Mija 25 lat od masakry w Srebrnicy (Bośnia i Hercegowina) - ludobójstwa uznawanego za największe od czasów II wojny światowej, w wyniku którego śmierć poniosło ponad 8 tys. osób (https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Srebrenicy). To dobry moment do refleksji nad tym, w którym kierunku zmierza świat. Dużo mówimy o holokauście, o obozach, wojnach światowych, a przecież z roku na rok daty te są coraz bardziej odległe. Żyjących świadków tych wydarzeń jest już mało, a dla nas to jedynie kartka z kalendarza, o której za często młodsze pokolenie nie myśli - kartka, która leży w podręcznikach obok bitwy pod Grunwaldem, wojny secesyjnej, powstania styczniowego i wielu innych ludzkich tragedii, z którymi jednak już się oswoiliśmy.

Uważamy, że kiedyś czasy były bardziej dzikie, radykalne, że prawo silniejszego było bardziej istotne, a także uważamy, że wszystkie te zdarzenia już minęły i nie wrócą - bo przecież teraz jesteśmy bardziej cywilizowani, wyciągnęliśmy wnioski z przeszłości, nauczyliśmy się na błędach, jesteśmy pokojowo nastawieni względem siebie, tolerancyjni itp.

Czy tak jest? Jak pokazuje niedawna tragedia w Srebrnicy - nie! Takie zdarzenia ciągle się zdarzają i będą zdarzały się jeszcze nie raz. Tylko za tymi tragediami nie stoją konkretne rozkazy konkretnych ludzi. To nie jest tak, że te tragedie nas nie dotyczą, że to ktoś sobie wstał pewnego dnia i miał kaprys zrobienia czegoś straszliwego za naszymi plecami i bez naszego wpływu. Te wszystkie straszne ludobójstwa - zarówno w obozach, Zaleszanach, Srebrnicy i wielu innych łączy fakt, że były przygotowywane miesiącami, czasem latami. Zaczynało się niewinnie - tutaj wyśmiewanie kogoś, tutaj budowanie odpowiedniej narracji, tutaj oddzielanie ludzi, tutaj przejawy dyskryminacji. Na początku niezauważalnie, łatwo było przymknąć oko - a przy tym oswoić się z ów narracją i stać się jej wyznawcą. Bo przecież tak przekonująco ktoś mówi, prawda? Fajną marynarkę ma, kulturalny, ma argumenty... A potem stało się. Wszyscy zdziwieni. Wszyscy jednogłośnie potępiają. A przecież te rzeczy nie spadały z nieba, tylko były bezpośrednim następstwem nastrojów społeczeństwa, którzy pośrednio poprzez nakręcanie tej spirali także brali w tym