Aktywne Wpisy
Joxek +242
Też się pogodziliscie z swoimi gruzami przez obecne ceny aut? xD
Mam auto z fabrycznym #lpg z 2012 r. Od początku w rodzinie, bezwypadkowe. Jakby nie patrzeć auto ma 12 lat i normalnie zmieniłbym na coś świeższego, ale jak popatrzyłem na obecne ceny używanych aut i jak na przeglądzie diagnosta potwierdził że spodni próg zdrowe. To naprawiłem klimę, zrobiłem sprzęgło, kupiłem nowe wielosezonowe opony i parę innych #!$%@? eksploatacyjnych i będę nim
Mam auto z fabrycznym #lpg z 2012 r. Od początku w rodzinie, bezwypadkowe. Jakby nie patrzeć auto ma 12 lat i normalnie zmieniłbym na coś świeższego, ale jak popatrzyłem na obecne ceny używanych aut i jak na przeglądzie diagnosta potwierdził że spodni próg zdrowe. To naprawiłem klimę, zrobiłem sprzęgło, kupiłem nowe wielosezonowe opony i parę innych #!$%@? eksploatacyjnych i będę nim
![miki4ever](https://wykop.pl/cdn/c3397992/miki4ever_FaMB2RHXfP,q60.jpg)
miki4ever +333
#bekazpisu #polityka #wybory #sejm
Dla tego kraju nie ma ratunku. Ponad 6 tysięcy polubień i atmosfera jak w 2015…Polacy serio lubią jak ktoś ich #!$%@? z pieniędzy i rządzi z perspektywą, teraz damy tarcze, a później jakoś to będzie. Przeraża mnie to. Nie mówię, że obecna koalicja to coś idealnego, ale ludzie chcą wrócić do ludzi, którzy jawnie okradali budżet z ich pieniędzy.. gdzie tu logika?
Dla tego kraju nie ma ratunku. Ponad 6 tysięcy polubień i atmosfera jak w 2015…Polacy serio lubią jak ktoś ich #!$%@? z pieniędzy i rządzi z perspektywą, teraz damy tarcze, a później jakoś to będzie. Przeraża mnie to. Nie mówię, że obecna koalicja to coś idealnego, ale ludzie chcą wrócić do ludzi, którzy jawnie okradali budżet z ich pieniędzy.. gdzie tu logika?
![miki4ever - #bekazpisu #polityka #wybory #sejm
Dla tego kraju nie ma ratunku. Ponad ...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/ba3c34079545178e2d7ed0d25ff2536436234931e3c100b683ab4d648751bc31,w150.jpg?author=miki4ever&auth=cffb620dbaa53d36dc741536b9596551)
źródło: Zdjęcie z biblioteki
Pobierz
Emil oczywiście NIE zaruchał Milenki, ale jest to idealny materiał do opowiadań fan fiction :P Mieliśmy z Mileną pewną ciekawą przygodę, ale o niej opowiem kiedy indziej.
Majówka była dla większości naszej paczki okresem leniuchowania i nicnierobienia. Biedacy tacy jak Sperma i Kamil (kolejno przez „nawiedzonych” matkę i ojca), byli na siłę ciągani do kościoła, ale poza tymi kilkoma zmarnowanymi godzinami, dalej mogli pożytkować czas na łażeniu z nami po rewirze i wymyślaniu coraz to nowych sposobów zabijania czasu.
Nie inaczej wyglądała majówka, gdy powoli kończyliśmy drugą klasę gimnazjum. W końcu, pewnego popołudnia, spotkaliśmy się wszyscy na „rogu” (czyli skrzyżowaniu, na którym Emil pokazał tyłek babci), by zdecydować, co mamy zamiar robić.
Nikt z nas nie miał funduszy na piwo (wtedy już było pożądane jedno na głowę, nie na kilka osób), palący nie mieli papierosów – więc postanowiliśmy pójść na spacer, w stronę naszej starej podstawówki, gdzie znajdował się malutki park, rzadko odwiedzany przez ludzi.
Pokiwaliśmy przecząco głowami.
Tutaj ja, Patryk i Kamil zaczęliśmy słuchać już uważnie. Nie znaliśmy Gizma, ale opowieść wydawała się ciekawa.
Wyobraziłem sobie tą scenę.
Zaczęliśmy się śmiać.
Park, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, okazał się całkowicie pusty. Usiedliśmy na dwóch ławkach, po przeciwległych stronach żwirowej dróżki i zaczęliśmy dyskutować o życiu.
Paradoksalnie, zawsze, gdy chodziliśmy do tego małego parku (czy może raczej powiedzieć powinienem, skweru), wiązaliśmy z nim wielkie nadzieje. Finalnie, za każdym razem nudziliśmy się po kilku minutach i w końcu ze spuszczonymi głowami wracaliśmy do domów.
Nie inaczej było w tym przypadku – w końcu temat rozmowy się skończył, a erotyczne żarty Emila nie uratowały sytuacji. Podjęliśmy decyzję, by wracać.
Pomiędzy naszą podstawówką a terenem, na którym mieszkaliśmy, stał stary kościół. Przez te sześć długich lat spędzonych w tych okolicach, dzień w dzień mijaliśmy ten budynek i nie mogliśmy pojąć, dlaczego niektóre „dobre” dzieci czerpią przyjemność z jego odwiedzania się i żegnania na pokaz, zawsze, gdy go mijały.
Tym razem zwróciliśmy uwagę na coś jeszcze – szereg biało-czerwonych flag zawieszonych na ogrodzeniu.
Spojrzeliśmy na Patryka, stojącego jako jedyny w bluzie. Jego oburzenie nie miało żadnego znaczenia – był jedynym, który mógł to zrobić. I w końcu zrobił, mimo ogromnej niechęci.
Uciekliśmy bocznymi uliczkami i ścieżkami ciągnącymi się między ogródkami działkowymi. Patryk biegł z jedną sztywną ręką, trzymając w rękawie flagę (z zabawnie wystającym końcem u dołu).
Po kilku minutach, przedostaliśmy się przez śmietnisko na łąki, gdzie bezpiecznie mogliśmy wyjąć flagę. Patryk szybko podał ją Emilowi, nie chcąc mieć z nią niczego do czynienia – dopadły go wyrzuty sumienia i wątpliwości.
Jej nowy nabywca był za to zachwycony – wymachiwał nią na lewo i prawo, a od czasu do czasu używał ją jak maczety, uderzając w rosnące prze rzece trzciny.
Dalej było jednak nudno. Dotarliśmy na drugi kraniec jeziorka (z historii o lodówce), gdzie rozciągały się „górki” (obowiązkowy punkt do zjeżdżania na sankach). Usiedliśmy na szczycie, spoglądając na rozciągające się pod nami łąki oraz ślamazarnie płynącą rzekę.
Emil wbił flagę w ziemię, ale po chwili się przewróciła. - #!$%@?, kamień! Stój, ty #!$%@?!
Druga próba. Flaga ponownie wbiła się końcówką w jałową ziemię, po czym opadła na bok. Emil spojrzał na nią, po czym wykrzyknął:
Rzucił flagą z całej siły o ziemię. Odbiła się z łoskotem, ale nic się jej nie stało. Stoczyła się kilka metrów w dół, gdzie rosnęły „bambusy” (rdestowiec ostrokończysty jakby ktoś nie wiedział, rzeczywiście podobny do bambusa) .
Emil pobiegł po flagę, podskakując i wydając z siebie nieartykułowane dźwięki. Kamil mocno się zdenerwował.
Emil wrócił z flagą w ręce. Otrzepał zwisający, już nieco ubrudzony materiał. - Widzisz, kochanie… Nikt nas nie rozumie.
Wtem, ni stąd, ni zowąd, odezwał się Sperma: - Mam pomysł! Bambusy!
Odwróciliśmy się do niego, nie mając pojęcia o czym mówi.
Reguły były proste – braliśmy rozpęd z górki, a potem skakaliśmy w głąb rosnących na stoku roślin, które amortyzowały nasze upadki. Wyborna zabawa.
Każdy dostawał do rąk flagę, która upoważniała do wykonania jednego skoku. Patryk stał z boku, przyglądając się nam z zazdrością.
Patryk długo zwlekał – gdy wszystkie bambusy były już praktycznie połamane, zdecydował się wykonać swój skok.
Patryk wziął mały rozpęd i niczym Eddie z okładki singla Ironów - The Trooper, wybił się. Wylądował krzywo i zaplątał się w „bambusy”, śmiejąc do rozpuku. Spodobało mu się.
Spojrzeliśmy w bok – z pobliskiej ścieżki biegł do nas jakiś podstarzały mężczyzna, w ciemnych okularach i koszuli wsuniętej w krótkie spodenki. Potem zobaczyliśmy, że miał również sandały ze skarpetkami.
Zerwaliśmy się do ucieczki, ale po chwili przypomnieliśmy sobie o Patryku. Zawróciliśmy i pomogliśmy mu wydostać się spomiędzy roślin. Mężczyzna podbiegł do nas i zaczął siłować się z leżącym Patrykiem, trzymającym w dłoniach flagę.
Zaczęliśmy krzyczeć na szaleńca, ale ten, gdy wyrwał leżącemu flagę, zamachnął się w naszym kierunku.
Oponent, purpurowy na twarzy, pokręcił w niedowierzaniu wąsem, po czym bez odszedł.
Został pożegnany przez nas najgorszymi wyzwiskami, jakie znaliśmy. Emil zerwał jeden z pędów „bambusa” i rzucił nim w kierunku mężczyzny. Trafił go w nogę, poniżej kolana.
Agresor zerwał się do biegu za naszą gromadką, ale po kilku sekundach dał za wygraną – nie miał z nami szans.
Flagi nigdy już nie zobaczyliśmy, jej nowego właściciela również (tutaj akurat na całe szczęście). Patryk dosyć długo miał po tym wydarzeniu traumę i nie mógł sobie darować, że zbezcześcił flagę własnego kraju. Mieliśmy z tego powodu niezłą bekę.
#pasta
Komentarz usunięty przez autora