Wpis z mikrobloga

Na wstępie powiem, że nie potrafię pisać. Wszystko, co dzieje się w moim życiu, dzieje się niespodziewanie. Ja - 23lvl. Człowiek, który do tej pory wiódł spokojne. Nie byłem jakimś odludkiem, który boi się kobiet, normalne relacje, ale nie znalazłem jeszcze TEJ jedynej. Sytuacja rodzinna bardzo stabilna. Jestem studentem. Z wyglądu również nie jestem odrażający, takie mocne 6/10. Moja wypowiedź będzie bardzo chaotyczna, bo w głowie mam mnóstwo myśli, które nie dają mi normalnie żyć. Mirkoblog przeglądam od bardzo dawna, ale nigdy nie zakładałem konta. Zwracam się do Was z pewną prośbą, bo widziałem, że nie raz pomogliście innym użytkownikom!

Jest rok 2013, pewna impreza ze znajomymi, nic wielkiego. Koledzy ze swoimi #rozowepaski. Nigdy nie byłem zazdrosny o to, że oni mają, a ja nie. Jakoś wiedziałem, że gdy nadejdzie odpowiedni czas, to ta jedyna gdzieś wyskoczy zza rogu. :)
Kolega powiedział mi o portalu - Sympatia.pl, posłuchałem, trochę kpiliśmy z tych użytkowników, że to podludzie i #przegryw'y, bo nie potrafią znaleźć sobie kobiety w prawdziwym życiu. I tak impreza dobiegła końca, dojechałem samochodem do mieszkania, które wynajmuję.

I tutaj zaczyna się cała historia. Coś ok. trzeciej nad ranem do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Zarejestruję się na Sympatii.pl. Opis, zdjęcie i cała reszta była zgodna z prawdą. Długo nie czekałem, testy itd. Pojawiła się pewna kobieta. Nazwijmy ją panią K. I tak oto dokładnie 26 listopada 2013 roku zacząłem z nią korespondować.

Na samym początku luźna rozmowa, było bardzo przyjemnie i interesująco. Noce mijały, jak kilka chwil, nasza wymiana wiadomości nie miała końca, kleiła się jak nigdy z nikim innym. K. niestety mieszka dość daleko od miejsca gdzie studiuję. Po praktycznie dwóch, albo trzech miesiącach zauważyłem, że to nie może być przypadek. Niesamowita zgodność charakterów, zainteresowań. K. okazała się chodzącą kopalnią wiedzy, błyskotliwa, inteligentna, po prostu dziewczyna do tańca i do różańca. Nigdy nasze rozmowy nie schodziły na tematy seksu, rozmawialiśmy luźno. Nawet nie wiem, jak mam to opisać, bo to jest coś niesamowitego, jak bajka! Mijały dni, miesiące, lecz z czasem rozmów tylko przybywało, tak samo, jak i tematów. Każdego dnia dbałem o to, żeby moja K. była miło przywitana przeze mnie. Żeby czuła się wyjątkowa, lecz niezasypana milionem tanich komplementów, bo raczej jest kobietą, która twierdzi, że ich nie lubi. (Ale w głębi duszy i tak się pewnie cieszy z każdego ciepłego słowa, które jej powiem - #logikarozowychpaskow :))

Któregoś razu nawinął się temat związany z miłością. Powiedziałem K. wprost, że czuję do niej coś, czego jeszcze nigdy nie czułem do żadnej kobiety. Było to chyba po około pół roku naszej znajomości. Jej odpowiedź była straszna. Czułem, że bardzo się tego przestraszyła. Chyba był to jeden z najgorszych tygodni w moim życiu. Nie powiedziała mi wprost, że nic do mnie nie czuje, ale też nie chciała powiedzieć tego tak otwarcie, jak ja to zrobiłem. Pomyślałem tak, skoro jest to ta jedyna, to dam jej czas, zobaczymy co się stanie.

Poświęcaliśmy sobie miliony sekund, minut, godzin, dni, miesięcy. Naprawdę znów brakuje mi słów, bo to jest kobieta, której słowami nie da się opisać, zaskakuje mnie na każdym kroku. A cała ta sytuacja jest na tyle zagadkowa i magiczna, że przypomina bajkową sytuację. Zapytacie pewnie mnie, czy kłótnie się nam nie zdarzały, odpowiedź prosta, pewnie, że się zdarzały, ale nigdy z jej winy (oczywiście jak każda kobieta, moja K. też ma różne humory, ale nie takie, żeby się kłócić), kłótnie zawsze były z mojej winy. To ja zawsze coś spieprzyłem, ale widać, że to istota niezwykle rozumna i zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Patrząc z pewnej perspektywy czasu może nie byłem taki otwarty. Uwielbiam, gdy to właśnie moja K. budzi mnie wiadomością, uwielbiam, gdy mówi mi dobranoc, uwielbiam, gdy mówi mi o tym, co robi. A ja tak nie robiłem, bo... Bo po prostu nie wiem. Bałem się jej powiedzieć, że jadę z kolegami na piwo, czy na imprezę. Głupi tylko dawałem zdawkowe komunikaty, albo odpisywałem po sześciu godzinach. (Podobno tego nie cierpią). Któregoś razu moja K. powiedziała mi, że martwi się o mnie. Kolejne uczucie, które było mi nieznane. Motyle w brzuchu - wiem, że brzmi to bardzo infantylnie, ale tak właśnie było i cały czas jest, gdy K. pisze do mnie, bądź rozmawia.

Gubię się w tym, co miałem Wam powiedzieć... Wybaczcie, to emocje.

Wspomnę o tym, że moja K. ma bardzo podobne poczucie humoru, jak ja. Czasami rozumiemy się bez słów, dzwonimy do siebie w tym samym momencie. Mogę potwierdzić, że coś takiego jak telepatia istnieje! Oprócz tego, że jest niezwykle miła i pogodna, to mogę zawsze na niej polegać, zawsze poprawi mi poczucie humoru, zawsze służy pomocą, dobrym słowem. Takiej to ze świecą szukać. Trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno.

Znamy się już tak ponad rok, ponad rok niekończących się rozmów, które nie zanoszą się na to, żeby miał być koniec. Każdy dzień zaczynam od mojej K. i kończę go właśnie z nią.

Zapytacie co jest nie tak?! Znamy się ponad rok, a nigdy się nie spotkaliśmy...
Tak, wiem, to dość dziwna sytuacja. Ja studiuję w Szczecinie, ona mieszka w Rzeszowie. Odległość, która nas dzieli jest ogromna, ale też nie taka, której nie da się pokonać...
Każdego dnia przywiązuję się do K. coraz bardziej, dlatego też nazywam ją moją K. Nie wyobrażam sobie życie z inną kobietą. Po prostu nawet, gdy o tym myślę, to jest to niemożliwe, bo wiem, że to właśnie ta jedyna.

Każdego dnia myślę o niej, myślę o tym, co robi. Myślę o naszym spotkaniu, jak mogłoby ono wyglądać. Od tego czasu, gdy ją poznałem, nie patrzę na inne kobiety przez pryzmat tego, że to mogłaby być moja dziewczyna. Liczy się tylko ona.
Chciałbym, żeby była obok mnie, żeby leżała ze mną, żebym dotykał jej włosów i trzymał ją za rękę. Każdego wieczoru, gdy zasypiam wyobrażam sobie, że ona jest niedaleko mnie.

Mirkowie, właśnie ja po postu czuję, że ją najzwyczajniej kocham. Kocham osobę, z którą się nigdy nie spotkałem. Kocham ją coraz bardziej z każdym dniem. Nie wiem, jaka byłaby jej reakcja na to moje wyznanie, właśnie tego się boję, żeby tego nie zepsuć. Ale z drugiej strony K. poświęca mi również wiele czasu, więc chyba nie traktuje mnie, jak jakiegoś kolegę. Sam już nie wiem. Po prostu nie chciałbym, żebyśmy się spotkali, a ona mi powie: dzień dobry, kolego. Tego normalnie nie zniosę.

Tutaj właśnie kieruję pytanie do Was, myślicie, że warto z nią porozmawiać i powiedzieć, że cała sytuacja jest dziwna (ona zdaje sobie z tego sprawę, bo nieraz o tym rozmawiamy), że ją po prostu kocham?! Tak jest i chyba już nic tego nie zmieni.
Sam już ze sobą nie daję rady, chcę to z siebie wyrzucić. Tak, jak wyrzucam całą historię z naszą sytuacją...

Można kochać osobę, z którą się nigdy nie spotkało? Powiem Wam, że można. Można kochać całym sercem! Nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez niej!

Wątpię, że ktoś z Was dotrwa do końca i przeczyta to w całości. Jeśli możecie, to pomóżcie mi. Warto trochę zaryzykować i powiedzieć jej o moich uczuciach? Mieliście może podobne sytuacje?

HALP!

P.S. Nic w mojej historii nie jest przesłodzone. K. jest niesamowicie wartościowa dla mnie, więc stąd to słownictwo.

#oswiadczenie #feels #niebieskiepaski #logikarozowychpaskow #tfwnogf #przegryw #studbaza #gorzkiezale #pytanie
  • 97
  • Odpowiedz
  • 12
@Rudy_Szotgun66: ja przeczytałam i uważam, że nie powinieneś jej mówić, że ją kochasz, bo to niepoważne, ale postaraj się z nią spotkać i zobacz jaka jest w kontakcie bezpośrednim. Może zjada kozy z nosa? ;)
  • Odpowiedz
@Rudy_Szotgun66: Zaryzykuj, zasugeruj, ale nie nachalnie i prosto z mostu. Jeśli ona tego nie odwzajemnia, to im dłużej w tym tkwisz tym większe zgliszcza sobie fundujesz. Dodatkowo, rok to dość długo jak na internetową znajomość, rozmawialiście chociaż przez telefon? Pora przejść na wyższy etap - spotkania. Do tego dąż, może bez tak wielkich wyznań na razie bo się wystraszy i ucieknie.
  • Odpowiedz
@wyspiarka: własnie tego się obawiam, że kontaktuje się ze mną tylko dlatego, że przyzwyczaiła się.
Rozmawiamy ze sobą na wszystkie możliwe sposoby, jakie się da. Mogę powiedzieć, że zasypiam z nią, gdy rozmawiamy do siódmej nad ranem.
  • Odpowiedz
@Rudy_Szotgun66: Wyznanie miłości nie wydaje się mieć sensu. I nie tylko dlatego, że byłoby prawdopodobnie nieprawdziwe (miłość to nie zakochanie, miłość to decyzja przyjęcia całej osoby wraz z POZNANYMI jej wadami w wielu realnych ŻYCIOWYCH okolicznościach, a jakie Wy mieliście okoliczności poza kontaktem z dystansu?). Kobiety to rozumieją (pewnie instynktownie), więc tylko ją wystraszysz.

Natomiast, jeśli chcesz doprowadzić to do pozytywnej zmiany - związku, to działaj tak jak każdy facet uwodzący
  • Odpowiedz
@Rudy_Szotgun66: hah przeczytałem!
Nie mów że się zakochałeś bo wyjdziesz na desperata i gościa co mka nierówno z deklem.
Dalsze przeciąganie tego zmieni stan rzeczy na gorszy musicie się spotkać i albo ci sie odwidzi albo i nie. Kontynuowanie tego tak jak jest teraz jest chore bo wytworzyłeś sobie w głowie oraz idealnej kobiety i się go trzymasz, jak tak dalej pójdzie to nie będziesz w stanie się z normalną laską
  • Odpowiedz
@Rudy_Szotgun66: stary, zakochałeś się w wirtualnym tworze. co najmniej pół roku temu, w wakacje, powinieneś był do niej pojechać albo umówić się z nią choćby w połowie drogi, na jakimś festiwalu albo nad morzem.

myślisz, że wiesz o niej dużo, ale tak naprawdę wiele o niej nie wiesz. nie widziałeś jej na żywo, nie rozmawiałeś z nią na żywo. rok, tak silne uczucia i brak odwiedzin to mi się w pale
  • Odpowiedz
@Rudy_Szotgun66: Wg mnie najwyższy czas na jakiś krok, nieważne czy po tym się rozpadniecie czy będziecie razem - tkwisz teraz w zawieszeniu i jednocześnie ją masz i nie masz. Bierz sprawy w swoje ręce, podejmij konkretne męskie decyzje i wal przed siebie. Im dłużej zwlekasz, tym trudniej będzie się wyłamać ze strefy komfortu jaką jest net.
  • Odpowiedz