Wpis z mikrobloga

Codziennie o dziewiętnastej zero zero, gdzieś w oddali mojego osiedla zaczyna się koncert. Taki mały, kameralny. Koncert dla lokalnej społeczności. Jakiś tajemniczy jegomość, w zakamarkach swojego garażu, wygrywa melodie na trąbce.
Codziennie, na pięć minut przed wydarzeniem, uchylam okno, odpalam papierosa i czekam na pierwsze nuty.
Pamiętam jak niespełna rok temu, Pan Trąbka, pierwszy raz zadął w swój instrument. Siedziałem wtedy przy otwartym oknie, gdyż jak na początek września, pogoda była cudowna. Siedziałem sobie na tym oknie, paliłem papierosa i słuchałem jazzowych utworów Stanisława Sojki. Leciał akurat utwór " I'm just lucky so and so". Gdzieś pomiędzy fortepianem, perkusją i wokalem dobiegł mnie dźwięk zafałszowanej trąbki.
- Co jest - pomyślałem sobie - przecież tu nie ma trąbki.

Spokojnie podszedłem do gramofonu, ściszyłem dźwięk. Nuty docierały nie z głośników a gdzieś z zewnątrz. Straszna, pokracznie grana gama. Nie dało się tego słuchać. Czym prędzej zamknąłem okno.

Później, na przestrzeni kilku tygodni, znów słyszałem, jak Pan Trąbka dął. Za każdym razem dźwięki były czystsze a tony bardziej akceptowalne dla ucha. Jednocześnie zauważyłem, że grał coraz częściej. Na początku raz w tygodniu, później trzy razy w tygodniu, aż doszedł do ćwiczenia codziennie. Złapał bakcyla. Teraz gra. Już nie ćwiczy a gra. Przez godzinę dziennie mam okazję wysłuchiwać jazzowych ewergrinów. Przyjemny moment dnia, trochę magiczny. Nie będę zaprzeczał, że każdego dnia czekam, aby usłyszeć co akurat dzisiaj, ma w repertuarze.

Kiedyś wybrałem się na spacer, aby odnaleźć tego człowieka. Nie wiem po co. Może z czystej ciekawości. Może, aby podziękować za muzykę. Odnalazłem miejsce, w którym Pan Trąbka zwykł ćwiczyć. Stanąłem przed furtką. Chwilę posłuchałem... i wróciłem do domu. Gdy tam stałem, stwierdziłem, że po co? Zostawię to takie, jakie jest.
Może kiedyś się odważę, pogratuluję mu ciężkiej pracy i podziękuję za wieczorne koncerty.

#postmanstories #coolstory
  • 39
  • Odpowiedz
@Old_Postman: Swego czasu podobno Nigel Kennedy grywał pod wpływem po osiedlach krakowskich i ludzie go tam rzucali kwiatkami itp. Może u ciebie też się osiedlił jakiś wirtuoz? Swoją drogą miałem kiedyś w bloku takiego pana trąbke który codziennymi ćwiczeniami na przestrzeni kilku lat z poziomu trąbka lvl1 awansował max na trąbka lvl1,5 -masakra - nigdy nic nie zagrał - tylko codziennie gama i gama i gama i gama i gama
  • Odpowiedz
@Old_Postman: Czytałem, a właściwie słuchałem przed chwila "Samotność w sieci". Teraz przeczytałem jakiś zwykły post (Twój) na portalu ze śmiesznymi obrazkami... I muszę Ci powiedzieć ze cholernie podobnie piszesz do autora tej książki. Także możesz rozważyć wydanie czegoś swojego ^^
  • Odpowiedz
@Old_Postman: ładne to!
Ja uwielbiam przejeżdżać/przechodzić, koło Krakowskiej Akademii Muzycznej. Cała wypełniona dźwiękami, rozlewającymi się przez grube mury i nie do końca szczelne okna. Chaotyczny mix koncertów przeróżnych artystów grających na przeróżnych instrumentach z różnymi efektami... Fajnie to brzmi!:)
ʕʔ
  • Odpowiedz
@Old_Postman: Myślę, że ta historia nie byłaby taka magiczna, gdybyś nie opisał jej w tak ładny sposób. Uwielbiam czytać Twoje historie :) Pisz dalej panie listonoszu, masz do tego smykałkę! Sugeruję spisać te wszystkie historie i wydać w formie papierowej.
  • Odpowiedz
@Old_Postman: Miło takie rzeczy się czyta, zwłaszcza jak się ma marzenie nauczenia się gry na trąbce :) Aktualnie jestem na etapie mniej lub bardziej pokracznej gamy kilka razy w tygodniu
  • Odpowiedz