Wpis z mikrobloga

Tak przy okazji piątku przypomniała mi się pewna #coolstory z dzieciństwa. Otóż kiedyś do opakowań ze słonecznikiem wsadzano czarnobiałe sztuczne mini dolary. Takie trochę #gimbynieznajo . Wiadomo, frajda na podwórku była, mimo że to wartości żadnej nie miało. Ale co ja, biedny gówniany anon mogłem wtedy o tym wiedzieć.

Jedynym fastfoodem na osiedlu i na dzielnicy był pojawiający się co jakiś czas pan z mobilną watą cukrową. Koledzy moi, jak to przyjaciele najdrożsi przekonali mnie, że za takiego dolara mogę se coś kupić dobrego. Ja w przyjaźń dziecięcą nieskalanie wierzący poleciałem rozochocony do gościa z watą właśnie i się pytam go ile pyszności za to dostanę. Gościu oburzony, żebym spadał, bo to jest fałszywka przecież.

Mi łzy prawie w oczach stanęły, psiapisele się leją ze mnie jak z fajerwerków na sylwestra, łeb opuszczony, odchodzę powoli. Nagle za sobą słyszę "Eeee.. synek - ho no tu, pokaż tego dolara". Gościu pooglądał go z każdej strony, schował go do kieszeni, po czym ukręcił mi taką wielką kulę waty cukrowej, że mógłbym tym pół przedszkola obdzielić.

Koledzy tak bardzo szczeny na glebie, ja ta tak bardzo boss osiedlowy. Jedno z większych #wygryw dzieciństwa.

To było dobre 3 dekady temu, a ja nadal pamiętam pana od waty i to co wtedy zrobił. Róbcie dobre uczynki mirki, bo mają większą wartość niż byle gówniany pieniążek :)
  • 13
@RRybak: kiedyś w kolejce sklepu osiedlowego stały przede mną 2 dziewczynki na oko lvl 6 i chciały kupić sobie po soczku w kartoniku. Rzuciły garść drobnych na ladę, facet liczy i mówi ni #!$%@?, za mało. To mówię, doliczy pan te soczki do mojego rachunku. I tym oto sposobem zakupiłem 6 browarów marki Łomża i soczki w kartoniku sztuk 2 xD ale wdzięczne były i dumny byłem z siebie ( ͡
@RRybak: do mnie na osiedle przeprowadził się taki ziomek lekko głupawy. Każdy z niego cisnął beke, wiadomo, dzieciarnia i wyrostki.

Na jakimś ognisku wkrecili mu, że jak chce jechać na dyskoteke to niech idzie do goscia (pokazali mu dom) i go poprosi zeby go podrzucil. No i typ poszedł. Śmichy chichy i w ogóle.

Najlepsze jest to, że facet się spostrzegł co jest grane i się zgodził. I jeszcze po niego
@RRybak: A' propos szczania do zlewu. Kiedyś jeszcze w gimbazie był taki Michał co zawsze był przygotowany na lekcje, zawsze miał zadania domowe, dobrze się uczył itp. Pewnego dnia pojechałem na rower i koło Biedronki jak chciałem przejechać na drugą stronę ulicy(jechałem po ścieżce rowerowej przy chodniku) patrzę na prawo- nic nie jedzie, na lewo też no to jadę, a że światło miałem zielone to niczego się nie bałem i później
@RRybak: Czo ten PRL - mocna prehistoria być musi. Ja się urodziłem w 88 i słoneczniki już rosły na łodygach normalnie takie duże i okrągłe i z żółtymi płatkami. Brało się takiego i się skubało na ławce z kumplami, ale że w opakowaniu? W życiu nie dziamrałem czegoś takiego. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

A może te słoneczniki na łodygach to tylko halucynacje z niedożywienia...
@RRybak: ja jak byłem mały to poszedłem do sklepiku osiedlowego po jakiś słodycz. Miałem 1,40zł i zapytałem się za ile jest batonik 'złotycztyrdziścidziewieńć', jak powiedziałem ile mam pieniędzy, to dostałem odpowiedź 'to nie będzie batonika' i schowała go...w dzieciństwie to tak bardzo bolało, od tamtego czasu nie zaglądam do tamtego sklepiku, po prostu go nie lubię. ( ͡° ʖ̯ ͡°)