Aktywne Wpisy
Teuvo +33
cholerne pistacje
jak zjem kilka to nie potrafię się opanować i przerwać konsumpcji
zjadłem całe opakowanie 300g
a
jak zjem kilka to nie potrafię się opanować i przerwać konsumpcji
zjadłem całe opakowanie 300g
a
kiszony_Pomidor +13
Cała sprawa „Wampira z Zagłębia” miała jednak rozpocząć się prawie 10 lat wcześniej. W dniu 7 listopada 1964 roku nieopodal stacji kolejowej w Dąbrówce Małej w północnej części Katowic znaleziono zwłoki Anny Mycek. Sekcja zwłok wykazała, iż zginęła ona na skutek uderzenia tępym narzędziem w tył głowy. Początkowo milicjanci uznali, iż śmierć Mycek miała mieć związek z problemami w małżeństwie – jej mąż wkrótce przyznał się do winy, ale nie znaleziono dowodów na to, iż to on był rzeczywistym sprawcą morderstwa. Śmierć Anny Mycek miała być jedynie początkiem serii napadów i morderstw, z które miał być odpowiedzialny „Wampir z Zagłębia”.
17 marca 1965 roku w Będzinie odnaleziono zwłoki Lidii Nowackiej. Kobieta, podobnie jak Mycek, zginęła od silnego uderzenia tępym narzędziem w tył głowy. Jej dolna połowa ciała została obnażona – nie doszukano się jednak śladów gwałtu. W samym roku 1965 w Będzinie, Sosnowcu, Czeladzi i Sławkowie odnotowano aż 10 przypadków morderstw i ataków na kobiety, w których doszukano się znacznych podobieństw. Aparat bezpieczeństwa wkrótce połączył te przypadki ze sobą i rozpoczął działania mające na celu schwytanie sprawcy. W tym celu zarówno milicja jak i Służba Bezpieczeństwa powołały własne grupy operacyjne, którym nadano pierwotnie nadano kryptonim „Zagłębie”. Jednym z głównych zadań obu grup było ustalenie motywów działania sprawcy. Od samego początku sprawy wysnuto hipotezę, iż działania mordercy miały podłoże polityczne. Według wykładni milicji, morderstwa miały na celu ukazanie, iż aparat bezpieczeństwa PRL jest niewydolny i nie radzi sobie z walką z przestępczością. Dla niektórych funkcjonariuszy sam fakt, iż morderstw dokonywano na terenie Śląska i Zagłębia Sosnowieckiego miało być mocnym dowodem – miał być to rejon znany z ciągot rewolucyjnych. Wielu milicjantów i agentów SB z pewnością pamiętało również wydarzenia z 3 grudnia 1961 roku – wtedy to 33-letni Stanisław Jaros dokonał próby zamachu na I Sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę, podkładając ładunek wybuchowy na trasie konwoju, którym miał jechać Gomułka. Zamach nie powiódł się – ładunek zdetonowano, gdy przejeżdżała obok niego kawalkada, w której Gomułki nie było. Za swój czyn Jaros został skazany na śmierć i stracony.
Wątek polityczny sprawy „Wampira” stawał się jednak coraz bardziej możliwy. 15 czerwca 1966 roku w Sosnowcu zamordowana została Maria Gomółka – wymowa jej nazwiska nasuwała jednoznaczne skojarzenia. 11 października 1966 roku w Będzinie znaleziono zwłoki Jolanty Gierek – siostrzenicy I Sekretarza KW PZPR na Śląsku Edwarda Gierka. Morderstwo to dla wielu stało się jednoznacznym dowodem politycznych motywacji mordercy. Tych było jeszcze kilka – niektóre z dat dokonania morderstw były znaczące w kontekście systemu socjalistycznego. Anna Mycek zginęła 7 listopada – rocznicę Rewolucji Październikowej. 22 lipca 1965 roku – w rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN - zginęła w Sosnowcu Jadwiga Zygmunt. 3 października 1968 zamordowano Jadwigę Sąsiek – ofiara wywodziła się z rodziny, w której dwóch członków było komendantami powiatowymi milicji, zaś jeden pracował jako dyżurny na komisariacie MO w Będzinie.
Inna hipoteza zakładała, iż morderstwa dokonywane w Zagłębiu miały podłoże seksualne. Świadczyć miał o tym fakt, iż ofiary odnajdywano obnażone od pasa w dół. Tej samej hipotezie przeczył jednak fakt, iż sprawca nie gwałcił ofiar – według majora Jerzego Gruby, który prowadził śledztwo, fakt ten sprawił, iż motyw seksualny zbrodni nie był zbyt prawdopodobny. Niezależnie od motywów działania, „Wampir” pozostawał nieuchwytny, pomimo działań milicji i SB.
W roku 1968 stało się jasne, iż śledztwo grupy operacyjnej „Anna” (nazwę grupy zmieniono bo morderstwie Jolanty Gierek) stanęło w miejscu. Milicja nie dysponowała jakimikolwiek dowodami rzeczowymi, mogącymi naprowadzić ich na trop „Wampira”. Zeznania świadków zaś były bardzo nieprecyzyjne – pozwalały jedynie na potwierdzenie, iż „Wampir” był mężczyzną. Brak postępów w śledztwie sprawił, iż milicja zwróciła się z apelem do społeczeństwa – 14 grudnia 1968 roku w gazetach pojawiło się obwieszczenie. W nim to milicja potwierdzała to, co społeczność miejscowa wiedziała od dawna – iż na terenie Zagłębia Sosnowieckiego grasował seryjny morderca kobiet. Oprócz tego, milicja zaoferowała milion złotych nagrody za wskazanie tożsamości „Wampira”. Apel okazał się być niezwykle skuteczny – prawie natychmiast po jego ogłoszeniu funkcjonariusze grupy „Anna”” zostali zasypani donosami i listami. Efekt był jednak odwrotny do zamierzanego - w wielu wypadkach informacje zawarte w donosach były zmyślone bądź bezużyteczne, zaś napływ korespondencji sparaliżował pracę operacyjną grupy „Anna”.
4 marca 1970 roku w Siemianowicach Śląskich odnaleziono zwłoki Jadwigi Kucianki. Była to już 14 ofiara przypisywana „Wampirowi”. Pomimo kilku lat śledztwa, milicja cały czas błądziła, nie będąc w stanie zidentyfikować sprawcy. W kwietniu w Komendzie Wojewódzkiej MO w Katowicach zorganizowano naradę, mającą na celu przedstawienie hipotez dotyczących „Wampira”. To właśnie na tej naradzie zdecydowano się w pełni przyjąć wątek seksualny jako główny motyw działania sprawcy. Poza tym, jednak, milicjanci oraz współpracujący z nimi psychologowie i psychiatrzy nie mieli pojęcia, kim mógł być „Wampir”. Wiele teorii dotyczących jego charakteru czy nawet sprawności fizycznej czy też seksualnej wzajemnie się wykluczało. Ze względu na własną niemoc milicja zwróciła się nawet o pomoc do zagranicznych ekspertów – podpułkownika doktora Manfreda Ochernala z NRD i doktora Jamesa Brussela z USA. Ich opinie, jednak, usunęły się niejako na drugi plan od listopada 1971 roku.
18 listopada 1971 roku na komendę miejską milicji w Siemianowicach Śląskich trafił donos, napisany przez Marię Marchwicką. W nim to kobieta prosiła stróżów prawa o ukaranie męża za znęcanie się nad rodziną i alkoholizm. 23 listopada do domu, w którym mieszkała Marchwicka zapukał sierżant Stanisław Pająk. Spisał on protokół, na podstawie którego prokuratura rozpoczęła śledztwo. Już wkrótce Maria Marchwicka zaczęła zeznawać. Z jej zeznań wyjawiał się obraz małżeństwa pełnego przemocy, gwałtów i upokorzenia. Według Marchwickiej jej mąż – Zdzisław – miał być również zamieszany w morderstwo Anny Mycek i Jadwigi Kucianki.
Rankiem 6 stycznia 1972 roku milicjanci aresztowali Zdzisława Marchwickiego w Siemianowicach Sląskich. Nie stawiał oporu – był nawet zaskoczony, iż do aresztowania go wysłano aż dwa samochody. Początkowo, prokuratura oskarża go o znęcanie się nad żoną i znieważenie funkcjonariusza milicji podczas interwencji z dnia 15 listopada. Wkrótce, jednak, Marchwicki oskarżony został o zbrodnie przypisywane „Wampirowi z Zagłębia”. Początkowo, Marchwicki nie przyznał się do winy. Jak twierdził, o zbrodniach wiedział, bo mówili o nich ludzie, a on sam ofiar nie znał. Nie przyznał się również do oskarżeń o znęcanie się nad rodziną. Przyznał się jedynie do kradzieży złomu o wartości 1500 złotych z kopalni „Siemianowice”, w której był zatrudniony. Przez następnych kilka miesięcy Marchwicki był wielokrotnie poddawany długim przesłuchaniom, zaś prokuratura wystąpiła również – z sukcesem - o przedłużenie mu aresztu. W areszcie do celi dokooptowywano mu często milicjantów grających niejako role zatrzymanych. Istnieją dowody, iż naciskali oni na Marchwickiego, chcąc wymusić od niego przyznanie się do winy. Po kilku miesiącach aresztu i ciągłych przesłuchań, Marchwicki w końcu przyznał się do dokonania morderstw. W późniejszym czasie zaprzeczał jednak, iż dokonał tych morderstw (na przykład, na protokole przesłuchania z 16 maja 1972 roku, w którym przyznawał się do dokonania zbrodni, na każdej stronie napisał Tak powiedziałem, ale to nie jest prawda), twierdząc, iż nigdy nie zabił żadnej kobiety, zaś o morderstwach wiedział od innych ludzi oraz od milicjantów, którzy go przesłuchiwali (była to prawda – milicjanci wielokrotnie opisywali Marchwickiemu szczegóły, w jakich ginęły kobiety). Dla milicjantów wywody te nie miały jednak znaczenia.
Wkrótce, milicja zarzuciła sieć. 23 maja 1972 roku aresztowany został Jan Marchwicki – brat Zdzisława. Dzień później aresztowano drugiego brata – Henryka. W lipcu aresztowana została siostra Marchwickiego Halina Flak. W listopadzie i grudniu dokonano dwóch kolejnych aresztowań – Józefa Klimczaka, partnera Jana Marchwickiego i Zdzisława Flaka – syna Haliny Flak. Władze przygotowywały się do przeprowadzenia wielkiego procesu, noszącego wszelkie znamiona procesu pokazowego. Oskarżenie tak wielu osób miało ukazać zgniliznę moralną panującą w rodzinie Marchwickich i ukazać, jaki wpływ miała ona na morderstwa popełnione przez Zdzisława. Nadchodzący proces przyciągnął uwagę opinii publicznej – z tego powodu zadecydowano, iż odbędzie się on w hali widowiskowej Domu Kultury Zakładów Cynkowych „Silesia” w Siemianowicach Śląskich. Składowi sędziowskiemu miał przewodniczyć sędzia Józef Ochman, zaś w roli oskarżyciela wystąpić prokurator Józef Gurgul, zastępując w tym Leszka Polańskiego, który odmówił udziału w procesie.
Proces „Wampira z Zagłębia” rozpoczął się 18 września 1974 roku. Na ławie oskarżonych zasiadło sześć wcześniej aresztowanych osób. Najcięższe zarzuty spoczęły na Zdzisławie Marchwickim, oskarżonym o 20 zabójstw i usiłowań zabójstw, znęcanie się nad rodziną oraz znieważenie funkcjonariuszy MO. Jana Marchwickiego oskarżono o zlecenie morderstwa Jadwigi Kucianki, podżeganie do zabójstwa, łapownictwo i demoralizowanie młodzieży. Henryk Marchwicki i Józef Klimczak oskarżeni został o współudział w morderstwie Jadwigi Kucianki i zacieranie śladów. Halinę Flak oskarżono o przyjmowanie rzeczy osobistych ofiar bez powiadomienia milicji i wyłudzenie zwolnienia lekarskiego. Na ostatnim oskarżonym – Zdzisławie Flaku - spoczął zaś zarzut kradzieży części samochodowych o wartości 9 tysięcy złotych, skradzionych z Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Tychach. Proces „Wampira” trwał do 28 lipca 1975 roku. Jego przebieg był szeroko relacjonowany w prasie – aczkolwiek w wersji odpowiednio „przyklepanej” przez cenzurę. Wiele zeznań świadków okazywało się niespójnych czy też wprost bezużytecznych. W wypadku dowodów rzeczowych nie było lepiej – jednym z dowodów miał być zegarek Jolanty Gierek, który Zdzisław Marchwicki miał rzekomo sprzedać na targu w Będzinie – problem w tym, iż żaden ze świadków nie rozpoznał w sprzedawcy Marchwickiego. Sam proces nie przebiegał również bezproblemowo – głównie z sprawą Jana Marchwickiego, który ze względu na fakt pracy jako kierownik dziekanatu Wydziału Prawa i Administracji na Uniwersytecie Śląskim miał dużą wiedzę na temat „przekrętów” związanych z uczelnią. Sam Jan Marchwicki przyjmował bardzo często łapówki, „załatwiając” dzieciom bogatych obywateli i bonzów partyjnych miejsca na studiach. Od roku 1962 był również Tajnym Współpracownikiem SB o pseudonimie „Janusz”, zaś jego celem była inwigilacja środowiska kościelnego. Z tego powodu Marchwicki często wykrzykiwał z ławy oskarżonych fakty niewygodne dla władzy, przez co był bardzo często usuwany z sali.
28 lipca 1975 roku odczytano wyrok. Sąd uznał podsądnych winnymi zarzucanych im czynów. Zdzisław i Jan Marchwiccy skazani zostali na karę śmierci. Henryk Marchwicki skazany został na 25 lat pozbawienia wolności, a Józef Klimczak na 12 lat. Halinę i Zdzisława Flaków skazano na 4 lata pozbawienia wolności. Apelacja do Sądu Najwyższego spełzła na niczym – wyroki na Zdzisławie i Janie Marchwickich wykonano przez powieszenie w Areszcie Śledczym w Katowicach 26 kwietnia 1977 roku.
Przez następne lata po procesie ukazało się wiele publikacji, mających na celu utwierdzenie społeczeństwa w przekonaniu, iż Zdzisław Marchwicki był „Wampirem z Zagłębia”. Wśród nich należy m.in. wymienić powieść Tadeusza Wielogławskiego Na tropach zabójcy czy też cykl reportaży sądowych autorstwa Barbary Seidler, które ukazały się na łamach Życia Literackiego. Pomocną rękę wyciągnęło również kino – 2 lipca 1982 roku miał swoją premierę film Anna i Wampir w reżyserii Jana Kidawy. Dopiero po upadku PRL pojawiła się możliwość jawnej dyskusji o tym, czy Zdzisław Marchwicki rzeczywiście był winny. Jednym z głównych kamieni milowych w tej dyskusji jest film dokumentalny Jestem mordercą... w reżyserii Macieja Pieprzycy z roku 1998. W jego produkcji brał również udział Henryk Marchwicki. Tuż przed premiera filmu, jednak, Henryk Marchwicki zmarł. Według wersji policji, pijany spadł ze schodów i złamał kręgosłup. Po tym miał wrócić do mieszkania, położyć się na łóżku i umrzeć we śnie. Śledztwo prokuratury rejonowej w Katowicach zostało umorzone ze względu na brak znamion popełnienia przestępstwa.
Wiele osób za najbardziej prawdopodobnego „Wampira” uważa Piotra Olszowego – chorującego na schizofrenię malarza, który w marcu 1970 roku zamordował własną rodzinę i popełnił s---------o przez samospalenie. Miał on być również autorem tzw. „Anonimów Tarnogórskich” - dwóch anonimowych listów wysłanych na milicję niedługo po zabójstwie Jadwigi Kucianki. Według analizy dr. Brussela, anonimy te zostały napisane przez prawdziwego „Wampira”. Hipoteza na temat Olszowego pozostaje jednak tylko hipotezą – najprawdopodobniej pełnej prawdy na temat „Wampira z Zagłębia” nie dowiemy się nigdy.
Przy pisaniu korzystałem z książki Przemysława Semczuka Wampir z Zagłębia.
#kronikakryminalnafranka #historia #historiajednejfotografii #polska #prl #seryjnimordercy #gruparatowaniapoziomu
Komentarz usunięty przez moderatora
@FrankJUnderwood: co za skur***łe czasy. Mania prześladowcza i ciągłe pompowanie balonika. Wieczne szukanie intryg, zmachów na władzę i przekrętów. Wszędzie gdzie się tylko da. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@Gluptaki: wypisz wymaluj czasy obecne
@RepsForJesus: wcale nie miałem tego na myśli ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Amerykaamerykapolandgud: Może dlatego, że to seryjny morderca i tak na przyszłość dla biegłych psychiatrów żeby przybliżyć cechy takiego człowieka zapisane w twarzy ale to raczej mocno naciągana teoria, myślę, że to po prostu trofeum dla śledczych.