truestory które miało miejsce kilka dni temu ale wcześniej nie miałem czasu usiąść na spokojnie i ogarnąć kilku zdań. Przejdę może do rzeczy. Kilka dni temu odwiedziłem 3 łódzkie domy dziecka gdzie zawiozłem ubrania i zabawki po moich dwóch córkach z których ostatnio po prostu wyrosły a były w bardzo dobrym stanie oraz takie, które moja Żona odłożyła wcześniej bo nie miała komu wydać. Dlaczego byłem w trzech domach dziecka a nie jednym? Dlatego, że miałem rzeczy dla dzieci w zróżnicowanym wieku, okazało się, że w jednym domu dziecka są dzieci w wieku 0-2 w kolejnym najwięcej 3-4 latków a ostatnim dzieci od 5 roku wzwyż. Pierwszą konfrontację z rzeczywistością miałem w tym pierwszym domu dziecka gdzie wnosząc rzeczy zobaczyłem te maluchy na wspólnej sali w łóżeczkach ze szczebelkami i jedna z dziewczynek po prostu się do mnie uśmiechnęła i mi pomachała jak gdyby nigdy nic, no nie powiem trochę mnie to poraziło. Zrobiło mi się momentalnie smutno, przez głowę przeleciało mi z tysiąc myśli z analizą sensu życia, docenianiem tego co mają moje dzieci, co sam miałem jako dziecko no normalnie tornado jakby admin w serwerowni trzymając dżojstik zobaczył tańczącą w zbożu. Szybko stamtąd się musiałem jednak zawijać bo była pora "karmienia" i Panie grzecznie mnie przeprosiły. Dobra pojechałem do drugiego domu dziecka, tam przekazanie rzeczy poszło sprawnie i nie miałem kontaktu bezpośredniego z dziećmi. Jednak i tam natknąłem się na kolejną życiową historię. Otóż akurat był biologiczny ojciec w czasie odwiedzin u dziecka. Miałem okazję go zobaczyć i chwilę poobserwować. Gość grubo po 40-tsce, widać, że alkohol wypisał mu na twarzy jego historię jednak teraz był absolutnie trzeźwy, ubrany skromnie ale czysto, starał się też kulturalnie rozmawiać z jedną z Pań, z którą ustalał szczegóły następnego spotkania - widać było, że mu zależy - może się ogarnął i próbuje naprawić błędy? Nie wiem, nie dopytywałem tak to wyglądało. Jednak sytuacja w moim ostatnim punkcie podróży (trzecim domu dziecka) doprowadziła mnie do stanu głębokiego wzruszenia i rozbiła mnie na kawałki. Standardowo podjechałem pod dom dziecka, zagadałem z kierownictwem żeby od razu przejrzeli te rzeczy, które przywiozłem bo jeśli coś nie będzie im potrzebne to zawiozę do kolejnego ośrodka z dziećmi w podobnym wieku. Weszliśmy do pokoju jak się domyślam Pani kierownik gdzie wraz z drugą wychowawczynią zaczęliśmy wybierać rzeczy, które im się przydadzą. Miałem ze sobą również bardzo dużo tzw. markowych butów, które można powiedzieć nie nosiły nawet śladów użytkowania i w tym momencie pojawił się problem bo Panie nie były pewne czy pewna para butów będzie pasować na jedną z wychowanek więc niewiele myśląc po prostu ją zawołały. Mirki kiedy ta dziewczynka zobaczyła po co ją zawołały i zaczęła przymierzać te buty miała w oczach takie szczęście, ale takie wiecie takie szczere prawdziwe wyjątkowe jakie tylko dzieci mogą pokazać, że momentalnie mnie poraziło, wzruszyło, rozczuliło, huragan pozytywnych emocji z nutą goryczy bo ciągle gdzieś tam w głowie miałem to jak to dziecko już na starcie życia jest skrzywdzone. Podziękowała mi jakbym uchylił jej nieba tak samo jako kierownictwo placówki. Szybko się stamtąd ewakuowałem i w samochodzie normalnie popłakałem się jak dziecko, ja chłop ponad trzydziestoletni - ja #!$%@?ę. Mogę Wam powiedzieć, że mam ogromną satysfakcję za każdym razem gdy komukolwiek pomagam ale tym razem po raz pierwszy tak na prawdę zobaczyłem ile moja pomoc może dać szczęścia...

Warto pomagać ()( ͡ ͜ʖ ͡)

Jeśli macie coś po swoich dzieciakach i nie brakuje Wam pieniędzy na nowe rzeczy rozważcie przekazanie tych rzeczy do domów dziecka w swojej okolicy.

W załączniku zdjęcie bagażnika przed rozwiezieniem rzeczy...

#czujedobrzeczlowiek #pomagajzwykopem #sadstory #oswiadczenie #dzieci #pomoc
Pobierz
źródło: comment_kLHZDRQIyh3Ll7gCWw1c2KXfiCzFkjko.jpg
  • 18