Wpis z mikrobloga

Kiedy zauważyłem, że coś jest nie tak? W ferie zimowe na początku 2007 roku mieliśmy w szkole otwarte sale gimnastyczne i osoby, które ten czas spędzały w domu mogły rano przyjść i aktywnie go spędzić. Przychodziłem codziennie i grałem w piłkę nożną do oporu, ale coraz bardziej bolała mnie górna część stopy. Zauważyłem, że prawa stopa różni się od lewej, na prawej pojawiła się twarda górka w okolicy 2 i 3 kości śródstopia. Nie zbagatelizowaliśmy sprawy i pojechaliśmy do ortopedy, która zleciła RTG, po którym dostałem diagnozę, że to wyrośl chrzęstno-kostna i zostanę zoperowany na koniec roku szkolnego (3 gimnazjum, musiałem napisać testy). No i tak mijał czas do 11 czerwca kiedy to zostałem przyjęty do szpitala, a guz przez te pół roku zanotował zauważalny wzrost. Jak teraz o tym myślę, to ironiczne wydaje się, że szczerze się cieszyłem, że idę do szpitala na operację. Nigdy wcześniej nie leżałem w szpitalu i wydawało się, że będzie to jakaś przygoda… ale, że 8 letnia? Super przygoda ( ͡° ʖ̯ ͡°). Operację miałem 14 czerwca i tego samego dnia zostałem wypisany do domu. Chodziłem o kulach przez około 3 tygodnie ale później wszystko wróciło do normy, niestety tylko na kilka miesięcy.

Po jakimś czasie znowu dało się zauważyć i wyczuć twardą górkę na górze stopy. Kolejna wizyta u ortopedy, tomografia komputerowa i kolejna decyzja o operacji, znowu w czerwcu, w ten sam czwartek co rok wcześniej, który tym razem wypadał 12. Jak poprzednio, zostałem wypisany popołudniu po operacji i znowu spędziłem trochę czasu chodząc o kulach. Gdy po paru miesiącach guz znowu zaczął odrastać poszliśmy do innego lekarza, który postanowił zrobić biopsję, czyli znowu miałem zostać położony na stole operacyjnym, ale tym razem zamiast wycinać całego guza wycięli tylko kawałek do badań (próbki z wcześniejszych operacji też były badane). Był to pierwszy i ostatni zabieg wykonany za granicą… w Sosnowcu ( ͡° ͜ʖ ͡°), a było to o ile dobrze pamiętam w maju 2009 roku.

Po dwóch operacjach i wznowach trzeba było obrać inny kierunek niż ortopedia i tak trafiłem na onkologię gdzie na przełomie sierpnia i września (początek 3 liceum) zostały wykonane badania (tomografia komputerowej i biopsja cienkoigłowa) i wtedy po raz pierwszy zostało użyte słowo nowotwór, co nie było jednak najgorsze bo zaraz po tym usłyszałem, że jedyną opcją leczenia jest amputacja stopy. Ciężko wyobrazić sobie co wtedy poczułem, przecież byłem wysportowanym młodym człowiekiem, który cieszył się że idzie do szpitala na operacje, a nagle lekarz sprowadza mnie na ziemię i mówi, że chce mi amputować stopę… Nie zgodziłem się wtedy na to, wydawało mi się, że to za wcześnie żeby się „poddać”. Powiedziano mi, że takimi przypadkami zajmuje się profesor z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie i tak trafiłem do stolicy, gdzie zajął się mną ordynator oddziału onkologicznego, świętej pamięci profesor Wojciech Woźniak. Pierwszy raz do stolicy pojechałem w październiku, na prywatną wizytę u profesora, żeby stwierdzić czy kwalifikuję się do leczenia. 17 grudnia, 5 dni po 18 urodzinach miałem jechać do Warszawy drugi raz, tym razem możliwe, że nawet na amputację, jednak nie przyjmowali nowych pacjentów ze względu na jakąś chorobę na oddziale.

Takie małe #sadstory , ćwiczyliśmy w tym czasie poloneza na studniówkę i myślałem, że nie zatańczę z powodu operacji, ale skoro nie przyjęli mnie do szpitala nic nie stało na przeszkodzie. W Sylwestra koleżanka z klasy, z którą miałem tańczyć skręciła sobie kostkę (albo kolano) i ostatecznie nie oszukałem przeznaczenia i nie zatańczyłem ( ͡° ʖ̯ ͡°).

Do tego czasu choroba nie dawała mi się za bardzo we znaki, operacje co roku, kilka tygodni chodzenia o kulach, a później już powrót do tylko trochę ograniczonego funkcjonowania. Trud choroby był dopiero przede mną.

Takie pytanie, czy do kolejnej części, która będzie o chemioterapii i operacji w W-wie dołączyć zdjęcia stopy? Większość z nich jest dość drastyczna, a niektóre nawet bardzo (ze względu na komplikacje, które opiszę).

To tyle na dzisiaj, możliwe, że jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro, opiszę drugą część.

#jodachorujealesmieszkuje #medycyna (od kolejnego wpisu ograniczę się do własnego tagu)
  • 50
@intruzzz: Raczej nie. Leczyłem się w IMiD w W-wie to pomyśl co tam widziałem ( ͡° ʖ̯ ͡°) Ja już byłem po 18, a tam kilkumiesięczne dzieci z nowotworami no i trochę starsze dzieciaki też, ja tam zazwyczaj najstarszy byłem.

@jaywalker Napisz później czy się czegoś dowiedziałeś.
@MiszczJoda: nowotwór to rzecz, której najbardziej się obawiam... co prawda ja w rodzinie w ogóle nie miałem takich chorób, ale nie ma reguł... Ciekaw jestem skąd to cholerstwo mogło się u Ciebie wziąć. Powodzenia brachu i Wesołych Świąt, amputacja to nic strasznego w dzisiejszych czasach :-). Szczególnie nogi :-)
@elcor: Amputacja na stopie to zawsze była tylko propozycja (w następnym wpisie opiszę jeszcze inną propozycję, która pojawiła się dwa razy), jeśli zdecydowałbym się na amputację wcześniej to i tak na takim samym poziomie jak teraz bo jest łatwiejsze do wygojenia i zaprotezowania.

@intruzzz Sam nie wiem, mam nadzieję, że już się tego na stałe pozbędę.
@MiszczJoda: Chłopie jak najlepiej Ci życzę w życiu! Ciężko jest coś bardziej konkretnego napisać, ale trzymaj się cumplu!

Zdjęcia zdecydowanie będą ok, tak samo jak wszelkie tomografie i wyniki innych badań. Myślę, że dla przeglądających wykop lekarzy, ratowników czy pielęgniarek zawsze będzie to dodatkowy materiał. Tylko warto tagować +18 wtedy takie rzeczy.
@mikra25: Zmarł w Wigilię 2012 roku. Sam dowiedziałem się w dziwnych okolicznościach bo zawsze dzwoniliśmy na oddział dzień przed przyjazdem żeby upewnić się, że profesor będzie, i dzwoniliśmy jakoś w styczniu- lutym i pielęgniarka na pytanie czy będzie profesor odpowiedziała "Niestety, pana profesora nie będzie ponieważ zmarł w Wigilię" taki szok, że mój tata aż słuchawkę odłożył i później dzwonił z przeprosinami, bo go aż zamurowała ta informacja i nie wiedział
@MiszczJoda: Tak, do tych Pani rano szło się po skierowania itp. Przynajmniej ja tak miałem. Życze Ci wszystkiego najlepszego i wygranej z tym gównem. Jak czasem przypomni mi się IMiD i pierwsza noc na oddziale, na sali przejściowej... Brr. Najgorszemu wrogowi nie życzę.
@MiszczJoda: Ponad 4 lata temu. Pamiętam jak dzisiaj. Ogólnie nie mam jakiś traumatycznych wspomnień ale pamiętam jak raz się tomograf zepsuł (ta mała siwa Pani była bardzo niezadowolona;-)) i żeby nie jechać do Wawy na darmo bo to jednak kawał drogi to pani Grażynka załatwiła tomograf po sąsiedzku w Szpitalu Wolskim. Ja piernicze jeśli gdzieś w życiu widziałem coś co ludzie określają jako "umieralnia" to właśnie tam. Nawet nigdy nie przypuszczałem,
Ja tam wylądowałem na początku 2010 roku, czyli chyba nie było możliwości żebyśmy się minęli? Też miałem raz TK w Wolskim, ale nie pamiętam żeby tam jakoś źle było :P Ale lekarze i pielęgniarki są w IMiD na bardzo wysokim poziomie, jasne że mają dużo na głowie i czasem ciężko do nich dotrzeć jak wszyscy coś od nich chcą ale widać, że się starają i zawsze mi tam było dobrze.
@MiszczJoda: Ja właśnie dlatego między innymi tak miło wspominam Profesora bo pamiętam, że kiedyś w poniedziałek (co ważne bo wtedy było dużo osób spoza oddziału które przychodziły do niego na konsultacje) chciałem się czegoś dowiedzieć lub zapytać właśnie Profesora. Pomimo masy ludzi na korytarzu znalazł chwilę, zaprosił mnie do gabinetu, posadził na krześle, pogadał, uspokoił itp. Do dzisiaj mi to siedzi w głowie bo byłem wtedy gnojkiem którego mógł olać ale
Profesor był świetnym lekarzem, najlepszym jakiego spotkałem.

Dobre jedzenie? :D Nie wiem czy byłeś na chemioterapii tam ale ja obiad to tam zjadłem chyba tylko kilka razy i to przed chemioterapią, po operacji leżałem miesiąc na oddziale i poza śniadaniami i kolacjami nic nie ruszałem przez ten specyficzny, wyostrzony węch na chemioterapii. Z tego co pamiętam to większość osób tam jadła jedzenie spoza szpitala, a rodzice jedli to szpitalne :P