✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Cześć! Na komunię mojej siostry mam kupić dla niej zegarek bo to jakaś tradycja. Polecacie jakiś zegarek dla dzieciaka? Niezbyt wiem czy to dobry pomysł z zegarkiem ale podobno zawsze rodzice chrzestni dają zegarek dla dziecka, a niestety moja siostra takowych nie ma i zostałam poproszona o taki prezent. Tylko jaki ma wtedy być ten zegarek?
#zegarekkomunijny #kiciochpyta #komunia #dzieci

via mirko.proBOT
  • 0
✨️ Autor wpisu (OP): @Dorciqch nie wiem właśnie jak to działa, jest to podobno jakaś tradycja i usłyszałam że nie musi nic być dużego, że zwykły z białym paskiem. Jednak młoda strasznie bierze mnie za wzór i nie chce jej jakoś rozczarować jakimś badziewiem


· Akcje: Odpowiedz anonimowo ·
  • Odpowiedz
@debesciak: Pierwszego (i pewnie tak do około piątego) nie pamiętam, bo były to sprzęty za 2-5zł z kiosku ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Ale pierwszy poważny był w roku około 2000. Casio z chyba 6 "dotykowymi" klawiszami na ekranie,
podłużny ekran, czarny gumowy pasek, a koperta srebrno-szara.

Może ktoś wie jaki to był model? Wiem że było w nim można zapisywać numery telefonów ( ͡
  • Odpowiedz
#coolstory #truestory

Był maj 2003 roku, chciałoby się powiedzieć piękny i słoneczny, ale gówno prawda, tamtego roku zima trzymała długo i zdarzało się jeszcze na majówce w rękawiczkach po okolicznych łąkach ganiać. Młody, niespełna dwunastoletni PJ (mniej więcej w tym okresie zacząłem funkcjonować jako PJ, P od imienia, a J od nazwiska, sprytne) był uczniem szóstej klasy podstawówki na Śląsku. Klasa mała, szesnastoosobowa, szósta A. A to anioły, B to barany, tak śpiewaliśmy na międzyklasowych ustawkach. #!$%@?ć klasę B.

Nadszedł czas wycieczki szkolnej. Normalnie wysyłano nas w góry, żebyśmy mogli pooddychać świeżym powietrzem, jednak w tamtym czasie pojawiały się silne głosy mówiące o lokalnym patriotyzmie. Ciekawe, że zgrało się to ze zbliżającym się wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Ostatecznie na jednodniową wycieczkę mieliśmy jechać do kopalni. No #!$%@? zajebiście. Wungiel z miałem zagryzany kopalniokami.

No
Czołem Mireczki, właśnie przypomniało mi się małe #coolstory i #truestory jeszcze z czasów przełomu gimbazy i licbazy. Było ciepłe lato roku 2007, PJ właśnie skończył szkołę i dostał się do upragnionego liceum. Młody byłem, pełen życia, jeszcze nie miałem okazji poznać trudów pracy zarobkowej. Tego lata postanowiłem to zmienić. Browary kosztowały, fast-foody po szkole kosztowały, wyjazdy na imprezy kosztowały, niedługo miał się wśród moich znajomych rozpocząć sezon osiemnastek, a po starszym roczniku widziałem, jak bardzo jest to wyniszczające finansowo. Zacząłem szukać pracy w najbliższej okolicy, jednak jak szybko się okazało, województwo opolskie jest Polską B zachodniej Polski i w okolicznych wioskach nie było pracy dla osoby z moim wykształceniem.

Któregoś wieczora siedzę sobie nad stawem, gdzie okoliczna młodzież spożywała alkohole wszelakie, im młodsza gawiedź, tym trunki podlejsze. Ławeczki są, wiata w razie deszczu jest, kominek z grillem jest, można sobie zagrychę usmażyć, wystarczy iść do lasu obok i wrócić z naręczem gałęzi, wspaniałe miejsce. Wdałem się w dyskusję z Michałem - ziomeczkiem starszym ode mnie o 5 lat, gościem doświadczonym życiowo, ojcem wyjątkowo nieznośnego bachora i mężem wyjątkowo nieznośnej baby. Wal bez gumy, mówili. Będzie fajnie, mówili.

Po jabolu Michał postanowił nauczyć nas życia. Gdy Adam - mój kumpel z byłej klasy - skarżył się na niespełnioną miłość (wtedy jeszcze nie było określeń #friendzone i #tfwnogf, ale zjawisko występowało), Michał sprzedał mu plaskuna i kazał się opamiętać. Adam wyrósł potem na porządnego, młodego człowieka cieszącego się powodzeniem u płci przeciwnej, został wygrywem w sferze osobistej i zawodowej.
#coolstory

Jak większość z nas, świętowałem Pierwszą Komunię. Był to piękny maj 2000 roku i jak to z dziećmi w moim wieku bywało, ciężko rodzicom i księdzu było wpoić mi prawdziwy sens tej uroczystości (choć za dzieciaka byłem bardzo pobożny) i radość z perspektywy góry prezentów wygrywała nad ekscytacją z jedzenia opłatka. Były to czasy przed quadami, tabletami, ba!, zwyczajnymi komórkami. Wtedy dostawało się rowery górskie, zegarki, nieliczni szczęśliwcy mogli liczyć na peceta, jakiegoś Celeronka czy Duronka albo szczyt techniki Pentium III. Tak się złożyło, że dostałem piękny zegarek Casio, elektroniczny, z mnóstwem funkcji typu stoper czy podświetlenie, ze skórzanym paskiem, wodoodporny. Pewnie wielu z Was też miało przyjemność korzystać z komunijnego zegarka, wiecie, że był to sprzęt jedyny w swoim rodzaju. Choć żyłem aktywnie jak na dziecko wychowujące się na wsi przystało, zegarek zawsze miałem na ręce i nigdy go nie uszkodziłem ani nie zgubiłem. Co więcej, kilka razy zdarzyło się, że #zegarekkomunijny uratował mi życie.

Świnoujście, rok 2006

Latem