Wpis z mikrobloga

[25/66] #66przygod

Emil oczywiście NIE zaruchał Milenki, ale jest to idealny materiał do opowiadań fan fiction :P Mieliśmy z Mileną pewną ciekawą przygodę, ale o niej opowiem kiedy indziej.

Majówka była dla większości naszej paczki okresem leniuchowania i nicnierobienia. Biedacy tacy jak Sperma i Kamil (kolejno przez „nawiedzonych” matkę i ojca), byli na siłę ciągani do kościoła, ale poza tymi kilkoma zmarnowanymi godzinami, dalej mogli pożytkować czas na łażeniu z nami po rewirze i wymyślaniu coraz to nowych sposobów zabijania czasu.

Nie inaczej wyglądała majówka, gdy powoli kończyliśmy drugą klasę gimnazjum. W końcu, pewnego popołudnia, spotkaliśmy się wszyscy na „rogu” (czyli skrzyżowaniu, na którym Emil pokazał tyłek babci), by zdecydować, co mamy zamiar robić.

Nikt z nas nie miał funduszy na piwo (wtedy już było pożądane jedno na głowę, nie na kilka osób), palący nie mieli papierosów – więc postanowiliśmy pójść na spacer, w stronę naszej starej podstawówki, gdzie znajdował się malutki park, rzadko odwiedzany przez ludzi.

- A słyszeliście #!$%@?, co się stało w slamsach (kilkupiętrowe, stare kamienice, niezbyt przyjemna okolica) parę dni temu? – Zaczął dyskusję Sperma.

Pokiwaliśmy przecząco głowami.

- Policja wbija na chatę tego ćpuna, Gizma… >- Gizmo? Ty, jak ten Gizmo z Władcy pierścienia (xDDD)! – Zawołał Emil w nagłym ataku olśnienia.

- No, właśnie. No ale psy #!$%@?ły mu drzwi jak #!$%@? w filmach, wiesz – taranem czy #!$%@? wie czym, wbijają mu komandosi do mieszkania, z karabinami w rękach…


Tutaj ja, Patryk i Kamil zaczęliśmy słuchać już uważnie. Nie znaliśmy Gizma, ale opowieść wydawała się ciekawa.

- … Przeszukują wszystkie pokoje – a tu pusto. Nikogo i niczego nie ma – same puste ściany i podłogi. I w końcu wchodzą do salonu, a tam Gizmo, nagi siedzi po turecku na podłodze i wciąga LPG z butli jakby nigdy nic.


Wyobraziłem sobie tą scenę.

- No i co z nim? – Zapytał Patryk.

- Wywieźli go w kaftanie bezpieczeństwa do wariatkowa. Przećpał się i zdałniał.

Zaczęliśmy się śmiać.

Park, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, okazał się całkowicie pusty. Usiedliśmy na dwóch ławkach, po przeciwległych stronach żwirowej dróżki i zaczęliśmy dyskutować o życiu.
Paradoksalnie, zawsze, gdy chodziliśmy do tego małego parku (czy może raczej powiedzieć powinienem, skweru), wiązaliśmy z nim wielkie nadzieje. Finalnie, za każdym razem nudziliśmy się po kilku minutach i w końcu ze spuszczonymi głowami wracaliśmy do domów.

Nie inaczej było w tym przypadku – w końcu temat rozmowy się skończył, a erotyczne żarty Emila nie uratowały sytuacji. Podjęliśmy decyzję, by wracać.

Pomiędzy naszą podstawówką a terenem, na którym mieszkaliśmy, stał stary kościół. Przez te sześć długich lat spędzonych w tych okolicach, dzień w dzień mijaliśmy ten budynek i nie mogliśmy pojąć, dlaczego niektóre „dobre” dzieci czerpią przyjemność z jego odwiedzania się i żegnania na pokaz, zawsze, gdy go mijały.

Tym razem zwróciliśmy uwagę na coś jeszcze – szereg biało-czerwonych flag zawieszonych na ogrodzeniu.

- Co to #!$%@?? Pogrzeb? – Zapytał zaciekawiony Emil.

- Co za gebels! Trzeci maja, mówi ci to coś? – Oburzył się wręcz Patryk.

- Nie. – Odparł Emil bez namysłu. Wzruszył ramionami. – Ale zajumajmy (potocznie ukradnijmy) jedną!

- A po #!$%@? ci flaga?

- Nie wiem #!$%@?, nie wiem. Powieszę nad łóżkiem, podetrę dupę, zrobię z niej bieliznę dla Milenki! – Kamil dał kuzynowi kuksańca w ramię.

- Dobra #!$%@?, to jak ją skitramy? – Zapytał w końcu Sperma. Miał koszulkę z krótkim rękawem, więc nie mógł nigdzie schować łupu.


Spojrzeliśmy na Patryka, stojącego jako jedyny w bluzie. Jego oburzenie nie miało żadnego znaczenia – był jedynym, który mógł to zrobić. I w końcu zrobił, mimo ogromnej niechęci.

Uciekliśmy bocznymi uliczkami i ścieżkami ciągnącymi się między ogródkami działkowymi. Patryk biegł z jedną sztywną ręką, trzymając w rękawie flagę (z zabawnie wystającym końcem u dołu).

Po kilku minutach, przedostaliśmy się przez śmietnisko na łąki, gdzie bezpiecznie mogliśmy wyjąć flagę. Patryk szybko podał ją Emilowi, nie chcąc mieć z nią niczego do czynienia – dopadły go wyrzuty sumienia i wątpliwości.

Jej nowy nabywca był za to zachwycony – wymachiwał nią na lewo i prawo, a od czasu do czasu używał ją jak maczety, uderzając w rosnące prze rzece trzciny.
Dalej było jednak nudno. Dotarliśmy na drugi kraniec jeziorka (z historii o lodówce), gdzie rozciągały się „górki” (obowiązkowy punkt do zjeżdżania na sankach). Usiedliśmy na szczycie, spoglądając na rozciągające się pod nami łąki oraz ślamazarnie płynącą rzekę.

Emil wbił flagę w ziemię, ale po chwili się przewróciła. - #!$%@?, kamień! Stój, ty #!$%@?!

Druga próba. Flaga ponownie wbiła się końcówką w jałową ziemię, po czym opadła na bok. Emil spojrzał na nią, po czym wykrzyknął:

- Na tej skale, zbudujemy Auschwitz nasz!

Rzucił flagą z całej siły o ziemię. Odbiła się z łoskotem, ale nic się jej nie stało. Stoczyła się kilka metrów w dół, gdzie rosnęły „bambusy” (rdestowiec ostrokończysty jakby ktoś nie wiedział, rzeczywiście podobny do bambusa) .

- Milena, wracaj! Pragnę cię!


Emil pobiegł po flagę, podskakując i wydając z siebie nieartykułowane dźwięki. Kamil mocno się zdenerwował.

- Emil, #!$%@?, odjeb się wreszcie od mojej starej!

- Ale ja ją kocham xD

- Jeszcze jedno słowo i ci zajebię!


Emil wrócił z flagą w ręce. Otrzepał zwisający, już nieco ubrudzony materiał. - Widzisz, kochanie… Nikt nas nie rozumie.

Wtem, ni stąd, ni zowąd, odezwał się Sperma: - Mam pomysł! Bambusy!
Odwróciliśmy się do niego, nie mając pojęcia o czym mówi.

- Bambusy! W dole! Patrzcie ile rośnie tam tego #!$%@?, chodźcie poskaczemy w nie sobie z tą flagą! Uznaliśmy, że to rewelacyjny pomysł. Jedynie Patryk był sceptycznie nastawiony – nie chcieliśmy nalegać, by skakał razem z nami, bo swoim pozornym patriotyzmem zepsułby nam jeszcze zabawę.


Reguły były proste – braliśmy rozpęd z górki, a potem skakaliśmy w głąb rosnących na stoku roślin, które amortyzowały nasze upadki. Wyborna zabawa.
Każdy dostawał do rąk flagę, która upoważniała do wykonania jednego skoku. Patryk stał z boku, przyglądając się nam z zazdrością.

- Patryk, chodź, #!$%@? sobie salto! – Krzyknął ktoś.

- Nie chcę, nie mogę! To obraza kraju!

- Ni #!$%@?, ni dupa! Chodź, jest zajebiście! – Krzyczał Sperma.


Patryk długo zwlekał – gdy wszystkie bambusy były już praktycznie połamane, zdecydował się wykonać swój skok.

- Trzymaj Milenę. – Powiedział Emil z uśmiechem. Kamil spróbowało uderzyć, ale nie udało mu się. Przywołałem ich do porządku.


Patryk wziął mały rozpęd i niczym Eddie z okładki singla Ironów - The Trooper, wybił się. Wylądował krzywo i zaplątał się w „bambusy”, śmiejąc do rozpuku. Spodobało mu się.

- Stać, bandyci!


Spojrzeliśmy w bok – z pobliskiej ścieżki biegł do nas jakiś podstarzały mężczyzna, w ciemnych okularach i koszuli wsuniętej w krótkie spodenki. Potem zobaczyliśmy, że miał również sandały ze skarpetkami.

Zerwaliśmy się do ucieczki, ale po chwili przypomnieliśmy sobie o Patryku. Zawróciliśmy i pomogliśmy mu wydostać się spomiędzy roślin. Mężczyzna podbiegł do nas i zaczął siłować się z leżącym Patrykiem, trzymającym w dłoniach flagę.

- Oddawaj to, #!$%@?! Gnoju jeden!


Zaczęliśmy krzyczeć na szaleńca, ale ten, gdy wyrwał leżącemu flagę, zamachnął się w naszym kierunku.

- #!$%@?ć, smarkacze! Tak traktować swoje dziedzictwo narodowe! Co, w domu też skaczecie sobie z krzyżem?!

- Tak. – Powiedział Emil – wcale nie żartował, bo przy mnie i Kamilu, wyrzucił krzyżyk znad swoich drzwi przez okno.


Oponent, purpurowy na twarzy, pokręcił w niedowierzaniu wąsem, po czym bez odszedł.

- I żebym was tu więcej nie widział, chuligani!


Został pożegnany przez nas najgorszymi wyzwiskami, jakie znaliśmy. Emil zerwał jeden z pędów „bambusa” i rzucił nim w kierunku mężczyzny. Trafił go w nogę, poniżej kolana.

Agresor zerwał się do biegu za naszą gromadką, ale po kilku sekundach dał za wygraną – nie miał z nami szans.

Flagi nigdy już nie zobaczyliśmy, jej nowego właściciela również (tutaj akurat na całe szczęście). Patryk dosyć długo miał po tym wydarzeniu traumę i nie mógł sobie darować, że zbezcześcił flagę własnego kraju. Mieliśmy z tego powodu niezłą bekę.

#pasta
  • 10