Wpis z mikrobloga

tyry tyrytyry tyrytyry!

Zagrać w ciekawą grę w uniwersum Pieśni lodu i ognia? Brzmi dobrze! Ponoć nie ma jednak dobrego tytułu do wyboru w tym przypadku. Jest co prawda produkcja od TellTale, ale szału nie robi. Szału według prasy nie robi też gra od francuskiego Cyanide, wydana w 2012 roku - Game of Thrones (RPG). Czy aby na pewno? Erpeg gorszy od Gry o Tron od TellTale? I to stworzony przez Cyanide, które ciągle jest łączone ze zrobieniem następcy Vampire The Masquerade: Bloodlines? Interesujące! Przyjrzyjmy się temu z bliska.

Najlepiej napiszę to od razu - to nie jest gra dla tych, co cenią sobie dobrą walkę lub rozwój postaci w #crpg. Nope.

Jednak te osoby, które lubią dobrą fabułę w grze, winny zwrócić na ten tytuł szczególną uwagę. Historia zaczyna się następująco. Minęło 15 lat od czasu rebelii w wyniku której obalono ród Targaryen. Na tronie Siedmiu Królestw zasiada Robert Baratheon, królową jest Cercei Lannister. Wydarzenia sprzed 15 lat spowodowały, że jeden z protagonistów wstąpił do Nocnej Straży i spotykamy go właśnie w jej głównej siedzibie - Czarnym Zamku. Tą osobą jest Mors Westford.

Zanim jednak przejdziemy dalej, trzeba będzie poświęcić trochę czasu przy kreacji postaci. Nie zmieniamy wyglądu zewnętrznego, postacie w grze mają już swoje miejsce w tym świecie wraz z bagażem historii. Dostosowujemy przede wszystkim to, w jaki sposób będziemy walczyć podczas przechodzenia gry. A odbywa się to wszystko tak - najpierw wybieramy klasę postaci, gdzie nie mamy wiele informacji o nich, bo reszta jest dopiero na kolejnych ekranach ( ͡° ͜ʖ ͡°) Następnie jest 5 najważniejszych cech postaci w skali 1-10, gdzie bawimy się cyferkami, by mieć trochę lepsze możliwości w walce w pewnych miejscach. W kolejnym ekranie mamy drzewko z 14 umiejętnościami specjalnymi, ale to iluzja. Tak naprawdę dzielą się one następująco: obrażenia, wydłużone obrażenia, przerwanie - wszystko obszarowe bądź nie, wsparcie i pasywne. Dalej są 4 grypy umiejętności: broń sieczna (+15% przeciwko zbrojom lekkim), broń obuchowa (+15 - ciężkim), broń kłująca (+15% - średnim) i trzy rodzaje zbroi, no zgadnijcie jakie ( ͡º ͜ʖ͡º). Ostatni ekran jest najciekawszy. Możemy dobrać sobie bonusy z jednej strony i kary z drugiej w ten sposób, by nasza postać była bardzo dobra w jednym kosztem drugiego. Przypomina mi to traits z Fallouta i quirks z Wasteland 2. Dodatkowo w trakcie przygody możemy uzyskać dodatkowe pozytywne bonusy, jeżeli się spiszemy w czymś. Znaczna część z nich jest ukryta i by je zdobyć, trzeba np. pokonać wszystkich wrogów w pewnych okolicznościach.

Mors jest twardzielem i oddanym bratem z Nocnej Straży. Cieszy się szacunkiem samego dowódcy - Jeora Mormonta, który nie tylko wygląda jak postać z serialu, ale jest też grany przez tego samego aktora. W tym względzie gra o Cyanide prezentuje się gorzej niż ta od TellTale. Mamy tutaj jeszcze Lorda Varysa granego przez aktora z serialu i Cersei, która z kolei grana jest przez inną aktorkę (ale nie słychać wielkiej różnicy). Z kolei u TellTale jest cała plejada gwiazd - Tyrion, Cersei, Margaery, Ramsay, Jon Snow i Daenerys. Wszyscy grani przez aktorów z serialu. Produkcja od TellTale zaczyna się wspaniale. Muzyka jest bardzo dobrze dobrana, pierwszy odcinek otwiera efektowne intro rodem z serialu, wygląda to świetnie. Gra od Cyanide, cóż. Mamy charakterystyczną muzyczkę, skromne intro z narracją Lorda Varysa... i to tyle. Grafika nie prezentuje się najlepiej. Tekstury są takie sobie, wiele assetów i modeli postaci się powtarza, część lokacji jest ciemna i niewiele w nich widać. Voice Acting postaci pobocznych jest często bardzo kiepski, u TaleTell zawsze dobry. Podczas gry natrafiłem też na dziwny bug - w paru miejscach musiałem baaaaaaaaardzo powoli się odwracać postacią, bo inaczej mi ona "przeskakiwała" część obrotu. Zdarzyło mi się też kilkukrotnie spotkać nieoczekiwanie z pulpitem podczas zabawy. Generalnie czuć, że gra się jakby ledwie trzyma w sobie pod spodem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ale to tylko jedna strona medalu. Art style w grze bardzo dobrze oddaje klimat uniwersum Pieśni lodu i ognia. Szczególnie świetnie prezentuje się uzbrojenie. Prawa do serialu uzyskano podczas produkcji gry i dosyć późno, zatem wiele miejsc i postaci bardziej nawiązuje do książki np. Mole's Town, które składa się z kilku zaledwie domostw, bo większość miasteczka jest ukryta pod ziemią, czyli inaczej niż w serialu. Wygląda to wszystko o wiele lepiej niż u TellTale, zresztą jest to ciekawy temat. Grafika zarówno tam jak i u Cyanide nie prezentuje się szczególnie okazale. Jednak w tej ostatniej wszystko tworzono od zera i konsekwentnie w duchu książki i serialu. U TellTale gry często mają pewną komiksową grafikę, która idealnie tuszuje niedostatki silnika gry i oprawy wizualnej. Jednak przy Grze o Tron postanowiono urealnić całość oprawy, co wyszło fatalnie. Wciąż widać charakterystyczną kreskę z tych gier, a jednocześnie brzydko to wygląda. Szczególnie fatalnie to wyszło przy postaciach z serialu. No po prostu nie mogę brać na poważnie komiksowego Ramsey'a, który w dodatku ledwie wygląda jak ten z produkcji HBO. W świecie Gry o Tron toczy się często subtelna walka o władzę. Tymczasem ekspresja postaci przy dialogach jest bardzo, bardzo daleka od subtelności. Dochodzi do przekomicznych sytuacji, gdzie Mira Forrester chodzi ciągle naburmuszona, bo inaczej nie da się zrobić. Każdy zresztą jest tam bardzo zły, bardzo szczęśliwy, bardzo naburmuszony, bardzo zmartwiony itd. Zdecydowanie lepiej to wygląda u Cyanide. Zarzucić w tym przypadku można tylko ograniczoną liczbę animacji przy dialogach.

To jednak nie wszystko. Jak tylko dostajemy Morsa w swoje ręce, to szybko dojdzie kolejna zaleta - możemy się swobodnie przemieszczać po LOKACJACH. Niby oczywiste, ale u TellTale możemy tylko zrobić parę kroków w nielicznych momentach, gdzie niczego ważnego nie robimy, ani niczego nie jesteśmy w stanie zobaczyć. U Cyanide zwiedzamy takie miejsca jak Czarny Zamek, Królewska Przystań, Mole's Town i jeszcze kilka innych. Nie ma tutaj jednak elementu eksploracji, bowiem lokacje są dość ograniczone rozmiarem. Ma to swoje uzasadnienie, bowiem cała gra jest skupiona wokół fabuły i jej służy.

Po pogadance z Jeorem Mors rusza załatwić sprawy Nocnej Straży. Wkrótce dostaje on jednak list od swojego dawnego druha i prawej ręki króla - Jona Arryna. Czegóż może on chcieć od Morsa? Co jest takiego pilnego w tej sprawie? Dlaczego akurat zwraca się do niego? Kim jest Mors Westford?

W kolejnym rozdziale sprawy jeszcze się komplikują. Poznajemy tam drugiego z protagonistów - Alestera Sarwycka. Jest on najstarszym synem lorda Riverspring i właśnie przybył do swojego domu po długim pobycie na innym kontynencie - Essos. Powód wizyty jest smutny, zjawił się on bowiem na pogrzeb swojego ojca, który miał zostać zamordowany. W dodatku młodszy brat zaginął, a siostra ma wyjść za znienawidzonego bękarta, który ma dzięki temu zająć miejsce lorda. Żeby był ciekawiej - ma on błogosławieństwo nie kogo innego jak samej królowej Cersei, Sarwyckowie to bowiem wasale Lannisterów. Alester nie jest jednak zwykłym rycerzem. Jest kapłanem Pana Światła - R'hllora, religii, która jest obca w Westeros. A wiecie, jak długo nie było naszego bohatera w Riverspring? 15 lat.

Fabuła gry jest opowiadana w interesujący sposób. Początkowo wydarzenia z perspektywy Alestera dzieją się przed wydarzeniami z rozdziałów Morsa. Rozdziały poświęcone jednemu przeplatają się z rozdziałami drugiego, stopniowo układając się w jedną całość. Podobny zabieg został już swego czasu wykorzystany w grze Betrayal at Krondor. Spisał się tam znakomicie i nie inaczej jest tutaj. Historia powoli odsłania kolejne tajemnice, postacie giną, walczą, triumfują, przegrywają. Zdrada, honor - wszystko miesza się w sieci intryg, które sięgają coraz dalej, aż po sam tron. Fabuła w grze jest fenomenalna i opowiedziana w bardzo umiejętny sposób. Widać też, że twórcy gry mieli własny pomysł na historię, którą umiejętnie wkomponowali w świat Gry o Tron. Zupełnie inaczej niż w produkcji TellTale, gdzie Forresterowie to kalka Starków, wątki Miry i Ashera prowadzą do niczego, a dzieje bękarta tego rodu na czele z armią umarlaków to jakieś nieporozumienie. W dodatku pełno jest tam idiotycznych decyzji, na które nie mamy wpływu, luk fabularnych i tanich chwytów, a nasi bohaterowie mają się źle po to tylko, by dalej mieć się gorzej. Tutaj nie ma w ogóle porównania. Gra od Cyanide jest absolutnie lepsza pod tym względem. Miała ona też wsparcie przy powstawaniu scenariusza udzielone przez samego George'a R.R. Martina. Fabuła przedstawiona jest w brutalnym świecie i sama obfituje w tragiczne wydarzenia, traktuje odbiorcę jak dorosłego i staje na wysokości zadania. Jedyną wadą jest to, że musi się ona rozkręcić, ale bez budowania napięcia w początkowych rozdziałach nie miałaby ona takiej siły w późniejszych partiach gry.

Alester i Mors nie są bezbronni wobec przeciwności losu. Gdy sytuacja tego wymaga, są oni świetnymi wojownikami. Mors jest bardziej nastawiony na siłę i zadawanie przeciwnikom ran. Alester na zręczność. Walka to RTwP (buuuu!). A właściwie - RT(wP), ponieważ nie ma tutaj pauzy, a tylko mocne spowolnienie czasu (dla niewtajemniczonych – real time with pause, walka podobnie jak w Baldurze, Kotorach). Nie mamy tu też charakterystycznej dla świata fantasy wszechobecnej magii. Mało tego - zwykłe ciosy nie robią wiele szkody. Wszystko opiera się na łączeniu efektów w ten sposób, by uzyskać jak największy bonus do obrażeń. Pamiętacie te +15% przeciwko danemu rodzajowi zbroi przy użyciu odpowiedniej broni? Dodajemy do tego odpowiednie efekty umiejętności specjalnych np. krwawienie plus jeszcze coś z bonusem do krwawienia i jeszcze dajemy sobie przy tworzeniu postaci stały bonus przy krwawieniu i mamy już ładne obrażenia. Ale to nie takie proste z paru powodów. Mamy mocno ograniczoną ilość życia, wróg też, ale jest go zwykle więcej niż nas. Dodatkowo korzystanie z umiejętności specjalnych kosztuje energię (z wyjątkiem pasywnych), która się powoli odnawia podczas walki. Wróg może też korzystać ze swoich umiejętności specjalnych, a jak nas oszołomi i walnie krytyka, to pół życia odjęte z mig. Możemy to jednak powstrzymać dzięki umiejętnościom związanym z przerwaniem. Przypomina to trochę system znany z batmanów - wróg chce skorzystać ze swojej umiejętności specjalnej, ale korzystamy ze swojego przerwania i mamy go przez chwilę na widelcu. Jeżeli nie zabraknie nam energii. To wszystko sprawia, że choć walka jest prosta, to wymaga ona od nas skupienia i dostosowania się do sytuacji.

Jak już wspominałem w jednym z wpisów RTwP ma tę nieliczną zaletę, że możemy sobie pooglądać naszych wojaków w efektywnej walce. Tutaj zrobiono to o tyle dobrze, że z jednej strony animacje umiejętności specjalnych różnią się od siebie i wyglądają okazale, a z drugiej strony nie ma tu przesady w postaci np. dolatywania wojownika przez pół mapy do przeciwnika, czy jakichś strzał nie wiadomo skąd. Zwykle kontrolujemy do dwie postacie, wrogów zaś jest do czterech osób, przez co walka jest czytelna i można ją łatwo kontrolować. Zwykle, bo jak jest starcie 4 na 4 to odpala się cosietudziejenicniewidze.jpg i wdaje się chaos. Na szczęście ma to miejsce rzadko. Cyanide zdaje się wiedzieć, że walka nie mocnym punktem w tej grze, przez co potyczek podczas naszej przygody nie ma zbyt wiele. W zasadzie są tylko dwa momenty, gdy dłużej walczymy, a tak starcia trwają krótko i możemy iść dalej ze swoimi sprawami. Brak zalewu trashmobu - popieram. Są też obecne efektowne animacja finisherów, które pojawiają się jednak bardzo, bardzo rzadko. Sprawia to, że się w ogóle nie nudzą.

Możemy w walce korzystać z mikstur. Mamy miejsce na 4 fiolki z nimi, które mają do 4 użyć w walce. Mikstury trzeba uzupełniać u alchemika i część z nich sporo kosztuje. Dzielą się one na wzmacniające naszą postać, trucizny i ogień którym możemy podpalić miecz, tudzież Smoczy Ogień, który jest skuteczny, ale też BARDZO drogi.

Normalny poziom trudności jest dobrze zbalansownany, potyczki wymagają skupienia, a jednocześnie trwa to szybko. Jeżeli nie lubimy takiej walki, to najlepiej wybrać najłatwiejszy poziom, tam wszystko trwa jeszcze szybciej i nie trzeba się nic starać. Nie za bardzo rozumiem idei najwyższego poziomu trudności. Dodaje on więcej zdrowia przeciwnikom, przez co jesteśmy dłużej w walce. Część umiejętności specjalnych jest wyraźnie lepsza od innych i musimy je ciągle stosować na przeciwnikach. Widzę bardzo mały sens w inwestowanie swojego czasu w system, który jest bardzo prosty i koncentruje się na pozbawieniu przeciwników ton ich życia. Lepiej zagrać w coś z porządną walką.

Nie samym rozwalaniem przeciwników gra żyje. Podczas naszej przygody natrafimy również na questy poboczne. Są one bardzo proste w swojej konstrukcji, ale część z nich ma swoje konkluzje w późniejszych rozdziałach, ładnie wpisuje się w całość opowieści i nie zajmuje nam za wiele czasu, nie ma tu czegoś w rodzaju "dej mi 10 skór antylopy, o wielki bohatyrze!". Nasi protagoniści mają też specjalne "moce". Mors jest wargiem i może przejmować kontrolę nad swoim psem. Daje mu to możliwość znajdywania poszczególnych osób po zapachu, odnajdywania ukrytych przedmiotów i złota, wreszcie zabijania pojedynczych osób w przydługiej animacji z szybkim klikaniem w przycisk myszy jakby nie było jutra. Pies pomaga nam też w walce i jest temu poświęcone całe osobne drzewko umiejętności. Alester zaś używa ognia. Może dzięki niemu odkrywać ukryte przejścia, przedmioty, złoto i wykorzystywać go w walce. Także tu jest osobne drzewko umiejętności. Skoro o przedmiotach mowa - w grze kwestia pieniędzy, gdzie jeden złoty smok to 210 srebrnych jeleni, a jeden srebrny jeleń to 56 miedzianych pensów, jest rozwiązana bardzo dobrze. Nigdy nie miałem ich za wiele i zawsze się przydawały. Jednak na większe zakupy można sobie pozwolić dopiero pod sam koniec. W grze nie ma wiele c&c (wyborów i ich konsekwencji), ale jeżeli są, to niemal zawsze konsekwencje pojawiają się w dalszych rozdziałach, co cieszy, bo trzeba swoje decyzje przemyśleć.

Tempo gry jest bardzo dobre. Jak już wspomniałem - wszystko skupione jest na wątku głównym. Zadania poboczne i walka stanowią urozmaicenie, ale nie rozpraszają. Lokacje są na tyle duże, by miały w sobie kilka zakamarków, ale też na tyle małe, by po nich nie błądzić. Od czasu do czasu zajmować nas może zbieranie lootu, odkrywanie ukrytych przejść i przedmiotów, walka na arenie, rozwój postaci i kupowanie lepszego sprzętu. Dopiero pod sam koniec gry widać spadek jakości w tej kwestii. Zadania poboczne są na drugim końcu mapy, kiedy czeka na nas pilnie wątek główny, a walki w ostatnim rozdziale jest zbyt wiele.

Alester i Mors zapadli mi mocno w pamięci. Są to postacie tragiczne, które wiele przeżyły w przeszłości i muszą się zmierzyć z kolejnymi czekającymi ich wyzwaniami. Aktorzy dostarczający im głosu spisali się znakomicie. Niewątpliwie pomógł też wysokiej jakości scenariusz, lepszy niż historie z ostatnich sezonów serialu. Dobrze wypadli też antagoniści. Są cztery zakończenia przygody i wszystkie prezentują się znakomicie i są satysfakcjonujące.

Jeżeli ktoś jest fanem książki lub serialu, to warto zainteresować się tą grą. Tak samo jest ona godna polecenia dla wszystkich storyfagów, nawet jeżeli nie znają tego uniwersum, bowiem wbudowany Kodeks wszystko ładnie i klarownie wyjaśnia. Reszta nie ma tu zbytnio czego szukać.

Zatem - czy ta gra jest gorsza od produkcji TellTale? TOP KEK - NIE xD Wręcz przeciwnie - nie tylko jest lepsza, ale wgniata ten gniot w ziemię. Jeżeli zaś chodzi o rokowania co do kolejnych gier rpg od Cyanide - mechanika gry wymaga jeszcze wiele, wiele pracy. Może z większym budżetem są oni w stanie zrobić lepszą grę pod tym względem.

Co prowadzi mnie do refleksji - czy nie lepiej by było, gdyby zamiast #crpg Cyanide zrobiło przygodową grę akcji (action-adventure) tak jak np. Dark Earth? Moim zdaniem dzięki temu nie musieliby głowić się przy tym, jak zrobić rozwój postaci i mogliby w zamian dopracować walkę. Postąpiono jednak inaczej.

#lisaroscontent #gry #crpg #rpg #got #graotron #walloftext

* Wizardry 8
* Betrayal at Krondor
* Alpha Protocol
* Mass Effect 3 i BioWare
* Unreal Tournament
* Legend of Grimrock 1
* NOX
* Mass Effect 2
* [Dark Earth](http://www.wykop.pl/wpis/20332815/skonczylem-dark-earth-i-to-nie-raz-ʖ-wpis-nie-zaw/)
* Ultima 1
* Aliens vs Predator 1
* [Birthright: The Gorgon's Alliance](http://www.wykop.pl/wpis/17501657/mirki-znaja-birthright-the-gorgon-s-alliance-ʖ-je/)/)
* Binary Domain
* Gra o Tron TellTale
* Mass Effect 1
* Underrail
* Legacy of Sorasil
* Star Wars: Jedi Knight: Mysteries of the Sith
* Star Wars Dark Forces 2/Jedi Knight
* Star Wars: Dark Forces

[Co można nazwać grą crpg?]( http://www.wykop.pl/wpis/22375747/co-mozna-nazwac-gra-crpg-po-kolejnym-wykolejeniu-d/)
O eksploracji w grach
** Czy klasyczne crpg mogą się sprzedawać lepiej i czego im brakuje
Lisaros - tyry tyrytyry tyrytyry! 

Zagrać w ciekawą grę w uniwersum Pieśni lodu i ...

źródło: comment_97OgP2DUELuyIG0uPQrbybIM08KbfTSK.jpg

Pobierz
  • 13
@Lisaros: OMUJBOSZ GOT RPG! A ja chciałem przescrollować tę ścianę tekstu jak idiota.

Podsumowałbym tę grę w jeden, prosty sposób: Produkcja fanowska. Serio, to bardziej wygląda, jakby grupa fanów GoT i entuzjastów RPG, będących jednocześnie programistami, grafikami itp. postanowili wydać grę obsadzoną w uniwersum ASOIAF. Stąd przestarzała grafika, Martin w roli meastera, słaby voice-acting (prawdziwym symbolem tego jest JEDEN aktor, który udawał kilkuosobową gawiedź dopingującą walki na arenie), mało (8) lokalizacji,
@Mongrel: prawda, nie da się ukryć, że gra fabułą stoi, ale za to w tym elemencie jest bardzo, bardzo mocna. Generalnie teraz wolę gry, które w jakimś elemencie się wyraźnie wyróżniają, mogą mieć nawet poważniejsze wady, byle tylko nie ginęły w gąszczu wielu podobnych do siebie produktów.

Niemniej jednak jak już wspomniałem ciesze się, że oprócz dobrej fabuły tempo gry jest dobre, nie ma łażenia za bzdurami, walki są szybkie, a