Wpis z mikrobloga

Tl; dr


W mojej rodzinie nigdy nie działało wszystko na tip top. Nie było alkoholu, bicia czy takiej typowej patologii (choć w sumie wielokrotnie od ojca dostałam, ale nie było to katowanie), ale zawsze były krzyki, awantury i kompletny brak zrozumienia. Niektórzy powiedzą, że to normalne, ale to jest dysfunkcja, która mocno na mnie wpłynęła. Do tego dochodziło ubóstwo i wykluczenie społeczne - rodzice nie mieli znajomych, bo wychodzili z założenia, że ich na nich nie stać. Ja też miałam ograniczane kontakty z rówieśnikami, byleby nie narazić ich na koszta - jedyne kontakty społeczne jakie mialam to w zasadzie te rodzinne.
Zamieszkałam z niebieskim i chyba nieświadomie przeniosłam do naszego domu postawy wyniesione z mojego rodzinnego - roszczeniowość, krzyki, wieczne niezadowolenie. "No jak robisz?!", "możesz uwazac?!", "czy ty jesteś normalny?!". Te teksty i ten ton wychodziły ze mnie jak odruch bezwarunkowy. Niebieski miał już dość, a ja stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić, bo go stracę.

Pracuję sama nad sobą, ale planuję iść z tym na jakąś grupę DDD (dorosle dzieci z rodzin dysfunkcyjnych), myślę że się przyda.
Ostatnio pomyslalam ze kiepsko mi idzie z pracą nad sobą, choć nie mówiłam tego na głos. I wczoraj niebieski powiedział mi, że widzi jakie postępy robię, że zanim coś powiem, to widać ze dobieram słowa, zamiast rzucać te, które mogłyby zranić. Że już się nie rzucam tak i nie jestem agresywna.
Nie pamiętam, co mnie ostatnio tak bardzo podbudowało.

Takie trochę #chwalesie i jednoczesnie #gorzkiezale. Musiałam to z siebie wyrzucić

  • 19
@pekmem: Musisz zrozumieć, jak bardzo masz namieszane w głowie. Gdy dziecko spotyka się pierwszy raz z jakimś aspektem życia, utrwala się w nim pogląd, że taki stan rzeczy jest naturalny - podświadomie. Matka drze się na ojca o byle gówno - ty też pewnie będziesz. Tak będzie dopóki nie zaczniesz sobie tego uświadamiać. Łatwo napisać, ale bardzo trudno zrobić. To nie jest zadanie na dwa tygodnie. Jeśli naprawdę chcesz się zmienić,
@StaryZdzich wiesz, byłam juz na psychoterapii. Z trochę innym problemem, ale byłam. Nigdy nie czułam się gorzej, po kilku sesjach pierwszy raz miałam myśli samobójcze. Nie jestem do czegoś takiego zbyt optymistycznie nastawiona

@Irie_ mam nadzieję :) już widzę wiele kolejnych rzeczy, nad którymi muszę popracować, mam masę efektów juz po tym, co teraz wypracowalam (np nie mam już potwornych bóli głowy, odkąd zaczęłam pracować nad emocjami).

@mahisna ja tez nie bylam
@pekmem: co? Jesteś pewna, że to była polecana osoba z doświadczeniem i odpowiednim wykształceniem? Mojemu niebieskiemu terapia zajebiście pomogła, chociaż miał kilka momentów, gdzie sam coś musiał przetrawić i przełamać się z czymś, ale nie aż tak...