Wpis z mikrobloga

Co za dzień...
Zaczęło się od tego, że się nie wyspałam, bo w nocy obudził mnie deszcz. Poranek nie był piękny, pogoda iście jesienna. Padało i wiał zimny wiatr, a termometr wskazywał już 17 stopni. Pomimo dużej ilości czasu, oczywiście coś zapomniałam i musiałam się wracać, przez co uciekł mi autobus spod nosa (bardziej z winy świateł na przejściu, bo do tego miejsca dobiegłam z dobrym zapasem czasu). Gdy czekałam na kolejny transport, podjeżdżający na przystanek autobus pechowo wjechał w kałuże i całą mnie ochlapał. Dojechałam na miejsce przesiadki, a tam okazało się, że poprzedni bus (na który nie zdążyłam) zepsuł się po drodze. Na kolejnym przystanku jakiś stary facet zaczął mi się żalić na ochronę zdrowia, gadając po prostu bzdury (twierdził, że jego żonę mógł uleczyć tylko homeopata - zastrzykami w du... pupę). Przykro mi bo słuchałam o swoich koleżankach i kolegach po fachu, utarte schematy. Do tego jeszcze zmokłam, bo przez wiatr wykręcało mi parasol. Kolejnym miłym etapem był półtoragodzinny egzamin z samych ustaw prawnych, których wkucie dla mnie na blaszkę, było istną katorgą (nie jestem umysłem humanistycznym). Dostałam też przykrą wiadomość o kimś z bliskich, kogo czeka poważna operacja. Wracając do domu utknęłam autem w korku. Lody zakupione w sklepie się rozpuściły. A cały dzień zakończył się z ostatniego przemęczenia - błogim snem i właśnie znów obudził mnie deszcz, więc stwierdziłam, że się wyżalę.
Tak o to minęły moje 29 urodziny. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Mirki! Pijcie ze mną kompot i dajcie parę plusików na pocieszenie, że już taka stara dupa jestem.
Dziękuję. Dobranoc.
#gorzkiezale #gownowpis #urodziny troszkę #medycyna #atencyjnyrozowypasek
  • 3