Wpis z mikrobloga

Czy wiecie, że naród czytający najwięcej książek per capita mieszka na mroźnej północnej wyspie niemalże pozbawionej drzew?

Miłość do książek kształtowała się w nich przez pokolenia. Zimy na Islandii nie są zbyt dobre dla ludzkiej psychiki. Przez cały grudzień i styczeń światło dzienne rozprasza mroki przez zaledwie 3–4 godziny, a na północnych fiordach słońca można nie ujrzeć nawet do marca. Przez pokolenia Islandczycy wyławiali drewno głównie z morza, więc o rozpaleniu wielkich ognisk można było zapomnieć. Źródłem światła były płomienie z małych lamp zasilanych rybim olejem.

Tak długi brak światła dziennego w połączeniu z powoli płynącymi godzinami pogrążonymi w mroku mogły łatwo wpędzić w depresję, a każde samobójstwo zagrażało przyszłości całej osady (na Islandii nawet dziś są one niewielkie).

Islandczycy jednak w dużej mierze uporali się z tym problemem. Lekarstwo na mrok i zimową depresję nazywa się kvöldvaka i jest to chyba najpiękniejszy fenomen kulturowy ukształtowany w tej krainie. W skrócie ten termin określa zjawisko niezwykłego umiłowania opowieści. Kiedy krótki zimowy dzień dobiegał końca, Islandczycy w szarudze przygotowywali się do „wieczornego przebudzenia”. Odkładali narzędzia, mówili szeptem i kiedy nadciągał zmierzch, spotykali się w wielkiej izbie zwanej baðstofa. Mężczyźni i kobiety siadali do prac, które można było wykonywać zimą (przędzenie wełny, reperowanie narzędzi, konserwowanie żywności), a jedna z osób zaczynała opowieść.

Codzienna kvöldvaka kończyła się przez húslestur (czyli „dom czytania”), kiedy to gospodarz uroczyście odczytywał księgę (najczęściej religijną). Wówczas wszyscy przerywali swoje zajęcia i w skupieniu słuchali jego słów. Kiedy odczyt został zakończony, dziękowano gospodarzowi słowami þökk fyrir lesturinn (co oznacza „Dziękujemy za lekturę”).

Kvöldvaka ma tak ogromne znaczenie dla islandzkiej kultury, że co roku przed świętami występuje jeszcze jedno specyficzne dla tego kraju zjawisko...

Przed świętami Bożego Narodzenia występuje bardzo przyjemny „kataklizm” zwany jólabókaflóð. Oznacza to „powódź”, a dokładniej „powódź książek”. Na rynku pojawiają się ich takie ilości, że trudno inaczej określić to zjawisko. Nie sposób też wyobrazić sobie wigilii, podczas której ktoś nie znajduje książki pod choinką.

#islandia #ksiazki #ciekawostki #niestatystyczny
niestatystycznyPL - Czy wiecie, że naród czytający najwięcej książek per capita miesz...

źródło: comment_kLhgh4jDamjcCp9iwMyK6xBeSK5SeNzN.jpg

Pobierz
  • 23
  • Odpowiedz
@niestatystycznyPL: Chcesz mi powiedzieć, że tym cipeuszom z tagu #depresja trzeba mówić, że zamiast biadolić to powinni książkę poczytać? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W sumie to ciekawe bo w takim wydaniu jak opowiadasz miało to sens. Na zewnątrz zimno i ciemno, nie ma co robić, to ludzie zbierali się w jednej izbie żeby było im cieplej, zrzucali się na jedną świeczkę i pewnie jedyna
  • Odpowiedz
@Wiedmolol: gdzieś czytałem, że regularne czytanie książek (takich z fabułą, a nie instrukcji fo nowego serwera) ma działanie anty-depresyjne. Może im poziom czytelnictwa spadł ostatnio? Myślę jednak, że to mogło być pokłosie kryzysu, który trochę im po tyłku dał, ale to tylko takie tam moje teorie.
@niestatystycznyPL: to co? Polecacie wydanie swojej pierwszej książki w Islandii? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
.
  • Odpowiedz
@Wiedmolol: Książki nie wyleczą z depresji - to trzeba podkreślić. Ale ludzie czytający na pewno są na nią mniej podatni.
A jeśliby pokusić się o naciąganą diagnozę - to "kvöldvaka" mogłaby mieć również efekt leczący z depresji, gdyż mamy tu aspekt: społeczny (przebywanie w większym gronie, a nie siedzenie w piwnicy) i artystyczny (czytanie książek), który jest często wykorzystywany w leczeniu depresji.
  • Odpowiedz
@niestatystycznyPL: ciekawostka odnosnie Islandii.
Lokalny islandzki odpowiednik tindera ponoc odrazu Ci mowi, czy czasem osoba którą jestes zainteresowany, nie jest czasem Twoim dalszym kuzynem/kuzynką
Na wsiach jest spory problem ze sosunkowo małą pulą genów
  • Odpowiedz
@niestatystycznyPL: Bardzo ciekawy zwyczaj. :) Trochę przypomina mi to zjawisko "czytaczy" w fabrykach cygar na karaibach, bodajże pod koniec XIX i na początku XX wieku.

Islandia ogółem ma bardzo wiele ciekawych zwyczajów/zjawisk powstałych ze względu na ich lokację i niewielką populację.
  • Odpowiedz
Co do drzew to prawda. Gdy ktoś pierwszy raz leci na Islandię można mu powiedzieć, żeby policzył drzewa w drodze z lotniska w Keflawiku do Reykjaviku ( ͡ ͜ʖ ͡)
  • Odpowiedz