Wyobraź sobie, że masz problemy w życiu, np. depresję. Słyszysz o terapii psychodelicznej. Idziesz do centrum pełnego wykształconych psychologów i pod opieką tripsittera zażywasz psychodeliki.
W drugiej godzinie podróży zdajesz sobie sprawę, że zapłaciłeś tysiąc złotych za swój problem. Że siedzi koło Ciebie nieznajomy człowiek, który nie miał pomysłu jak inaczej zarabiać na życie, ale lubił takie klimaty, więc został tripsitterem. Rozmawiacie. Mówi do Ciebie różne formułki o zdrowiu psychicznym, ale tak
Niewidzialnyfetyszystana_rowerze - Wyobraź sobie, że masz problemy w życiu, np. depre...

źródło: pan psychodelik

Pobierz
Ktoś tam chciał żebym zaraportowała 2CB także #tripraport #2cb #psychodeliki #narkotykizawszespoko
Mówiąc szcczerze nie oczekiwałam czegos takiego, działanie jak dla mnie to tak jakbym wzięła LSD tylko na głowie „czysto”. Wróciłam przed chwila ze spaceru i #!$%@? mnie to ze było za dużo bodźców wiec myśle ze na imprezę bym na tym nie poszła XD nie ma fraktali ale wszystko się rusza, rozmazuje i
Czesc pare dni temu odbylem swoj pierwszy w zyciu trip na grzybkach w miedzy czasie podczas fazy postanowilem pisac trip raport poniewaz uznalem to za bardzo ciekawa czynnosc
Dziele sie z wami owym raportem gdyz rozni sie on duzo bardziej od tych pisanych w internecie na trzezwo a przeciez nie o to tutaj chodzi!!!

jadlem sproszkowane grzybki

14;25- zaladowalem, srednio przyjemne w smaku
@ChilliVanillis: ja na grzybach: spaceruje po rezerwacie przyrody, kontempluje bliskość z naturą, słucham muzyki klasycznej leżąc w opasce na oczach i podróżując w jakimś n-tym wymiarze w mojej głowie

Ziomek z wypoku: 15:16- efekty mocno odcxuwalne, zajebiscie kolorki zajebiste
15:32 no #!$%@? dobrze w #!$%@? jest
15:49 git w #!$%@?
  • Odpowiedz
Siema, chciałbym się z wami podzielić moim najmocniejszym tripem na LSD. Było to jakieś 2 miesiące temu. Z moim przyjacielem udaliśmy się do lasu i wzięliśmy kwasy (ok.375ug na osobę). Przez jakieś 40 min. rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ale nie czuliśmy kwasa. Po upływie nast. 20 minut zacząłem dostrzegać piękne kolorki. Bardzo jaskrawe obwódki, pojawiały się też niewielkie fraktale i poprawił mi się humor. Natomiast mój znajomy nie czuł nic. Po kolejnych 10
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 6
@VitoRossi: to chyba nie było lsd, po lsd wiedziałbyś jak działa świat, mógłbyś na uczelni o tym wykład dać, po za tym nie wiem ile to, ale mnie cały obrazek to trzymał 8h.
  • Odpowiedz
@VitoRossi: 400 ug prawie na głowę i po 40 minutach nic nie czujesz? Ja po 300ug 1p lsd czułem już coś po 20 minutach. Coś mi się wydaje że to nie było lsd. Dodatkowo wrzucać tyle ug kiedy na dworze pizga i ogólnie niezbyt pogoda do tripa to trzeba być geniuszem
  • Odpowiedz
Tl;dr - wspomnienia z tripu na kwasie, taki #!$%@? napisany trip raport, wall of text, nie wiem po #!$%@? to pisałem xDD
Przypomniało mi się jak 2.5 roku temu, to były jeszcze mroczne czasy, już od dawna przegrywałem ale nie miałem świadomości tego. Pojechałem z kumplem na Opole, w marcu to było i trochę #!$%@? pogoda, jeszcze zima była w powietrzu. W pociągu już #!$%@?łem kwasa, wychodzimy i na powitanie na dworcu
@Vinny jeśli masz predyspozycje do chorób psychicznych, to biorąc często psychodeliki szczególnie jak lsd która jest jednym z najbardziej aktywnych, to substancja działa jak katalizator, być może to te narkotyki sprawiły ze jego stan się pogorszył.
  • Odpowiedz
Fajny sposób na usmażenie półmózgu, ZS i #!$%@? układu nagrody, to się kiedyś skończy dramatem dla rodziny, a byciem warzywem dla was, powodzenia
  • Odpowiedz
Najpiekniejszy trip raport jaki przeczytalem . Chcialbym miec takie szalone mlodziencze wyprawy ()

Już rok temu w Dexeleet padł pomysł zorganizowania zbiorowego tripa. Niestety, jak to zwykle bywa – niesubordynacja wzięła górę i skończyło się na chęciach. W tym roku ja i CosmoDo postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Konkrety ustaliliśmy jak zwykle na ostatnią chwilę, jednak nie miało to większego znaczenia. Chętnych było wielu, lecz większość wykruszyła się z różnych powodów. Na placu boju pozostała nas siódemka.

Pierwszy, legendarny już zlot Dexeleet 2011 czas rozpocząć. Już po przebudzeniu się dostałam bananem na twarz, który to stan nie opuszczał mnie… dlugo. Razem z Kosmitą uderzyliśmy do apteki po to, co każdy podróżnik musi mieć w kieszeni – Akodin. W pociągu połknęłam 300mg. To coś jak strzelenie sobie piwka dla kurażu, tylko w lepszym wydaniu. Telefony, smsy, telefaza. Ja w pociągu siedziałam jak na szpilkach, tak bardzo nie mogłam doczekać się zobaczenia tych ćpuńskich ryjków i zweryfikowania ich w realu. W Częstochowie byliśmy pierwsi zdaje się, jak przystało na organizatorów. Pamięć jest zawodna po takich przygodach, więc moja chronologia może być nieco zaburzona. Zdaje mi się jednak, że pierwszych zgarnęliśmy w nasze macki Jogurta i psajko23. Zdjęcia Jogurta widziałam już wcześniej, rozmawiałam parę razy, niczym mnie nie zaskoczył (na razie!). Jeden rzut okiem wystarczy, żeby się z takim Kefirem dogadać. Psajko ot, sympatyczny, miły, rozgarnięty psajko. Następna była son.of.the.blue.sky, którą to namówiłam na zlot w ostatniej chwili i chwała jej za to, ze dala się przekonać! Tele-tele-tele faza. Czekamy na resztę, w miedzyczasie ktoś pije piwo, ktoś szamie Akodyn. Zdaje się, że chłopaki też umilili sobie podróż. Siedzieliśmy w parku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Wesołość i atmosfera radosnego oczekiwania na rozwój wydarzeń. W międzyczasie skoczyłam na peron by odebrać Chaotkę. Wracamy do reszty, jest sympatycznie. Cali obładowani plecakami, torbami i namiotami gramolimy się znów na peron. Ostatnim elementem układanki był hennessy, za którym biegałam po całym dworcu w deszczu, bo nie mogliśmy
BlotnaBabeczqa - Najpiekniejszy trip raport jaki przeczytalem . Chcialbym miec takie ...

źródło: comment_jWUFalTXKGBikIXt8WF2ghsDtONjZudR.jpg

Pobierz
Informacja: To nie jest trip t.rydzyka, jestem jedynye osobą, zamieszczającą trip kumpla, który nie ma tu konta. Mój własny trip, mam nadzieję, wkrótce. Wstępnie umieszczone w kategorii LSD, po researchu okazuje się, że to DOC

Wrzuciliśmy 1 mg Xanaxu (Alprazolam) Slow Release. Nastrój: Bardzo miły, zrelaksowany. Lekkie podniecenie. Siedzimy w pokoju, całe piętro jest nasze, nikogo oprócz nas nie ma. Oglądamy Donnie Darko i czekamy na... boom :)

Wrzuciliśmy po papierku. Pierwsze objawy po czterdziestu minutach. Zmęczenie na początek, narastające, aż czułeś, że cale ciało jest zmęczone, słaniało się, głowa opadała, ręce trochę swędziały, tak jakby coś z krążeniem się działo. Później pojedyncze barwne elementy z filmu „Donnie Darko”, zaczęły świecić bardziej niż inne; np. czerwona linia za tablicą, zielony trawnik przed szkołą, niebieskie koszule uczniów. Później z twarzami zaczęło się delikatnie coś zmieniać, jakby aktorzy nosili za dużo źle dobranego makeup'u, jak, wiesz, ktoś źle nałoży samoopalacz, niektórzy byli bladzi, później twarze zaczęły się karykaturować, ktoś wyglądał jak wiedźma (ale lekko, w zabawny sposób), a kto inny wyglądał pięknie jak anioł.

Zaczęło
Zacznę od tego, że pamiętam prawdopodobnie zaledwie kilka procent tego, co się stało. Myślę jednak, że to wystarczająco dużo, by przybliżyć Wam świński potencjał tej substancji.

Początek jest chyba standardowy. Byłem sobie dość specyficznym, szukającym przygód 20-latkiem z kilkoma męczącymi go problemami, których powodem zapewne bylo niedocenianie tego, co wówczas miałem. Byłem wtedy sam i obchodziłem jedynie, albo aż moich ziomali i niewielką część rodziny, więc stwierdziłem, że nie mam w życiu wiele do stracenia, więc warto jest ryzykować. Czytałem bardzo wiele o psychodelikach, niestety nie miałem wtedy większej okazji do ich wypróbowania poza niskimi dawkami LSD, które nie wprowadzaly nawet w trzeci poziom. Moje zainteresowanie wzbudził ogólnodostępny bieluń i mimo iż czytałem o nim bardzo wiele złych rzeczy i mimo iż byłem wtedy na drugim roku biotechnologii, która bardzo mnie interesowała wieczny rozsądek został złamany przez kilkadziesiąt czarnych kuleczek. Nie chcę Was nudzić jeszcze dłuższym wstępem, więc powiem jedynie, że nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś tak okropnie debilnego i naiwnego.

Nadszedł ten dzień. Był początek września, bardzo ciepło i przyjemnie, a co najważniejsze jeszcze wakacyjnie. Udałem się się za miejski park, gdzie właściwie nikt nie chodzi, a gdzie rosły te cholerne krzaczory. Sprawnym ruchem ręki wykręciłem kasztanka z nasionami. Zawartość podzieliłem na dwie części z czego (chyba pozostaly mi ślady rozsądku) połowę schowałem do kieszeni, a drugą połowę z wielkim grymasem na gębie zjadłem. Smak okropny, bardzo bardzo gorzki. Cała roślina wydzielała niemiłą, raczej odstraszającą woń. Jedzenie zajęło mi jakieś 15 minut. Zależało mi na tym, by dobrze rozgryźć nasiona. Tak, jak wspominałem - strachu wielkiego nie było. Myślałem wtedy "co mi tam pół kasztana, ludzie po dwa jedli" Byłem przekonany, że po takiej ilości uniknę całej masy tych strasznych efektów o których pisali inni #!$%@? bielunia. Przez kolejne 3 godziny nie odczuwałem efektów poza rosnącym w ryju kapciem. Na szczęście byłam na to przygotowany (bynajmniej tak mi się zdawalo) i zaopatrzyłem się w 1,5 l Jurajskiej. Było jeszcze wcześnie, bo dopiero godzina 14 z hakiem. Od tąd zaczęło się dziać... Będę teraz pisał bardzo chaotycznie, gdyż wraz z postępem fazy pamiętam tylko jej fragmenty. Ten moment oznaczę jako T.

T+1
Podejście 4 do #lsd

Dawka 125ugx2 250 (największa moja jak dotąd)
Wrzucone pod język, na około 30 minut. Co mnie zdziwiło w porównaniu do poprzednich kartonów, ten bardzo szybko rozpłynął się w ustach na tyle że pod koniec w sumie nie miałem co połknąć.
Czas trwania to około 8 godzin. Wrzuciłem o 18 a o 2:30 z dużym trudem usnąłem.

Był