Wpis z mikrobloga

Jak mnie wkurzalo zawsze to, że moja mama miała do życia takie grażynowe podejście, że O BOŻE NIE MOŻEMY SIĘ NICZYM WYRÓŻNIAĆ, LUDZIE NAS NA JĘZYKI WEZMĄ. Jeszcze rozumiem, jakbyśmy mieszkały na zabitej dechami wsi, a nie w większym mieście. Nigdy nie mogłam się niczym pochwalić ani nawet zwyczajnie powiedzieć o czymś. Zawsze musiałam robić z siebie dziadówkę. xD Jak miałam nową bluzkę, to musiałam mówić, że stara i z lumpeksu, jeśli ktoś skomplementował. W temacie pierwszej komórki musiałam opowiadać całą historię, jak to zbierałam na nią i rodzina mi dokładała, bo jakby ktoś się dowiedział, że matka po prostu poszła i z wypłaty kupiła, to olaboga. Wszystkie sukcesy w szkole musiałam umniejszać, nigdy nie wychodzić przed szereg i do niczego się nie zgłaszać, bo "na co ci to?". Nawet roweru nie mogłam mieć różowego jak chciałam, bo "będziesz zwracać uwagę". Najgorzej było jak w gimnazjum miałam etap mocnego makijażu i mama się mnie wstydziła. Mówiła, że nie wyjdzie ze mną, dopóki nie zmyje cieni z powiek. Ogólnie makijaż jej nie przeszkadzał, chodziło tylko o to, co sąsiad powie. Przez to do dziś mam tak, że chcę wszystkim powiedzieć, że wcale za dobrze nie wyglądam, bluzkę mam starą i że ten konkurs, co go wygrałam, to miałam szczęście po prostu.
#logikarozowychpaskow #gorzkiezale #rodzina
  • 67
  • Odpowiedz
@Shanny: Byłem wychowywany tak samo jak Ty i pozbyłem się tego syfu baaardzo późno (chyba dopiero tak w wieku 29 lat). Taka zmiana myślenia, kiedy przez całe dzieciństwo i młodość było się uczonym czegoś innego, jest bardzo trudna.
Nawet teraz, jak się mówię na głos przy rodzinie, że kupiłem coś drogiego, byłem w dobrej restauracji i coś fajnego zjadłem, albo stanowczo przedstawiam jakieś swoje poglądu, to widzę totalny popłoch w ich
  • Odpowiedz
@Shanny: U mnie jest na przykład NIE NOŚ ZAKUPÓW W NIEDZIELĘ BO BĘDĄ GADAĆ ŻEŚMY BEZBOŻNIKI. I nie przetłumaczysz, że nie powinna przejmować się opinią ludzi, z którymi kontakt nie wykracza poza zwyczajowe "dzień dobry".
  • Odpowiedz
@Shanny: Miałam podobnie z ojcem - gdy przynosiłam wysokie oceny, czy nagrody z konkursów, to zawsze było "eeee, na co ci to, korzystaj z dzieciństwa". Gdy mówiłam, że chcę się zgłosić do jakiegoś konkursu: "eeeee, po co ci to, jaki to sens, po co tracić na to czas". Gdy mówiłam, że dostałam pochwałę w szkole: "eeee, no i po co tak, nie lepiej nauczyć się na trójkę i mieć czas na
  • Odpowiedz
@Shanny: O boże jak ja to znam :) I kiedy chciało się gdzieś pojechać ze znajomymi to zawsze gotowa odpowiedź "a po co ci to w domu byś posiedział". Ale kiedy siedzisz w domu to " nic nie robisz tylko w tym domu siedzisz". Chcesz sobie coś kupić? Co to takie drogie o tu masz chińska podróbkę sprzed 5 lat na pewno będzie tak samo dobra. Idziesz biegać? Po co ludzie
  • Odpowiedz