Wpis z mikrobloga

Dzisiaj z okazji Narodowego Święta Niepodległości w #dmowskinadzis Roman Dmowski z komentarzem o tym, co z tą niepodległością wtedy zrobiliśmy w ujęciu organizacji i roz/od-budowy państwa ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W pierwszych kilku latach naszej niepodległości w Sejmie, w naradach rządu, w prasie, w rozmowach politycznych, rozlegał się głośno wyraz „rozbudowa państwa”. Nie był on pięknym nabytkiem dla języka polskiego, ale sens jego był aż nadto wyraźny.

Rozpoczynający swą praktykę państwową nasi działacze polityczni studjowali lub zasadzali innych do studjowania, zresztą wcale powierzchownie, urządzeń w innych państwach, przedewszystkiem urządzeń najbardziej postępowych, i przykładali się pilnie do ich wprowadzania u nas. Czasami objawiali samodzielną inicjatywę, okazywali się jeszcze postępowszymi od narodów zachodnich i wprowadzali to, czego nigdzie indziej nie było.

Nie naśladowali tych skąpców politycznych Zachodu, którzy przy projekcie nowej instytucji stawiali pytanie, czy jest ona konieczna, czy nie można się bez niej obejść, czy nie legnie zbytnim ciężarem na budżecie państwa... Wystarczało, że była ich zdaniem dobra.

Na tę bujną twórczość składały się różne czynniki: i chęć stworzenia państwa, któreby całemu światu imponowało, i radykalizm społeczny, pozyskujący sobie masy dobrodziejstwami, które dla nich w ustroju państwa przygotowywał, i potrzeba tworzenia posad dla mnóstwa ludzi, nie mających utrzymania...

Do tej „rozbudowy państwa” przyczyniali się w miarę sił wszyscy: i politycy, i urzędnicy, i rozmaitego gatunku ludzie interesów, i nawet artyści. Współdziałały tu wszystkie partje polityczne; najmniej obóz narodowy, chociaż i ten ma w tem dziele swój udział, czy to skutkiem braku wytrawności w robocie państwowej, czy skutkiem zbyt słabego przeciwstawienia się ogólnemu pędowi.

Na pytanie, kto to wszystko będzie płacił, była jedna odpowiedź: rząd.

Jedni nie rozumieli, jak rządowi może zabraknąć pieniędzy, skoro ma maszynę do ich drukowania.

Drudzy, nieco mądrzejsi, wiedzieli trochę o tem, co to jest pieniądz, i rozumieli, że nie można go bez końca drukować. Zresztą, jeżeli nie wiedzieli, to rychło się dowiedzieli. Uznawali, że państwo musi mieć dostateczne dochody; stali wszakże na stanowisku, że na te dochody winni się składać tylko ludzie zamożni. Majątek tych zamożnych tak się wyolbrzymiał w ich oczach - co, zresztą, u ludzi nieposiadających i niedość oświeconych jest zjawiskiem zwykłem – iż zdawało im się, że ci mogą utrzymać całe państwo z jego bogatą „rozbudową”. Nie będzie zaś szkody, myślano sobie, jeżeli to przewyższy ich siły i jeżeli się tych zamożnych zniszczy.

Poza tem, wszyscy wiedzieli, że jest jedno wielkie źródło pieniędzy, mianowicie pożyczki zagraniczne, na które państwo, tak mało obdłużone, jak Polska, może sobie swobodnie pozwalać. Ci nie wiedzieli tylko, że nie wystarcza, żeby Polska chciała pożyczać - trzeba jeszcze, żeby chciano j«j pożyczki dawać.

W tym zresztą pierwszym okresie, mało sobie suszono głowy kwestją dochodów państwa. Interesowała ludzi przyjemniejsza część budżetu - rozchody: przeważał typ męża stanu, myślącego głównie nad tem, co z tych rozchodów winno popłynąć w jego stronę, na urzeczywistnienie jego pomysłów, planów, ambicyj, bądź też wprost do jego kieszeni. „Rozbudowa państwa” szła tedy raźno. Był to pierwszy okres „radosnej twórczości”.

Niestety, pokrycie kosztów tej twórczości okazało się bardzo trudnem, tem trudniejszem, że do nich przybyły koszty wojny 1920 r. Możność utrzymania tak świetnie „rozbudowanego” państwa została zakwestionowana.

Produkująca pieniądz z wzorową szybkością maszyna drukarska zawiodła.

Zabrano się tedy do budowania systemu podatkowego, ale żadne, najbardziej heroiczne wysiłki nie mogły -doprowadzić do należytego zbliżenia dochodu z podatków do rozchodów państwa.

Przy poszukiwaniu pożyczek zagranicznych przekonano się, że łatwo i na możliwych warunkach dostaje je ten, czyje wydatki nie mają stałej dążności do przewyższania coraz bardziej dochodów lub przynajmniej, kto ma spory kapitał do zjedzenia.

Nie było rady – trzeba się było zabrać do robienia oszczędności, do okrawania rozchodów państwa. Bóg widzi, jak ta sprawa szła opornie, jak małe wyniki dawały ogromne na tej drodze wysiłki. Weszliśmy wszakże na jedyną rozumną drogę i posunęliśmy się po niej nieco.

Jednakże w chwili, kiedy następowała czasowa po-prawa konjunktury handlowej w świecie i kiedy angielski strajk otworzył nam rynki na nasz węgiel - co powinno było ułatwić nam posuwanie się naprzód w leczeniu naszego budżetu - nastąpił przewrót majowy. W jednej chwili zapomnieliśmy o naszych kłopotach z budżetem, hasło oszczędności ucichło, uznano położenie gospodarcze aa nader pomyślne i na drodze pomyślności ustalone, a co za tem idzie, i przyszłość finansowa państwa wydała nam się ustaloną.

Przyszedł drugi okres „radosnej twórczości”, wyrażający się w licznych inwestycjach państwa i samorządów oraz powiększaniu liczby ludzi, utrzymywanych z podatków. Ogromnie w tym okresie wzrosła liczba emerytów, na skutek usuwania ludzi z wojska i administracji i zastępowania ich przez nowych. Podniosły się pensje i koszty reprezentacyjne na szeregu stanowisk.

Rząd pozamachowy nie wystąpił z żadnym, określonym programem politycznym; w jednym wszakże względzie zajął postawę wcale wyraźną. Jest on i chce być rządem, narzucającym krajowi swój sposób rządzenia bez względu na to, jak opinja kraju go przyjmuje. Taki rząd musi się opierać na większej, niż jakikolwiek inny, liczbie ludzi, uzależnionych od siebie, bądź-przez służbę państwową, bądź przez cały szereg świadczeń, które rząd zawsze jest w możności okazywać. Koszt tej postawy politycznej nie jest mały, a ponosi go państwo.

Te wszakże względnie tłuste lata były krótkie. Chwilowa poprawa konjunktury minęła szybko, i przed całym światem naszej cywilizacji stanęło widmo katastrofy gospodarczej, jakiej nikt z żyjących nie widział.

I znów wyłania się przed naszem państwem w ostrej postaci kwestja równowagi budżetu. Nie uzewnętrznia się jeszcze ona w cyfrach nowego preliminarza; to wszakże, co wiemy o stanie naszego rolnictwa, przemysłu, rzemiosła i handlu, nie pozwala nam się łudzić: nie łata, ale miesiące wystarczą, ażebyśmy ujrzeli szeroką przepaść między sumą dochodów a rozchodów naszego państwa.

Roman Dmowski, Kryzys, 1931.


#polityka #4konserwy #nacjonalizm #patriotyzm #dmowskinadzis #ruchnarodowy #kukiz #gospodarka #marszniepodleglosci
TenebrosuS - Dzisiaj z okazji Narodowego Święta Niepodległości w #dmowskinadzis Roman...

źródło: comment_O3OtlEjavZVFqBA9a3IhlEhclS51YYuz.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach