Wpis z mikrobloga

Sprawa jest taka, mieszkam w bloku i okno mojej sypialni wychodzi na drugi blok (kto by pomyślał, nie?). A tam, naprzeciwko jest mieszkanie, które wygląda jak #!$%@? akwarium. Cała ściana okien, bez żadnych zasłonek, żaluzji, firanek, kwiatków – bez niczego. Z poziomu mojego łóżka widać tylko wiszącą tam pod sufitem kulę światła. Nie wiem ile tam lumenów #!$%@? z tego mini słońca, ale założę się, że dużo, bo gdybym nie zasłaniał moich okien jak się da, to miałbym w nocy jasno jak w dzień. No to zasłaniam, ale i tak ten rozbłysk atomowy napełnia mi pokój poświatą. #!$%@? mnie to, ale i zacząłem być ciekaw, czemu tam światło świeci o drugiej, o trzeciej w nocy, a często do rana. Zacząłem snuć hipotezy. Np. że jest tam agencja towarzyska i lacha jest robiona pod tym lampionem 24/7.

A może jest tam hodowla roślin prawem wzbronionych. #!$%@?łem się jeszcze bardziej, bo łatwiej znieść niedogodności, kiedy mają jakiś sens, a ja go nie znam. W końcu stał się cud, pierwszy raz zobaczyłem tam człowieka. Wyszedł na balkon, jakoś późno po południu. Wyglądał na jakiegoś informatyka (to szczególne #!$%@? w wyrazie twarzy, które paradoksalnie łączy się z wyglądem człowieka rozumnego). Zamulony rozejrzał się dookoła i zniknął w swoim terrarium – zapewne wygrzewać się pod tą #!$%@?ą lampą. Będę musiał zagadnąć do niego przy najbliższej okazji, czy nie mógłby swojej supernowej czymś #!$%@? trochę przygasić, ale nie obiecuję sobie po tym żadnego sukcesu. Chyba zakleję swoje okna aluminiową folią do pieczenia. To jest moja #!$%@? – ta najdelikatniejsza. I cały czas kołacze mi się pytanie: dlaczego?

#pasta
  • 3