Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Dokładnie rok temu, 10 czerwca 2015 przeżyłem największy emocjonalny wstrząs w swoim życiu, o mało co nie mdlejąc w centrum miasta. Historia nieprawdopodobna i do dziś zastanawiam się jak małe było prawdopodobieństwo tego co się wówczas wydarzyło. Byłem typowym przegrywem, gdy w 2012 roku w klasie maturalnej z wzajemnością zauroczyłem się w jednej dziewczynie. Szybko znaleźliśmy wspólny język i zakochaliśmy się w sobie. Po maturach mieliśmy aż 4 miesiące wolnego i to był najpiękniejszy okres w moim życiu - pierwsza miłość, mnóstwo wolnego czasu, poznawanie tych rzeczy jakie do tej pory były dla ciebie niedostępne - zaufanie, miłość, seks, otwarcie się na drugą osobę. Zakochałem się w niej po uszy, tak samo ona we mnie. Jednocześnie zacząłem tracić kontakt z trzema znajomymi z klasy, którzy trochę mi zazdrościli a dodatkowo poszli na inne studia i siłą rzeczy ograniczali znajomość. To było przykre, bo jeden z nich był moim najlepszym przyjacielem, znaliśmy się od lat. Dalej utrzymywaliśmy kontakt, ale już nie dzień w dzień w klasie i na podwórku, a tylko raz na tydzień w pubie. Pocieszał mnie fakt, że miałem cudowną dziewczynę.

Beztroskie życie z nią trwało i trwało, zaczęły się studia, a między nami dalej trwała idylla mimo że poszliśmy na inne uczelnie. Praktycznie każdego dnia spotykaliśmy się ze sobą, snując ogromne plany na przyszłość, robiąc przeróżne rzeczy i bardzo tęskniąc w chwilach rozłąki. Dziewczyna nauczyła mnie tego aby być otwartym dla innych, aby być dobrym, tolerancyjnym, nie budować wokół siebie muru traktując wszystkich jak wrogów, dzięki niej odkryłem, że robienie dobrych uczynków innym ludziom może sprawiać przyjemność, że nie trzeba być zamkniętym w sobie bucem i bać się wychodzić do ludzi. Ten piękny okres w moim życiu trwał łącznie 2 lata i nie trzeba opisywać szczegółów - po prostu pierwszy raz w życiu czułem się komuś potrzebny, czułem że mam bliską osobę, której mogę bezgranicznie ufać, nikt nigdy mnie tak dobrze nie rozumiał jak ona. To było piękne uczucie. Do czasu.

Na wiosnę 2014 roku coś zaczęło się psuć. Coraz rzadziej uprawialiśmy seks, coraz rzadziej się spotykaliśmy, sprawiała wrażenie niedostępnej, oziębłej. Przez głowę przechodziły różne myśli, w tym te najgorsze że ma kogoś na swoich studiach, że mnie zdradza. Któregoś dnia powiedziała mi prosto z mostu, że potrzebuje wszystko przemyśleć, bo między nami nie jest już tak jak było na początku i nie wie czy wciąż mnie kocha. To był wstrząs, dramat... była dla mnie wszystkim i bezgranicznie ją
kochałem, a tu nagle dramatyczne rozstanie... Po długich i emocjonalnych rozmowach powiedziała, że musimy się rozstać na próbę i sprawdzić jak na to zareagujemy. Ja
zareagowałem fatalnie, nie miałem motywacji by wstać rano z łóżka, wszystko mi o niej przypominało, odechciało mi się żyć, bo straciłem jedyną rzecz w życiu jaka
kiedykolwiek mi wyszła. Dalej pisaliśmy ze sobą na facebooku, ale nie spotykaliśmy się przez 3 tygodnie aż do jej urodzin. Codziennie pisaliśmy ze sobą jak bardzo tęsknimy, ale ona ciągle miała opory przed powrotem, mówiła, że jestem dla niej najważniejszy, ale coś się chyba zmieniło i nie jest już tak jak dawniej. Wiedziałem, że muszę działać, bo inaczej stracę miłość mojego życia. Przyjechałem do niej w jej urodziny i poprosiłem by wyszła na klatkę. Rozkleiła się na mój widok, złożyłem jej życzenia.. poprosiła bym nie odjeżdżał, zostałem u niej na noc. Emocjonalne rozmowy. Zaproponowała abyśmy spotykali się co jakiś czas, ale nieoficjalnie, żebym nie robił sobie nadziei, bo ona czuje, że to już nie to, ale że oboje jesteśmy do siebie przywiązani to nie traćmy kontaktu.. Oczywiście się zgodziłem.

Głupi ja, ślepo zakochany, byłem gotowy na wszystko. Nie mogłem pogodzić się tą całą sytuacją więc godziłem się na te spotkania, które trwały jeszcze 4 miesiące - raz na tydzień lub dwa, na początku nawet kończyły się seksem, ale generalnie była coraz bardziej oziębła i coraz rzadziej zgadzała się na kolejne spotkania. W końcu doszło do ostatniego spotkania - wyjaśniła mi, że mnie nie kocha, to już przeszłość, nie ma się co oszukiwać i przez te spotkania tylko siebie ranimy żyjąc w jakiejś iluzji. To był sierpień 2014 roku. Rozstaliśmy się pokojowo. Zostałem sam jak palec, a jedynym powiernikiem moich zmagań był ów przyjaciel, który podtrzymywał mnie na duchu, choć w końcu i on miał dosyć mojego smęcenia i żalu o to co zaszło. W listopadzie przyjaciel i dwaj znajomi spotkali się po latach aby pogadać, a ja nie zostałem zaproszony, dowiedziałem się o tym od innych osób. Nie robiłem awantury, ale było mi bardzo przykro. Przyjaciel nawet nie próbował się bronić, gdy mu o wszystkim powiedziałem to po prostu przestał się do mnie odzywać. Zima była beznadziejna, a ja ciągle marzyłem o powrocie mojej byłej, wspominałem nasze cudowne chwile i łudziłem się, że w końcu się do mnie odezwie. Śledziłem jej aktywność na facebooku, ale nie zauważyłem nic podejrzanego. Minęło pół roku, a ona milczała jak zaklęta. Straciłem wszelką nadzieję i teraz dochodzi do tego niezwykłego momentu.

W maju 2015 roku założyłem sobie konto na portalach randkowych. Pomyślałem, że najwyższa pora przestać żyć przeszłością i spróbować z kimś innym, że może to mi pomoże lepiej się poczuć. Niestety, ale ciągle kochałem moją byłą i przez miesiąc nie chciałem z nikim się spotkać, odkładając to w nieskończoność, licząc że zaraz była zadzwoni, zasmsuje.. W końcu 9 czerwca 2015 roku spędziłem cały wieczór na rozmowie z sympatyczną, ładną i zabawną dziewczyną i pomyślałem, że może warto wreszcie
wyrwać się z domu, pogadać z kimś, bez zobowiązań, ot tak.. zaprosiłem ją do parku następnego dnia. Zgodziła się. Pojechałem, przywitaliśmy się, rozmowa się kleiła,
zyskałem ogromną pewność siebie, że wreszcie po tylu latach rozmawiam z jakąś dziewczyną, że w ogóle z kimkolwiek rozmawiam po beznadziejnym samotnym półroczu.
Poszliśmy do parku fontann, usiedliśmy na ławce i rozmawialiśmy przez 3 godziny. Przez chwilę zapomniałem o mojej byłej, pomyślałem, że może jest jeszcze dla mnie
nadzieja. Dziewczyna musiała już wracać do domu, wstajemy z ławki, odwracam głowę w lewą stronę, patrzę... a tam moja była dziewczyna idzie za rękę z moim
'przyjacielem'. Ja #!$%@?ę.. Jak ich razem zobaczyłem to poczułem taki wstrząs jakby trafił mnie piorun, oblała mnie taka fala gorąca aż zakręciło mi się w głowie i prawie upadłem. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Zauważyli mnie i skręcili z wzrokiem wbitym w chodnik. Stałem zdębiały i odprowadziłem ich wzrokiem..

Dziewczyna zauważyła, że coś ze mną nie tak, więc powiedziałem, że boli mnie głowa i muszę już wracać do domu. Nie wróciłem jednak do domu, a poszedłem nad Wisłę, gdzie siedziałem przez całą noc patrząc w rzekę. Ile wynosiło prawdopodobieństwo, że akurat tego dnia, 10 czerwca, akurat o tej godzinie, akurat w tym parku, akurat w tym miejscu, spotkam moją byłą dziewczyną z 'przyjacielem'? Chyba mniej niż na wygranie 6-tki w lotka. Jeszcze to był jedyny raz od pół roku kiedy wyszedłem z domu w celach towarzyskich. Niesamowite. A więc to wszystko tak.. nie wiedziałem od kiedy są razem, ani jak do tego doszło, ale to był koszmar. Czułem się oszukany, wyruchany przez dwie najbliższe osoby, aż mnie skręcało na myśl o tym widoku jak idą razem za rękę, i jak pewnie śmieją się ze mnie gdzieś tam w knajpie. Rozważałem samobójstwo w rzece, ale nie miałem na to odwagi. O 5:00 rano wróciłem pieszo do domu z mocnym przeświadczeniem aby napisać do obojga z nich, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Szkoda zawracać sobie nimi głowę. Sprawdziłem wszystko na facebooku i już wiedziałem czemu wcześniej nie zauważyłem nic podejrzanego - ukrywali swój związek przede mną, ale na jednym ze zdjęć znajomej mojej byłej na jakiejś imprezie byli razem, przytuleni, bez oznaczeń nazwiskami. #!$%@?. Przez następne dni leżałem w beznadziei nie mogąc się z tym wszystkim pogodzić. Potrzebny mi był miesiąc czasu aby dojść do siebie i przemienić ten dramat w sukces. Zrozumiałem, że oboje mieli mnie w dupie, bawili się moim kosztem, że nie zależy im na mnie i niepotrzebnie się tym przejmuję. Kocham ją? Gówno prawda, to była przeszłość z którą nie chciałem się wcześniej pogodzić. Zawziąłem się w sobie, usunąłem ich ze znajomych i rozpocząłem nowe życie, idąc na nowe studia, poznając nowe osoby i zapominając o tej dwójce. Dzisiaj mija rok od tamtego spotkania a ja wspominam to jako ciekawostkę, anegdotę, bo ci ludzie już nic dla mnie nie znaczą, poza sentymentem sprzed wielu lat.. Zastanawia mnie tylko te niskie prawdopodobieństwo spotkania. Może to było przeznaczenie? Może tak miało być, że spotkałem ich w tym parku? Może gdybym ich nie spotkał to ukrywaliby to przede mną miesiącami a ja dalej żyłbym w iluzji? Nie wiem. Cieszę się, że to już za mną. Nie życzę nikomu takich przeżyć. Ludzie bywają okrutni..

#zwiazki #feels #depresja #przegryw #wygryw #truestory #coolstory #tfwnogf #logikarozowychpaskow #niebieskiepaski #rozowepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 9
@AnonimoweMirkoWyznania: Trzymaj się Mirku kimkolwiek jesteś. Ogarnij swoje życie tak żeby o nich nie myśleć. Ze swojej strony polecam siłownie albo sporty walki bo wtedy po prostu o takich rzeczach się nie myśli. Historia miała miejsce roku temu - najwyższy czas żeby zapomnieć o nich.
Anon: Czy jak jeszcze byliście razem ze swoją dziewczyną to ona w ogóle znała wtedy tego twojego przyjaciela? Kiedy według ciebie mogli się poznać i kiedy mogli zacząć być ze sobą? Myślisz, że jeszcze jak byliście razem?

Miałeś jakieś znaki ostrzegawcze czy to ze strony swojej ex, czy przyjaciela, które mogłyby coś sugerować?

Była jakakolwiek próba kontaktu któregoś z nich z tobą po tym "spotkaniu" w parku?

To jest anonimowy komentarz.