W dzieciństwie bardzo często kibicowałam negatywnym postaciom, np. bałwanowi z Tabalugi albo złym babkom z bajek o księżniczkach. Miałam poczucie, że są one w pewien sposób pokrzywdzone, było mi ich szkoda i sądziłam, że też powinny mieć prawo, aby być ważne, a tymczasem były odtrącane.
Tabaluga irytował mnie, bo był w swojej dobroci i byciu idealnym zbyt despotyczny. Każdy miał być szczęśliwy i dobry w jego otoczeniu, miałam wrażenie że nie akceptuje jakichkolwiek negatywnych emocji, a przecież każdy z nas ich doświadcza.. Od razu interweniował i miał swoich przydupasów. Kojarzy mi się to z ruchem „good vibes only”, gdzie ludzi, którzy prezentują negatywne myślenie się odtrąca. Ja bym chciała mieć prawo do wyrażania swojego rozgoryczenia! Z kolei jego przeciwnik - bałwan - był biedny. Widać było, że ma w sobie jakąś ranę, izolował się od wszystkich i wszystkim robił na złość, ponieważ sam się czuł nieszczęśliwy. Nikt z „dobrych” postaci nie starał się go zrozumieć, porozmawiać z nim, tylko z góry go zwalczał.
Kojarzyło mi się to z „dobrymi” koleżankami z klasy w podstawówce. Nigdy nie pyskowały, nie przeklinały, były spokojne, ale z drugiej strony stosowały przemoc psychiczną wobec niektórych osób. Ja się czułam zawsze wykluczana z kręgu grupek dziewczyn. Nie reagowały na to, jeśli komuś działa się krzywda, ba, często jawnie dołączały do masowego śmiania się z kogoś. Oczywiście tak, żeby nikt z dorosłych tego nie widział. Potrafiły sprowokować mnie swoim zachowaniem, komentarzem, dawały do zrozumienia, że jestem gorsza i niepasująca do nich (ale z drugiej strony nie pamiętam jak ja się zachowywałam, może byłam dziwna? Na pewno nie lubiłam bawić się w dom i stroić, lubiłam raczej zabawy, które poruszały wyobraźnię, np. udawanie odkrywców, rysowanie). A kiedy nie wytrzymywałam, to nie szłam płakać w kąt, tylko chciałam je ukarać. Tak więc szczypałam je, a one od razu biegły do „pani”, skarżyły się i to ja miałam przerąbane.
Cześć, jestem Mirona, mam 30 lat, niepoukładane życie wewnętrzne, poczucie beznadziei i we wrześniu idę do psychoterapeuty.
PS. ogólnie to wesoła ze mnie osoba była, ale od roku jestem przytłoczona w zasadzie nie wiem czym, czuję lęk, chaos, niemoc.
Tabaluga irytował mnie, bo był w swojej dobroci i byciu idealnym zbyt despotyczny. Każdy miał być szczęśliwy i dobry w jego otoczeniu, miałam wrażenie że nie akceptuje jakichkolwiek negatywnych emocji, a przecież każdy z nas ich doświadcza.. Od razu interweniował i miał swoich przydupasów. Kojarzy mi się to z ruchem „good vibes only”, gdzie ludzi, którzy prezentują negatywne myślenie się odtrąca. Ja bym chciała mieć prawo do wyrażania swojego rozgoryczenia! Z kolei jego przeciwnik - bałwan - był biedny. Widać było, że ma w sobie jakąś ranę, izolował się od wszystkich i wszystkim robił na złość, ponieważ sam się czuł nieszczęśliwy. Nikt z „dobrych” postaci nie starał się go zrozumieć, porozmawiać z nim, tylko z góry go zwalczał.
Kojarzyło mi się to z „dobrymi” koleżankami z klasy w podstawówce. Nigdy nie pyskowały, nie przeklinały, były spokojne, ale z drugiej strony stosowały przemoc psychiczną wobec niektórych osób. Ja się czułam zawsze wykluczana z kręgu grupek dziewczyn. Nie reagowały na to, jeśli komuś działa się krzywda, ba, często jawnie dołączały do masowego śmiania się z kogoś. Oczywiście tak, żeby nikt z dorosłych tego nie widział. Potrafiły sprowokować mnie swoim zachowaniem, komentarzem, dawały do zrozumienia, że jestem gorsza i niepasująca do nich (ale z drugiej strony nie pamiętam jak ja się zachowywałam, może byłam dziwna? Na pewno nie lubiłam bawić się w dom i stroić, lubiłam raczej zabawy, które poruszały wyobraźnię, np. udawanie odkrywców, rysowanie). A kiedy nie wytrzymywałam, to nie szłam płakać w kąt, tylko chciałam je ukarać. Tak więc szczypałam je, a one od razu biegły do „pani”, skarżyły się i to ja miałam przerąbane.
Cześć, jestem Mirona, mam 30 lat, niepoukładane życie wewnętrzne, poczucie beznadziei i we wrześniu idę do psychoterapeuty.
PS. ogólnie to wesoła ze mnie osoba była, ale od roku jestem przytłoczona w zasadzie nie wiem czym, czuję lęk, chaos, niemoc.
od jakichś 8 lat jedna para słuchawek, nieważne jakiej firmy (creative/phillips/thomson/jbl) wystarcza mi na rok użytkowania (pomiędzy 11 a 13 miesięcy). po tym czasie psuje się jedna słuchawka, efektem czego słuchawki idą do szeolu.
i nie wiem, kurczę, czy to moja wina, bo za bardzo je gniotę, czy
jednak to nie dźwięki psują mi słuchawki, najczęstszą przyczyną usterki jest po prostu słaby kabel, który po