Wpis z mikrobloga

Taksówkarze są wspaniali.

Parę dni temu, podjeżdża pod osiedle – Toyota Prius (znowu), nówka sztuka, pachnąca, wszystko pięknie. Wsiadam, kierowca się odwraca – normalny facet, podkręcony wąsik, na oko po pięćdziesiątce, chudy, sprężysty wręcz taki, w kaszkieciku. Cwaniak-taryfiarz, dość standardowa postać, patrzy na mnie i z uśmiechem:

- Witam Szanownego Pasażera, dokąd na przejażdżkę?

„Szanownego”. „Przejażdżkę”. Oho. Coś tu śmierdzi, coś za szarmancko.

- Śródmieście, poproszę, Wilcza Poznańska. – odpowiadam.

- Śródmieście – super. Jedziemy! – odpowiada i w ruch, odpala swój elektryczny wynalazek i włącza się do ruchu.

Prius cichutki, mknie sobie Mokotowem. Jakby tego było mało, facet włączył mi muzykę klasyczną. Wybornie. Jadę zamyślony, przez okno sobie wyglądam, śnieg pada, zamyślam się.

Jedna minuta ciszy. Druga minuta. Trzecia. Skręcamy w Miłobędzką.

- wie pan – pan kierowca przerywa idylliczną ciszę. – przepraszam, że przerywam, ale mam takie przemyślenie, z którym chciałbym się z panem podzielić, jeżeli można.

- no można, można, proszę bardzo – rzucam zapatrzony w szybę.

I się zaczyna.

- na #!$%@? #!$%@? te progi, co? Jeden koło drugiego. Jeździsz i #!$%@? skaczesz. Jedyna, dwójka, próg, skok. Jak Małysz. Po #!$%@? oni tego tyle nastawiali, co? No patrz pan, znowu. Ja przepraszam, że tak z tymi #!$%@?, ale ja jestem temperamenty facet. Jak jest dobrze, to jest dobrze, ale jak jest źle… - i urywa.

Tego się nie spodziewałem.

- a-a-acha. No faktycznie, nie wiadomo po co. – wykrztuszam z siebie.

Facet nie odpowiada, temat się urywa. Wychodzi na to, że jadę z typem, któremu progi naprawdę działają na nerwy. Trochę słabo, że jesteśmy na Miłobędzkiej, bo jest ich tu z dziesięć, na razie przejechaliśmy dwa.
Kolejny. Dwójka, jedynka, próg. Facet wzrok w lusterko, patrzy mi prosto w oczy i z cichą furią do mnie:

- ty no #!$%@? patrz pan, następny.

- no. – odpowiadam, z pozoru niedbale – następny.

- #!$%@?.

W międzyczasie ściszył już muzykę klasyczną zupełnie. Jedziemy w ciszy dalej, do Racławickiej jeszcze parę progów. Czekam. Dwójka, jedynka, próg.

Przełknięcie śliny.

- Po co one na aborcję zagranicę jeżdżą co? Przejechałyby się #!$%@? Miłobędzką i aborcja za darmo, legalna, normalnie, hop hop i bum. #!$%@?.

Tym razem bez komentarza z mojej strony. W tej śmiertelnej, elektrycznej ciszy dojeżdżamy do Racławickiej, w prawo, ku Śródmieściu.

///

W Priusie milczenie, muzyki już nie ma. Większe drogi, progów nie ma, jedziemy. Mija parę minut, wjeżdżamy do Śródmieścia, już myślę sobie, że te progi to był jakiś epizod i że zaraz po wszystkim, na co nagle facet odchrząkuje, patrzy w lusterko i do mnie:

- a i jeszcze wiesz pan co, historyjkę mam, kumpel mi opowiadał, w Opolu zoo jest i do tego zoo poszła wycieczka z dzieciakami, a tam goryl był, wiesz pan, no i te dzieciaki – jak to dzieciaki, #!$%@?ńce małe – wzięły śnieg i zaczęły w goryla rzucać, a ten goryl za takim jakby szkłem był, nie? No, za szkłem, no i te dzieciaki zaczęły rzucać w niego tymi śnieżkami, no i patrz pan teraz co się stało, goryl, patrzysz pan – tu obejmuje ramieniem pusty fotel pasażera z przodu i obraca się do mnie, bo stoimy na czerwonym i widzę, że na twarzy ma wymalowaną rosnącą fascynację, mówi coraz szybciej, coraz głośniej, patrzy się na mnie bardzo, bardzo intensywnie – wyobraź pan sobie, że goryl się #!$%@?ł, normalnie się #!$%@?ł I TEN GORYL NORMALNIE JEBNĄŁ W TO SZKŁO PIZGNĄŁ #!$%@? I ONO NADPĘKŁO I ICH TYCH WSZYSTKICH MAŁYCH #!$%@?ÓW PRZEGONIŁ!!! MMMMWAHAHAHAHAHAAHAHAAHA

I facet wybucha najbardziej demonicznym śmiechem, jaki potraficie sobie wyobrazić u cichego, chudego, 50-letniego kierowcy taksówki ubranego w kaszkiet i z podkręconym wąsikiem, jedzie i

- MWAHAHAHAHAHAHAHA – dalej

- MWAHAHAHAHAHAHAHAH – dalej

- MMMMMMUUUWAHAHAHAAHA – dalej, aż w końcu urywa (jedziemy już od jakiegoś czasu, śmieje się nie patrząc do tyłu), odwraca się znowu do skamieniałego mnie i cichym, intensywnym głosem mówi:

- dobrze mi się z panem gada. Wizytówkę pan sobie weźmie, pojeździmy czasem.

#coolstory #warszawa #niemoje
  • 35
@myszczur: Śmiechłem, bo tak to wygląda. Z racji pracy bardzo dużo jeżdżę taryfami i są trzy rodzaje kierowców:
1) Cichy, spokojny. Wiezie gdzie ma wieźć i koniec.
2) Taki jak w opisie. Będzie #!$%@?ł jak potłuczony, narzekał na swoją pracę, kierowców, polityków, cały kraj i wpierał historie, które nawet na wypoku by nie przeszły jako świętą prawdę, którą gdzieś zasłyszał. Nic nie pomaga. Można nic nie mówić. Można wyciągnąć książkę i