#vhs #film #filmy #ogladajzwykopem #lata80 #lata90 #kinoklasyb
@Montago -> pomożesz? :)

Szukam filmu, pamiętam tylko ostatnią scenę widzianą raz kiedyś w pierwszej połowie lat 90 mając 5-7 lat.

Ojciec w złotej erze potrafił wypożyczyć 6 kaset vhs na 2-3 dni. Ciężko było się połapać czasem. W pamięci zostawały te lepsze pozycje, bo były wypożyczane cyklicznie co jakiś czas. Te wypożyczone raz - odeszły w zapomnienie. Rodzice nie pozwalali mi oglądać w tym wieku mocniejszych produkcji, więc tą musiałem zerknąć przez przypadek. Nie pamiętam nawet czy oglądałem to w starym czy nowym mieszkaniu. Ale tą scene z jakiegoś powodu pamiętam i po około 30 latach fajnie by było wreszcie dotrzeć co to był za
Polska2080 - #vhs #film #filmy #ogladajzwykopem #lata80 #lata90 #kinoklasyb
@Montago ...

źródło: Zrzut ekranu 2024-10-05 110313

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Parę dni temu obejrzałem „In a Violent Nature” (2024). To takie kontemplacyjne slow cinema w stylu „Patersona” Jima Jarmuscha, tyle że z elementami gore. A wczoraj i przedwczoraj przypomniałem sobie dwie pierwsze części „Piątku trzynastego”, czemu zresztą dałem wyraz na Wykopie, wklejając gifa z szarą myszką z sequela (Lauren-Marie Taylor). Tak mi się ta myszka wwierciła w mózg, że nawet sprawdziłem, w czym jeszcze grała, no i okazało się, że grała m.in.
podsloncemszatana - Parę dni temu obejrzałem „In a Violent Nature” (2024). To takie k...

źródło: mm

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Wspomniałem w nocy, że na sylwestra zaplanowałem obejrzenie dwóch filmów – „Terroru w pociągu” (1980) i „Pociągu grozy” (1972). Łączy je specyficzne miejsce akcji oraz wątek morderstw, ale na tym podobieństwa się kończą. Ten pierwszy to kanadyjsko-amerykański slasher z final girl (Jamie Lee Curtis) i mało odpowiedzialną młodzieżą (chociaż nieskładającą się z całkowitych kretynów, bo to studenci medycyny), których eliminuje morderca maniak. Ten drugi to brytyjsko-hiszpańska produkcja przywodząca na myśl dzieła Hammer Film Productions, nie tylko z uwagi na wprowadzanie wątków religijno-okultystycznych i umiejscowienie akcji w historii (początek XX w.), lecz także zaangażowanie do głównych ról Christophera Lee i Petera Cushinga (prywatnie przyjaciół). Te nazwiska to rekomendacja sama w sobie, towarzyszą im zaś ówcześni znani aktorzy hiszpańscy (Alberto de Mendoza, Silvia Tortosa, Julio Peña), a na dokładkę dostajemy Terry'ego Savalasa w roli Kojaka, tzn. chciałem powiedzieć – Kozaka.

No właśnie, bo to się dzieje na wschodzie, na linii trans-syberyjskiej. Antropolog Saxton (w tej roli Lee) odgrzebuje gdzieś w Mandżurii tajemniczą mumię, ładuje ją w opieczętowanej skrzyni do pociągu, pociąg rusza w mroźne pustkowia, no i zaczynają się dziać nieprzyjemne rzeczy. „Coś” Carpentera nie było pierwsze! „Pociąg grozy” oczywiście też, ale był przed „Cosiem”.

Łowcy polonica znajdą coś dla siebie, Silvia Tortosa gra bowiem polską hrabinę Irinę Petrovską. Rosyjsko brzmiące imię i nazwisko wskazują co prawda, że ta postać to taki miszmasz, na dodatek towarzyszy jej nawiedzony mnich prawosławny à la Rasputin, niemniej jeden z dialogów jasno precyzuje, że to Polka.

Oba
podsloncemszatana - Wspomniałem w nocy, że na sylwestra zaplanowałem obejrzenie dwóch...

źródło: Horror express

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@pod_sloncem_szatana: Terror w pociagu widziałem, jeden z moich ulubionych slasherów. Jeżeli chodzi o horrory, których akcja dzieje się w pociągach, to miło jeszcze wspominam Beyond the door 3: Amok Train (1989) - głównie przez niepowtarzalny, surrealistyczny klimat. Z drugiej strony zapamiętam ten film również z względu na dość dużą ilość odjechanych efektów gore:
Aperitiff - @podsloncemszatana: Terror w pociagu widziałem, jeden z moich ulubionych ...

źródło: amok_train

Pobierz
  • Odpowiedz
Dzisiaj 117. urodziny, a więc tyle, ile nie mają nawet najstarsi użytkownicy Wykopu, w tym ja, obchodziłby León Klimovsky, argentyński reżyser, od lat 50. mieszkający w Hiszpanii, który tworzył kino gatunkowe – od filmów historycznych i przygodowych, przez westerny, po horrory. Chciałem wkleić tu jakieś zdjęcie, na którym wyglądałby na poczciwego, starszego pana, żeby dowcipnie wyeksponować dysonans między jego aparycją a jego twórczością, ale raz, że łatwo dostępnych zdjęć jest niewiele, dwa,
podsloncemszatana - Dzisiaj 117. urodziny, a więc tyle, ile nie mają nawet najstarsi ...

źródło: León Klimovsky

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Czas na małe rankingowe résumé wilkołakowej serii (z podpiętymi odnośnikami), na której temat wrzucałem tu wpisy w ostatnich miesiącach. Od najlepszych, a właściwie tych, które najbardziej mi się podobały, do najgorszych, tj. tych, której najmniej mi się spodobały. Innymi słowy, bardziej subiektywnie niż obiektywnie. Obok średnia ocen z Filmwebu i IMDB.

1. „El Retorno del Hombre Lobo” („The Return of the Wolfman”, 1980), reż. Paul Naschy. 5,6 | 5,9
2. „La noche de walpurgis” („The Werewolf Versus the Vampire Woman”, 1971), reż. León Klimovsky. 4,3 | 5,3
3. „La Maldicion de la Bestia” („The Curse of the Beast”, 1975), reż. Miguel Iglesias Bonns. 4,2 | 5,3
4. „El Retorno de Walpurgis” („The Return of Walpurgis”, 1973), reż. Carlo Aured. 5,7 | 5,5
podsloncemszatana - Czas na małe rankingowe résumé wilkołakowej serii (z podpiętymi o...

źródło: plakaty

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dobrze, miejmy to za sobą. Czas na ostatnią, dwunastą odsłonę historii Waldemara Daninsky'ego, niesławny „Tomb of the Werewolf” (2004) w reżyserii Freda Olena Raya, autora takich hitów, jak „Hollywoodzkie dziwki uzbrojone w piły łańcuchowe”, „Erotyczna myjnia” czy „Złowieszcze nasienie”. Ktoś może się zdziwić, że nie podałem tradycyjnie oryginalnego, hiszpańskiego tytułu, ale to dlatego, że to jedyny film z serii, którego nie nakręcono na Półwyspie Iberyjskim. Paul Naschy wybrał się w 2003 r. na małe tournée do Ameryki, gdzie wziął udział w dwóch filmach – w opisywanym tu „Tomb of the Werewolf” i „Countess Dracula's Orgy of Blood” Donalda F. Gluta. Trzeba przyznać, że Hiszpan w osobliwy sposób pożegnał się ze swoim sztandarowym bohaterem, ostatnie dzieło z serii jest bowiem produkcją softpornową. Nie, że delikatna e-----a, tylko segzy ze sporą ostentacją i w nadprogramowych dawkach. Tak właściwie to „Tomb of the Werewolf” i tak jest okrojoną wersją, pełna, z dłuższymi scenami seksu, wydana została w 2015 r. na DVD jako „The Unliving”.

Fabuła jest tu mocno pretekstowa, jak można się domyślić. Richard Daninsky dziedziczy zamek, który kiedyś należał do Waldemara. Mężczyzna zatrudnia w Ameryce grupkę osób pracujących przy reality shows i programach śniadaniowych, żeby mu towarzyszyła w drodze do Europy i sfilmowała, jak szuka skarbu w zamku. Tam zastają Elisabeth Bathory, która nakłania Richarda do wyjęcia srebrnego sztyletu z p----i Waldemara w grobowcu. Co mogło pójść nie tak?

W międzyczasie wszyscy się ze sobą parzą, a właściwie częściej liżą, niż parzą, bo parzenie jest bardziej w usuniętych scenach. Postaci są do bólu przerysowane, szczególnie Elisabeth Bathory, która każdym gestem, każdym słowem i tonem zdaje się mówić „wyrucham was wszystkich, oj jak bardzo ja was wyrucham”. A pozostali bohaterowie? Do teraz się zastanawiam, na ile świadomie zagrano tu kartą „amerykańską” – w sensie, że to trochę takie młode, beztroskie głupki z koledżu czy też zaraz po koledżu, co to na wszystko reagują śmiechem i ledwo sztućców potrafią używać, ale no właśnie nie wiem, czy to świadoma zgrywa, czy przyrodzona głupkowatość. A co z Paulem Naschym, który jest tu już rozlanym wszerz staruszkiem? Czy on też się liże? Nie, nie liże. Biedaczek przemyka gdzieś na drugim planie między krzakami, spoglądając tęsknym wzrokiem na plan pierwszy, gdzie prym wiodą amerykańscy ruchacze. No taka melancholia trochę, acz podobno Hiszpan był traktowany na planie z wielką rewerencją jako wielka legenda horroru (bo w istocie był tą legendą).

Nie
podsloncemszatana - Dobrze, miejmy to za sobą. Czas na ostatnią, dwunastą odsłonę his...

źródło: haha

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Na horyzoncie majaczy już finał serii o Waldemarze Daninskym. Tak po prawdzie jestem już po tym finale, ale na Wykopie na razie przedostatnia część. Powiedzmy otwarcie – dobre już było. Jedenasty film z serii, „Licántropo: El asesino de la luna llena” („Licantropo: the Full Moon Killer”, 1997), to marna namiastka dzieł z wcześniejszych dekad, które przecież też nie były wielkim kinem, tylko filmami klasy B. Tutaj nie ma już żadnego uroku, żadnej świeżości, żadnego stylu, nie ma czarujących aktorek, nie ma nawet nagich p----i. Brak tych ostatnich to ewenement w serii. Można powiedzieć, że nieco tandetne lata 90. odcisnęły na „Licántropo: El asesino de la luna llena” piętno, czyniąc je tak byle jakim, że nie było z czego zrobić gifa, o obrazkach nie wspominając.

Film w prologu przenosi nas w przeszłość, ale tym razem nie do średniowiecza czy XIX w., tylko w jakieś krzaki w 1944 r., gdzie dwóch esesmanów napastuje Cygankę. Nagle pojawia się dobry esesman, kochanek Cyganki, który zabija tamtych dwóch, a później w taborze zabija go Cygan, który nie lubi Niemców. Bywa. Cyganka jest w ciąży, a stary Cygan wieszczy, że urodzi trojaczki, a to trzecie dziecko będzie likantropem. Zapada decyzja, że trzeba je oddać do adopcji bogatej rodzinie, bo w cywilizacji może sobie lepiej poradzi. Kilkadziesiąt lat później Waldemar Daninsky, a więc nieszczęsne dziecko, teraz już mocno dojrzały mężczyzna, który żyje sobie spokojnie z rodziną w schludnym domu, zaczyna odczuwać bóle w klatce piersiowej o pełni księżyca. Niebawem dochodzi do brutalnych morderstw w okolicy. W filmie śledzimy też perypetie córki Daninsky'ego, Kingi, w której zakochany jest Laurent, fan horrorów i trochę taki marzyciel, którego ojciec, ksiądz katolicki, Jonathan, wszędzie widzi godnych potępienia grzeszników. Dlaczego ksiądz katolicki ma jawnego syna, tego nie rozgryzłem albo mi to umknęło. Może przyjął święcenia po spłodzeniu potomka.

Jak już napisałem, lata 90. odcisnęły piętno na „Licántropo: El asesino de la luna llena”. Nie ma tu lekkości i frywolności poprzednich części, z erotyki zrezygnowano, nie ma też średniowiecza ani elementów horroru gotyckiego; to film bardzo współczesny – część akcji dzieje się w domu Daninsky'ego, który jest pisarzem (żaden zamek, żadna rezydencja), jest scena w klubie, do tego gabinet lekarski, prosektorium. Nuda. Bylejakość. Paul Naschy przygaszony. Wyrazistych antagonistów brak. Do filmu dokooptowano jeszcze na siłę parę detektywów, których postaci zbudowano na zasadzie kontrastu, co było wówczas modne. Wątek Kingi i Laurenta trochę jak z popularnych wówczas seriali dla młodzieży. Last but not least wilkołakowi podłożono głos, tak że można odnieść wrażenie, że to tyranozaur
podsloncemszatana - Na horyzoncie majaczy już finał serii o Waldemarze Daninskym. Tak...

źródło: całynaczarno

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

W rolę Miny Westenry, lekarki zakochanej w Daninskym, wcieliła się Amparo Munoz, Miss Universe z 1974 r., jedyna Hiszpanka z tym tytułem. Munoz zrzekła się go raptem pół roku później z niewiadomych powodów. Niedługo później zaczęła karierę aktorki i została gwiazdą kina hiszpańskiego lat 70. i 80. Na zdjęciu dwudziestoletnia Miss Universe.
podsloncemszatana - W rolę Miny Westenry, lekarki zakochanej w Daninskym, wcieliła si...

źródło: Amparomłoda

Pobierz
  • Odpowiedz
A tutaj kadr z filmu. Ile byście jej dali? Ja ja oglądałem ten film, to myślałem, że to babka pod sześćdziesiątkę, a to 43-latka. Czas nie obszedł się z nią łaskawie albo ona ze sobą, bo skóra wydaje się fest ponaciągana, twarz usztywniona. Zmarła na raka w 2011 r. Miała 56 lat.
podsloncemszatana - A tutaj kadr z filmu. Ile byście jej dali? Ja ja oglądałem ten fi...

źródło: Amparo

Pobierz
  • Odpowiedz
Jeden może lubić pomidorową, a drugi ogórkową, jeden woli Bacha, a drugi hip hop, inny c---i, jeszcze inny st00pki, a jeszcze inni to wolą nawet chłopów, ale dwie rzeczy są stałe u wszystkich osobników płci męskiej, zapalając ich wyobraźnię w określonych momentach życia – w dzieciństwie są to dinozaury, przy czym bardziej te drapieżne niż roślinożerne, a później latarnia morska na odizolowanej wyspie. Jeśli nigdy nie pomyślałeś, że latarnia morska na wyspie
podsloncemszatana - Jeden może lubić pomidorową, a drugi ogórkową, jeden woli Bacha, ...

źródło: Wyspa2

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

„El Retorno del Hombre Lobo” („The Return of the Wolfman”, 1980), w wersji DVD znany też jako „Night of the Werewolf”, to dziewiąty film z wilkołakowej serii o Waldemarze Daninskym, tym razem wyreżyserowany przez samego odtwórcę głównej roli – Paula Naschy’ego. Na Wikipedii przeczytamy, że produkcja miała znacznie większy budżet od wcześniejszych , i rzeczywiście wydaje się dość dopracowana technicznie jak na standardy kina tej klasy. Wystąpiła tu cała plejada urodziwych aktorek z Julią Saly w roli Elisabeth Bathory na czele, chociaż mnie i tak najbardziej intrygowała Beatriz Elorrieta, pewnie dlatego, że jej postać miała spalone pół twarzy ¯\(ツ)/¯ W filmie nie brakuje sugestywnych, plastycznych ujęć, czasami makabrycznych, czasami symbolicznych, czasami z piersiami, a całość wieńczy prawdziwa walka z bossem – tj. wilkołaka z wampirzycą, chyba najdłuższa w całej serii, bo zwykle Daninsky’emu wystarczało pół sekundy na rozprawienie się z rywalem. No ale skoro „El Retorno del Hombre Lobo” to najdroższa produkcja z dotychczasowych…

Fabuła? Nic szczególnego. Wszystko w ryzach, bez udziwnień. Prolog to egzekucja wiedźmy Bathory i jej czarnego rycerza-wilkołaka Daninsky’ego. Po tym przenosimy się kilkaset lat do przodu. Najpierw wilkołaka w pobliżu opuszczonego zamku przypadkowo wskrzeszają rabusie, wyjmując z jego p----i srebrny sztylet, a krwawą hrabinę, też gdzieś w tym miejscu – studentki, z których jedna ma od początku niecne zamiary. Inna z tych studentek, ta bardziej niewinna, zakochuje się zaś w Daninskym, który za dnia jest wielkim wrażliwcem, a ludzi rozszarpuje tylko o pełni księżyca.

W moim osobistym rankingu filmów serii ten jest w czołówce, z pewnością na
podsloncemszatana - „El Retorno del Hombre Lobo” („The Return of the Wolfman”, 1980),...

źródło: kąsanie

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Czas wrócić do wilkołakowej serii z Naschym. Ostatnio stanęło na siódmej odsłonie tragicznej historii Waldemara Daninsky'ego, teraz kolej na ósmą, czyli „La Maldicion de la Bestia”, znaną także jako „The Curse of the Beast” (1975) w reżyserii Miguela Iglesiasa Bonnsa. Przy okazji czwartego filmu z serii – „La Furia del Hombre Lobo” („The Fury of the Wolfman”) – wspominałem, że to dzieło, tak jak i tamto, podaje inną genezę likantropii głównego bohatera niż pozostałe produkcje z serii, mianowicie ugryzienie przez yeti. Istotnie stwór ten pojawia się w filmie Bonnsa, niemniej to nie on sprowadza na Daninsky'ego klątwę. A to niejedyne, co czyni ten obraz wyjątkowym, „La Maldicion de la Bestia” kończy się bowiem… happy endem.

Ale zaraz, zaraz – może ze dwa słowa o fabule. No więc Daninsky, tutaj naukowiec, wybiera się do Tybetu w ramach ekspedycji prowadzonej przez profesora Lacombe, by odszukać yeti. Na miejscu odłącza się od grupy, trafia do tajemniczej jaskini, i to właśnie tam w wyniku spotkania z jej, ekhm, egzotycznymi mieszkankami dochodzi do zarażenia likantropią. Zbiega się to mniej więcej w czasie z atakiem tybetańskich bandytów – wyglądających trochę jak Kozacy – którzy porywają starego profesora, a później jego córkę, uroczą szarą myszkę (Mercedes Molina*), i parę innych osób.

W filmie występuje zdrowa dawka nagich p----i i trochę mniej standardowa jak na tę serię porcja gore i niepokojących (czy jak to się mówi w j. angielskim: disturbing) scen, jak zdzieranie skóry z innej szarej myszki czy facet na paliku, ale wszystko to nadal, rzecz jasna, w stężeniu odległym od tego, co można zobaczyć w różnych współczesnych dziełkach torture porn. W gruncie rzeczy to uroczy
podsloncemszatana - Czas wrócić do wilkołakowej serii z Naschym. Ostatnio stanęło na ...

źródło: taniec

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Parę słów o „El Retorno de Walpurgis” aka „Curse of the Devil” (1973), z którego to obrazkami dzisiaj trochę pospamuję. Siódmy film z serii o nieszczęsnym wilkołaku Waldemarze Daninskym przedstawia nie mniej karkołomną genezę jego likantropii od tej obecnej w „La Furia del Hombre Lobo”, czyli z kąsającym yeti w Tybecie. Zaczyna się co prawda typowo, w odległej przeszłości, tj. średniowieczu. Przodek Waldemara Daninsky'ego, Ireneusz, zabija w pojedynku męża hrabiny Bathory, a potem uśmierca ją i cały towarzyszący jej wianuszek satanistek. Zanim jednak do tego dochodzi, wiedźma przeklina Daninsky'ego i jego krew. Parę wieków później Waldemar zabija wilka, który – już po śmierci – okazuje się Cyganem z okolicznego taboru Cyganów satanistów (jeśli ktoś jeszcze robi ten reportaż o antycyganizmie, to można zgłaszać), a przewodząca Cyganom starucha po satanistycznej orgii nasyła na mężczyznę jedną z młodych Cyganek, żeby go uwiodła i w najmniej spodziewanym momencie ukąsiła przeklętą czaszką wilka. A potem, kiedy już Waldemar stanie się likantropem, przyjeżdża jeszcze taki Laszlo z dwiema córkami, z których jedna kocha Daninsky'ego czystym sercem, a druga pokazuje mu p----i i bobra, tak że jest ogólnie wesoło. A, no i po okolicy lata z siekierą uciekinier z zakładu dla obłąkanych, tak że jest nawet jeszcze bardziej wesoło.

W necie przeczytamy, że to ostatni film, w którym Carlos Aured (reżyser) współpracował z Paulem Naschym (odtwórcą roli wilkołaka w całej serii), a to dlatego, że ten pierwszy strzelił focha. Dlaczego strzelił focha, nie wiadomo, chociaż zdaniem Naschy'ego Auredowi nie odpowiadał zbyt duży wpływ aktora (który często był też scenarzystą) na filmy. Wcześniej razem robili m.in. „El Espanto surge de la tumba” („Rebelia umarłych”), o którym trochę pisałem tutaj.

Obrazeczki tradycyjnie na tagu #szatanskieobrazki
podsloncemszatana - Parę słów o „El Retorno de Walpurgis” aka „Curse of the Devil” (1...

źródło: goodtime

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzisiaj czas na „Dr. Jekyll y el Hombre Lobo” (1972 r.), w wersji angielskiej – „Dr. Jekyll and the Wolfman”, szósty film opowiadający o wilkołaku Waldemarze Daninskym, a właściwie Waldemarze Daninskym, który wilkołakiem jest od czasu do czasu, tj. o pełni księżyca. Reżyserią – tak jak w przypadku poprzedniego filmu, o którym pisałem przedwczoraj – zajął się León Klimovsky. Dość dziwne to dzieło, bo w pewnym momencie dochodzi do wyraźnej stylistycznej
podsloncemszatana - Dzisiaj czas na „Dr. Jekyll y el Hombre Lobo” (1972 r.), w wersji...

źródło: podlec

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzisiaj nocną porą kilka obrazków i gifów z „La noche de walpurgis” („The Werewolf Versus the Vampire Woman”), o którym to filmie wspominałem już w styczniu (o, tutaj). To piąta odsłona serii o panu Waldemarze Daninskim, nieszczęśniku, który o pełni księżyca zamienia się w wilkołaka. Nie będę się powtarzać – nie, żebym w tamtym wpisie zawarł wiele informacji – dodam tylko, że teraz, kiedy sobie pobieżnie przypominałem ten film
podsloncemszatana - Dzisiaj nocną porą kilka obrazków i gifów z „La noche de walpurgi...

źródło: wisząca

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Piesel-9: To ja nie sądziłem, że ktoś tu jeszcze będzie znał ten film! A tak poza tym to też jeden z moich ulubionych z całej serii – obok „El Retorno de Walpurgis” („The Return of Walpurgis”) i „El Retorno del Hombre Lobo” („The Return of the Wolf Man”).
  • Odpowiedz
„La Furia del Hombre Lobo” (1970), a w wersji angielskiej – „The Fury of the Wolfman”, to czwarty film z serii poświęconej wilkołakowi, w którego wcielał się Paul Naschy. O pierwszej i trzeciej części pisałem trochę tutaj i tutaj. Ta odsłona jest o tyle szczególna, że podaje inną genezę likantropii głównego bohatera. Miał się nią zarazić nie w wyniku ugryzienia innego wilkołaka, tylko za sprawą yeti w Tybecie, o czym wspomina również późniejszy o pięć lat „La Maldicion de la Bestia” (1975). Tak że, szanowni państwo, uważajcie na yeti w Tybecie, bo jak was ugryzie, to szansa na likantropię wzrasta.

Tak w ogóle to o co cho z tym wilkołakiem? Otóż we wszystkich 12 filmach z serii tym stworem jest Waldemar Daninsky (gra go wspomniany Paul Naschy). Tak, tak, to swojsko brzmiące imię nie jest przypadkiem, bo imć Daninsky jest Polakiem z pochodzenia. Mężczyzna nie jest antagonistą tych filmów, tylko postacią tragiczną. Za dnia przeciętny właściciel zamku na uboczu, o pełni księżyca zamienia się w żądne krwi monstrum. No i co zrobisz? Nic nie zrobisz. Prawdziwymi przeciwnikami są zwykle wampiry, okultyści, szaleni naukowcy czy kosmici (jak w opisywanym poprzednio „Assignment Terror”), z rąk których Daninsky wybawia jakąś damę w opałach (motyw damsel in distress), po czym zostaje przez nią zabity. W „La Furia del Hombre Lobo” antagonistą jest taka paniusia, trochę naukowiec, a trochę okultystka.

Oglądałem angielską wersję z nędznej jakości wstawkami erotycznymi z edycji szwedzkiej, przez co mimowolnie stałem się świadkiem seksu międzygatunkowego. Czy żałuję?
podsloncemszatana - „La Furia del Hombre Lobo” (1970), a w wersji angielskiej – „The ...

źródło: przyczajka

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ech, trzeba wstać, bezbożny @wfyokyga już wstawia obrazki. Z mojej strony przerywnik od wilkołakowej serii z Paulem Naschym, ale nie od samego aktora, wystąpił bowiem w filmie, o którym dzisiaj mowa, i to w podwójnej roli. Chodzi o „El espanto surge de la tumba” z 1972 r., w anglosferze znanym jako „Horror Rises from the Tomb”, a u nas pojawiającym się jako „Rebelia umarłych”. Zaczyna się z grubej rury, bo od dekapitacji średniowiecznego satanisty Alarica de Marnaca (Paul Naschy) i uśmiercenia jego wiedźmiej kompanki Mabille de Lancre (Helga Line). Po tym makabrycznym wstępie przenosimy się do współczesności, kiedy to grupa młodych ludzi, w tym potomek Alarica (Paul Naschy, a to niespodzianka), udają się w miejsce, gdzie znajdować się ma grób czarnoksiężnika. Młodzi, jak to młodzi, głupie to to i nieroztropne, toteż ożywia satanistę, który znowu zaczyna siać spustoszenie.

Film bardzo plastyczny. Namachałem z tego obrazków i gifów co niemiara. Tak w ogóle z gifami to mam problem, bo w założeniu miałem wstawiać pod tagiem tylko kadry przerobione na obrazki, ale niektóre sekwencje są na tyle atrakcyjne, że chyba się nie powstrzymam i gify też się pojawią. A wracając jeszcze na moment do filmu – dziełko nawiązuje do innych obrazów, m.in. do „Maski szatana” z 1960 r. w reżyserii mistrza Mario Bavy (motyw ożywiania wiedźmy po wiekach) i „Nocy żywych trupów” (1968 r.) George'a Romero (atak zombie na dom). Film w więcej niż przyzwoitej jakości na znanym portalu z filmami. Oczywiście dla koneserów ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Obrazki pojawią się niebawem
podsloncemszatana - Ech, trzeba wstać, bezbożny @wfyokyga już wstawia obrazki. Z moje...

źródło: Pobudka

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Czas na terapię wstrz... tzn. obrazkową. Dzisiaj „Los Monstruos del Terror” (1969), znany również jako „Assignment: Terror” (pod taką nazwą pojawił się w Ameryce). Trzeci film z Paulem Naschym w roli wilkołaka (w sumie było dwanaście). Wczoraj wrzuciłem obrazki z pierwszego. Gdyby ktoś się zastanawiał, gdzie drugi z kolei, to odpowiadam: nie ma i nie będzie. Zaginął. W ogóle rozumiecie to? Film zaginął. Nie do pomyślenia w 2023 r., a wtedy zaginął
podsloncemszatana - Czas na terapię wstrz... tzn. obrazkową. Dzisiaj „Los Monstruos d...

źródło: terapia

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@wfyokyga: A nie wiem. Jakiś czas temu odkryłem, że kadry z filmów, które w sumie wyglądają nijako, kiedy są właśnie tylko kadrami, po przerobieniu na obrazki w pierwszym lepszym prostym programie graficznym stają się ładniejsze albo bardziej interesujące, czasami mniej, czasami bardziej. No i właśnie mam zamiar dodawać takie przerobione kadry pod tym tagiem.
  • Odpowiedz