Wpis z mikrobloga

Czytam sobie jakąś historyjkę @polancky, jacy to durni ludzie wzywają do pijaków karetki, zamiast podejść, powąchać i stwierdzić, że to ten drugi, przeżywalny rodzaj zgonu. Oooo, jakie świnie. Jakie złe człowieki. Przez nich kierowcy karetek muszą pracować. Takie #coolstory że hej. Tymczasem sam miałem podobne #truestory, ale byłem po drugiej stronie barykady.

Zima. Prawie północ. Wracam z pierwszego randez-vous z dziewczyną, która jest dziś moją żoną. To i owo wypiliśmy, ale chód mam prosty, pijany nie jestem - choć pewnie jak ktoś powącha, to coś poczuje. Idę nieodśnieżoną sosnowiecką ulicą. Nagle widzę nadjeżdżający autobus - hej, może go dogonię, przystanek niedaleko, podjadę do domu. Rzucam się w pościg i nagle noga wpada mi w dziurę niewidoczną pod warstwą śniegu. Coś robi "pyk" - i czuję, że odbiera mi dech.

Nie wiem, co się dzieje. Wychodzę z dziury, próbuję biec dalej, ale nagle nie mam siły. Trudno mi zrobić dwa kroki. Nic raczej nie boli - po prostu opadłem z sił w jednej chwili. Aż musiałem przysiąść, a potem już za bardzo nie mogłem wstać.

Siedzę / leżę więc w śniegu. Przechodziło obok mnie z dwadzieścioro ludzi, oczywiście żaden się nie zatrzymał, bo zgodnie z radą @polancky nie warto się trudzić. Nie daj Boże kierowca karetki będzie musiał wykonać swoją pracę na darmo, bo jest jakaś szansa, że jestem zwykłym pijakiem. Poleżałem więc sobie, aż mi wszystko przemokło, a w końcu wstałem i dobre pół godziny wlokłem się do domu, do którego miałem mniej niż kilometr.

Siadam, zdejmuję buty - na kostce buła wielkości pięści i nadal rośnie, i dopiero teraz zaczyna boleć. Okazało się, że złamałem nogę.

Własnie dlatego wkurzył mnie @polancky i jego złote rady. Chcecie zaradzić problemowi interwencji u pijaczków? Po prostu obciążajcie ich kosztami nieuzasadnionych akcji i tyle, zamiast namawiać ludzi, żeby nie reagowali. Lepiej pomóc dwóm lumpom i jednemu potrzebującemu, niż zostawić tego jednego bez pomocy. Ja tylko miałem złamaną nogę, ale na moim miejscu mógł być gość z zawałem serca. Może i coś wypił tego wieczoru, ale to nie znaczy, że nie warto reagować.
  • 52
  • Odpowiedz
DODAM JESZCZE TUTAJ BO WIDZĘ NADAL NIE DOCIERA

@ZielonyBeret:Większość zrozumiała co mam na myśli ale i tak co chwile pojawiają się nowe komentarze w stylu: "nie jestem lekarzem, jak rozróżnić pijanego od chorego", "bo cukrzyk może tak samo pachnieć", dodatkowo wypisujecie sytuacje w których pomagaliście innemu człowiekowi poprzez telefon na 999. Duża cześć nie czyta poprzednich komentarzy a więc napiszę ponownie do niektórych wybranych osób:

Próbuje w jakiś sposób wytłumaczyć ludziom,
  • Odpowiedz
@polancky: a tak BTW mam pytanie. Kiedyś byłem na zakrapianej imprezie ze znajomymi. Po imprezie wyszliśmy na dwór i okazało się, że patologiczny (serio) były koleżanki która z nami była stoi pod barem #!$%@?/naćpany. Zaczął się coś tam awanturować i po chwili jebs! - leży jak długi. Koleżanka do niego podbiega coś tam krzyczy do niego, próbuje ocucić i on po chwili wstaje i sytuacja się powtarza. Jednak za drugim razem
  • Odpowiedz
@YourNightmare: zrobiłeś dobrze, akurat trafiłeś na niezłą patole i w takim przypadku TWOJE ZDROWIE było najważniejsze więc dobrze, że się w porę ewakuowałeś. Pamiętaj - po pierwsze bezpieczeństwo własne. A dyspozytor trochę przesadził nie znając sytuacji
  • Odpowiedz
@ZielonyBeret: widać że nie zrozumiałeś jego intencji. Ludzie dzwonia jak tylko WIDZA menela, który leży na ławce np. A autorowi chodziło o to, żeby podejść do takiego delikwenta i spytać czy potrzebuje pomocy - wtedy menel powie #!$%@? albo daj na następnego jabola i logiczne jest że wtedy karetki się nie wezwie. A z kolei w Twojej sytuacji jakby ktoś podszedl i spytał czy pomóc to logiczne ze byś go nie
  • Odpowiedz
@ZielonyBeret: Robisz #!$%@?ę z logiki. Wystarczy podejść i choćby nogą szturchnąć. Nie reaguje - to wtedy #999. I oto chodzi @polancky.

A tak to jeździmy do nieprzytomnych, leżących na kierownicy w samochodzie, którzy okazują się kierowcą wymieniającym bezpieczniki, albo leżących obok motocykla - facet coś sobie przy nim dłubał.

Szczytem było wezwanie do "stoi w nienaturalnej pozycji" - chory okazał się manekinem sklepowym wystawionym na chodnik.

Rozumiesz? Podejść i
  • Odpowiedz
@ZielonyBeret: Nie czaisz o co chodziło w tamtym wpisie, widocznie nie miałeś styczności z #!$%@? i nie robiłeś jako pomoc medyczna aby wiedzieć o co chodzi.

A to, że ludzie to #!$%@? i nikt się nie zatrzymały i zapytał co się dzieje to masz pretensję do zespołów ratunkowych? Plss...
  • Odpowiedz
  • 1
@ZielonyBeret: @polancky kiedyś wezwalem karetkę do pijanej babuni która nie ogarbiała rzeczywistości i po krótkiej rozmowie stwierdziła że by się jej jednak przydało karetkę wezwać. Panią-menel całą w moczu i wymiocinach zabrała karetka bo kobiecina miała atak padaczki. To że ktoś pijany to nie znaczy że nie potrzebuje pomocy. Trzeba się po ludzku przejąć i zainteresować. I sprawdzić na tyle na ile się umie. #niepopularnaopinia
  • Odpowiedz
@polancky: dwie sprawy.

Po 1: żyjemy w społeczeństwie zniechęcanym do samodzielności i brania na siebie odpowiedzialności. Nie możesz decydować za siebie, czy zapiąć pasy w samochodzie czy jak być ubranym jadąc na rowerze, nie możesz decydować o własnym ubezpieczeniu zdrowotnym, nie możesz posiadać broni do obrony swojego mienia, a za niewłaściwe udzielenie pomocy grozi ci kara. Nie oceniam, jak jest - stwierdzam fakt. Od dekad ludzi uczy się polegania na służbach
  • Odpowiedz
@ZielonyBeret: @polancky: Po części rozumiem obydwie strony tego sporu. @polancky: Czytałam Twój wpis razem z komentarzami i wydaje mi się, że niepotrzebnie rzuciłeś uwagę o tym, że dzwoniący miałby płacić za przyjazd. To by był absurd - nikt by nie dzwonił w obawie o obciążenie kosztami przyjazdu. I jak wiele innych osób, początkowo odniosłam wrażenie, że sugerujesz, żeby w ogóle nie dzwonić, jeśli ktoś wydaje się być pijany -
  • Odpowiedz