Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Wpis ku przestrodze piwoszy, do czego może prowadzić przesada.

Do rzeczy. Jestem chłopakiem level 27, nigdy przegryw albo stulej, od liceum dobre oceny, dziewczyny i zapiekanki, dobre studia, po studiach dobra praca. Ale moje obecne życie od mniej więcej 2 roku studiów zmieniło się na niekorzyść przez #alkoholizm w postaci piwkowania. Opiszę krótko moją historię.

Od czasów podstawówki byłem chłopakiem wysportowanym, ale i dobrze się uczącym. Trochę cwaniakowałem, ale wagary spędzałem nie na papierosku, tylko na sali gimnastycznej i rżnąłem w piłę. Z liceum wychodziłem ze świetnymi wynikami matury i bardzo dobrą kondycją fizyczną - wysoko skakałem, szybko biegałem, miałem dużo sił. W liceum podczas imprez stroniłem od alkoholu, bo nie miałem do niego głowy - na samym początku LO zdarzyły mi się dwie czy trzy imprezy, gdzie cudem uniknąłem społecznego przypału, a #!$%@?łem się raptem trzema piwami albo kilkoma kielonami. Od końca 1-wszej klasy praktycznie nie piłem do matury nic.

Na studiach zamieszkał ze mną kumpel, koneser zioła i piwosz. Zioła nie odmawiałem, raz na jakiś czas bucha brałem, zważywszy że on stosował temat codziennie, to ja mniej więcej dwa razy w tygodniu dołączyłem się do imprezy w postaci bucha. Ale przy oglądaniu meczów (obaj ultrasi jednego klubu) zaczął mnie częstować piwkiem. Początkowo męczyłem jednego browara przez cały mecz, gdy on kończył czwarte. Po roku - zaczęliśmy pić po równo. Od trzeciego roku mieszkałem sam i każde niepowodzenie na uczelni, albo kłótnię z obecną żoną kończyłem dwoma, trzema, czterema piwkami "do snu". Teraz jestem trzy lata po studiach i praktycznie codziennie przed snem walę minimum 4 browary, bo inaczej po prostu nie usnę. Rezultaty? Z kolesia o sportowej sylwetce złapałem piwny brzuch, zaczęły się problemy w związku i w relacjach międzyludzkich. Co więcej, jak piwko to papierosik - jako zatwardziały przeciwnik palenia zacząłem jarać to gówno i ciężko mi to rzucić.

Od trzech miesięcy jestem na powrocie do normalności, tj. siłka, w miarę racjonalna dieta i ograniczenie piwa do minimum. Ale nadal jest mi ciężko, bo byle mecz, byle wyjście ze znajomymi, to od razu pokusa żeby nie wyżłopać jednego, ale 7. Wódy, whisky i innych nie piję w ogóle.

Mam nadzieję, że się z życiem i piciem ogarnę, ale przestrzegam wielu z was - jeśli ktoś ma zadatki do picia (ja mam po ojcu) to nie trzeba walić wódy, wystarczy głupie piwko. Wszystko jest dla ludzi, ale jak się dziabie codziennie to staje się patologią.

trochę #zwiazki #gorzkiezale troche tez i #oswiadczenie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 6
@AnonimoweMirkoWyznania: A co z żoną? Bo jeśli mimo wszystko nadal jakimś cudem jesteście razem to ona też powinna Ci pomóc z tym wszystkim się uporać. Co do powrotu do normalności, na Twoim miejscu powiadomiłabym znajomych o swoim problemie, inaczej by na to patrzyli, a Tobie może łatwiej by było nie pić w ogóle. Wydaje mi się, że to będzie lepsze wyjście niż picie 1-2 na imprezach bo i tak mimo wszystko
SilnyZboczeniec: tu OP (zapomniałem tego kodu).

@Yssuna: myślę, że powiadomienie kumpli niczego nie da, bo to podejrzewam większe chlejusy ode mnie :) ale im to widocznie nie przeszkadza. Jak oglądamy mecz w pubie to przecież piwo jest i tak wszędzie wokół. Problem jest we mnie i sam muszę się z nim uporać. Co do żony - jesteśmy szczęśliwą parą i nie mamy większych problemów, ale mniej więcej lata 2013-2015 zacząłem
Problem jest we mnie i sam muszę się z nim uporać.


@AnonimoweMirkoWyznania: Oczywiście, że sam musisz się z nim uporać, jeśli masz na tyle silną wolę żeby samemu to zrobić. Bo w takich sytuacjach zazwyczaj po jakimś czasie przychodzi okres kryzysu i niestety wielu tego kryzysu nie przechodzi, jeśli Tobie się uda to już powinno być z górki i z całego serca Ci życzę tej wytrwałości ;)

To nie jest typ