Pracujący ma prawo do takiego wynagrodzenia, na jakie się zgadza podejmując pracę. UN to nie Cocomo, sam się tam pchał bez środków.
Bezczelny gnojek nie dość, że będzie zawracał głowę innym w biurze ucząc się, to jeszcze domaga się za to wynagrodzenia.
Nieuniknione oparcie socjalizmu na przemocy można wykazać w bardziej podstawowy sposób:
Jeśli socjalizm oznacza posiadanie środków produkcji przez pracownika, to co się dzieje, jeśli zapracowany piekarz działający na własną rękę (czyli posiadający środki produkcji) chce się umówić z osobą X (która też tego chce), że ta osoba będzie przychodzić do piekarni, piec bułki i dostawać za to worek zboża
Jeśli socjalizm oznacza posiadanie środków produkcji przez pracownika, to co się dzieje, jeśli zapracowany piekarz działający na własną rękę (czyli posiadający środki produkcji) chce się umówić z osobą X (która też tego chce), że ta osoba będzie przychodzić do piekarni, piec bułki i dostawać za to worek zboża dziennie?
Jeśli mogą to zrobić, to taki system nie różni się od czystego kapitalizmu - w kapitaliźmie jak najbardziej można współtworzyć przedsięwzięcie, w którym pracownicy są właścicielami całości środków produkcji - to nie stoi w żadnej sprzeczności z założeniami kapitalizmu. Własność jest prywatna, ale w rękach pracujących w zakładzie, wszystko się po kapitalistycznemu
Co jest konieczne do skutecznego przejścia z kapitalizmu do socjalizmu tak, aby socjalizm po zaistnieniu mógł trwać bez grożenia przemocom ludziom, którzy chcą robić coś, co nie szkodzi innym (czyli na przykład piekarz i X mogą umówić się na pracę X u piekarza bez zmiany własności środków produkcji, jeśli obaj tego chcą)?
Jeśli tak, to czy system kapitalistyczny należy (można) jakoś zmienić, aby stał się równiesz socjalistyczny?
Mam na myśli to, że w systemie kapitalistycznym każdy może zadeklarować, że przekazuje swoją własność społeczeństwu, i od danego momentu własność jest społeczna.