Ukończyłem właśnie, ufundowany w pracbaza kurs #sep, zakończony rzecz jasna egzaminem. Kurs prowadzony był przez młodego gostka, który albo wdawał się w dygresje w ogóle niezwiązane z tematem (np. opowieść, jak to kolega pracujący w rozlewni napojów poradził mu, żeby kupując napoje w puszkach patrzeć, czy na denku są malowane kropki i ile ich jest, każda kropka to ślad po przepakowaniu przeterminowanego napoju do nowej puszki, po uprzedniej sterylizacji), jeśli w ogóle wdawał się w jakiś merytoryczny wykład, to albo zaraz go urywał stwierdzając, że "panowie to pewnie wiecie lepiej ode mnie" (a na sali było może ze trzech zawodowych elektryków, reszta to była typowa na takich kursach zbieranina pracowników biurowych i robotników fizycznych), albo plótł tak skandaliczne bzdury, że płakać się chciało. Np. pokazał gość na rzutniku przekrój przez wyłącznik nadmiarowoprądowy i stwierdził, że oglądamy właśnie różnicówkę. Wcześniej kilkakrotnie mówił o "korkach".
Jedno zdanie o przepisach, jedno o skutkach porażenia prądem (że są i że nie wolno ich lekceważyć), niemal nic o ochronie przeciwporażeniowej, jedno zdanie o rodzajach izolacji.... i tak nam ten kurs schodził. Co zaś pochłaniało nam czas kursu? Opowieści gościa o tym, na jakie to on kontrole nie chodził po zakładach pracy (jakoby miał uprawnienia inspektora) i na jakie to genialne pomysły w trakcie owych kontroli nie wpadał i czego dzięki temu nie odkrywał. Aha, jedno zdanie wtedy padło, zdanie z pewnością prawdziwe i wierzę w nie w 100%: facet chwaląc się swoimi uprawnieniami powiedział, że te zdaje się już nie w SEPie, tylko w nadzorze budowlanym i że tam jest je zdać już naprawdę trudno i że nawet on zdał ten egzamin z ledwością.
Kursy SEP mam ponawiane co kilka lat, ten był moim bodajże czwartym czy piątym nawet i zdążyłem się już przyzwyczaić, że egzamin SEP nie ma od dawna nic wspólnego z egzaminem, uprawnienia się po prostu kupuje w ramach opłaty za kurs, egzamin zaś jest formalnością. Przywykłem już też do tego, że każdy kolejny kurs miał coraz niższy poziom merytoryczny. Do tej pory jednak choć jakieś podstawy były zawsze wykładane, choć rodzaje sieci, czy fundamentalne zasady ochrony p/porażeniowej, skutki porażenia, zasady ratowania osoby rażonej... Nie mówiąc o egzaminie, podobno państwowym, który choć był formalnością, zawsze wyglądał w ten sposób, że egzaminowała komisja złożona z (biorących pewnie za to ciężką kasę) dwóch-trzech leśnych dziadków, którzy to zanim zaliczyli, najpierw musieli bardzo mocno zaakcentować, jak wiele umieją oni, jak niewiele umieją kursanci i jak wielka łaska jest im robiona, że w ogóle są egzaminowani, tu pozwolę sobie przy okazji pozdrowić egzaminującego mnie niegdyś pana o imieniu Wenancjusz. Nazwiska nie pamiętam, ale nie przypuszczam, by w SEPie było ich więcej, niż jeden o
Można byłoby iść w filtry częstotliwości, ale nie masz pewności, czy to nie spajki napięciowe podczas rozruchu sprężarki, magnetyzowania się rdzenia mikroweli, zapalania światła itp. itd. A być może sprawa dotyczy zbyt małego przekroju kabla - zbyt duży spadek napięcia. Chociaż nie powinno to wpływać