Wpis z mikrobloga

  • 1000
#niemoje
Dzisiaj o tym, jacy to w ratownictwie jestesmy nieczuli, żle traktujemy ludzi , nic nam się nie chce i w ogóle szkoda gadac.

Jedziemy sobie na spokojnie z chłopczykiem do SOR szpitala dziecięcego. Mama w aucie za nami. Descz leje. Wiatr hula. Pogoda pod psem.
Podjeżdżamy pod szlaban, grzecznie czekając, aż nam Pan Szlabanowy otworzy. I nagle patrzę - 10 metrów dalej ktoś uciska starszemu panu klatke piersiową. Dziecko na pokładzie, ale przecież normalne, że się zatrzymujemy.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry - odpowiada masujący. Podnosi głowę - Aaa, to ty, cześć. Szedłem z pracy, patrzę człowiek leży. Zatrzymany, to masuję .
Ordynator SOR to był. Nie obchodziło go, że kleczy w błocie, że nie ma rekawiczek, że jest w prywatnych ubraniach, że może spieszy się gdzieś, że przecież jest juz PO pracy. Klęknął, zaczął RKO.
Nadjechaliśmy.
Deszcz leje. Błoto wszędzie. Intubacja z dupą w błocie, deszczem w oczach, wiatrem we włosach. Zaglądam - nic nie widzę, ładuję więc rurkę krtaniową.
W międzyczasie kolega ordynator uciska klatkę, ratownik zakłada Combo, drugi prosi CPR o drugi zespół, na noszach leży przecież 9ciolatek, przerażony zdarzeniem. Ktoś musi z nim zostać. Zostaje ratownik.
I nagle wokół roi się od ludzi. Nie, nie są to przypadkowi przechodnie chcący pomóc.
To ratownicy i lekarze z sąsiednich szpitali. Taka w nas znieczulica ;).
Jeden z ratowników szedł też już do domu. Zobaczył nas, zrobił w tył zwrot, pobiegł po posiłki. Posiłki przybyły.Ratownicy, lekarze z dwóch sąsiadujących szpitali. Na haslo - reanimuja na zewnatrz - przyszli pomóc.
Ktoś uciska, ktoś na moje polecenie defibryluje. Podajemy adrenalinę. Lekarze ze szpitala dziecięcego zabierają na swój SOR dziecko z karetki. Nie zbierają wywiadu . Wystarczy im, że krzyknęłam znad worka Ambu, że dziecko jest po omdleniu w szkole. Widzą, że priorytet jest inny w tej chwili. Nawet nie zauważam, kiedy dziecko jest juz w SOR.

Pacjent ma PEA, za chwilę znowu migocze, znowu strzelamy. Znowu adrenalina.
Deszcz leje, wszystko mokre i ubłocone, łącznie z nami. Ale jest super. Każdy wie, co ma robic. Każdy, ten znienawidzony przez pacjentów pracownik SOR, który w mediach zasze jest nieczuły, nic nie robi albo śpi ( według pacjentów i pismaków) , wybiegł na deszcz, bo była taka potrzeba. Każdy chciał pomóc. I pomógł. Wszystko idzie sprawnie.
Nie uzyskujemy powrotu tętna , ani rytmu zatokowego. Wspólnymi siłami zakładamy więc LUCASA. Wózek jeżdżacy pojawił sie jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Pacjent ląduje na wózku, Lucas pracuje, ktoś przejmuje ode mnie worek. Pojechali przez descz. Sor jest kilkadziesiąt metrów dalej
Cóż, pozostało mi tylko posprzatac na miejscu :D.

Drugi zespól dojechał po wszystkim.

Podjechaliśmy na SOR dziecięcy, napisałam papiery dziecka.
Przejechaliśmy na SOR dorosły, napisałam papiery dorosłego.
Pacjent już bez LUCASA, zaintubowany, opracowywany, z rytmem zatokowym.

I tak sobie pomyśłałam. Nikt o nas nie napisze. Nie dadzą nam medalu od wojewody. Może gdybyśmy byli strażakami ... ;).

Piszą tylko wtedy, kiedy mogą na nas nawrzucać, zwykle niesłusznie i niesprawiedliwie.
Postanowiłam więc, że ja napiszę . I podziękuję wam wszystkim, którzy byliście w pracy w szpitalu i po pracy i pomogliście nam. Przyszliście.
W takich chwilach czuję, że nasza praca ma sens.

Źródło: https://www.facebook.com/typowydyzur999/
#999 #truestory #ratownikmedyczny #medycyna
  • 92
  • Odpowiedz
Już myślałem, że wyborna #pasta i kończyć się będzie tym, że matka (jadąca za karetką) poganiała ich klaksonem, bo przecież jej synek bez opieki w ciepłej i suchej karetce leży
Niejeden by się po pokoju przeszedł po przeczytaniu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Korba112: Nie uzalaj sie tak bardzo bo nikt normalny na was nie pluje, a duza wiekszosc bardzo szanuje. Pracujesz z ludzmi wiec zawsze znajdzie sie ktos kto ma jakies wonty.

I nie przesadzaj z ta pogoda, bo tysiace ludzi pracuje przy przeroznej pogodzie w zimnie, upale i deszczu. Jak raz na jakis czas zmokniesz to sie nie rozpuscisz.
  • Odpowiedz
@Mordechaj_Szekle: Prawda? Wiadomo, że jeden człowiek nie może odpowiadać za chamstwo w całym swoim zawodzie, ale patologia chamstwa, buractwa, braku elementarnego szacunku do chorego i bezbronnego człowieka, bo umówmy się, najwięcej obrywają staruszkowie bez rodzin, bo nikt ich awanturą nie obroni, przekracza wszelkie granice - sorry, ale żadna niska pensja tego nie tłumaczy. Zresztą w tym kontekście bawi mnie płacz polskich lekarzy i pielęgniarek na emigracji, gdzie "typowe polskie leczenie"
  • Odpowiedz
@zima65: Sadząc po blogach lekarzy - tak, pilnują. Znajomy bloger anestezjolog bardzo narzekał przez pierwszy rok, teraz już tylko wzdycha, że mu nie wolno krzyczeć na otyłego pacjenta, że jest za gruby do operacji, bo się jeden z drugim poskarżył i dostał ochrzan od koordynatora. :)
  • Odpowiedz