Aktywne Wpisy
Koksixk +4
Ile piw może wypić osoba z mocną głową?
rtpnX +67
Bede tatą. W grudniu. Chyba dobrze to robie? Dwa lata temu siedziałem na wykopie, grałem w Warcrafta i jadłem topczipsy. Dziś mama żone, własny biznes i nie długo potomstwo. I to nie tak że jestem jakimś czadem, 5/10 no 6/10 po prysznicu XD A wszystko to przypadkiem. Ciekawe co się wykluje z białasa jak ściana i Wietnamki z północy xD Dziwne że nie mam żadnego strachu czy wątpliwości. Chyba dorosłem do tego?
Ukończyłem właśnie, ufundowany w pracbaza kurs #sep, zakończony rzecz jasna egzaminem. Kurs prowadzony był przez młodego gostka, który albo wdawał się w dygresje w ogóle niezwiązane z tematem (np. opowieść, jak to kolega pracujący w rozlewni napojów poradził mu, żeby kupując napoje w puszkach patrzeć, czy na denku są malowane kropki i ile ich jest, każda kropka to ślad po przepakowaniu przeterminowanego napoju do nowej puszki, po uprzedniej sterylizacji), jeśli w ogóle wdawał się w jakiś merytoryczny wykład, to albo zaraz go urywał stwierdzając, że "panowie to pewnie wiecie lepiej ode mnie" (a na sali było może ze trzech zawodowych elektryków, reszta to była typowa na takich kursach zbieranina pracowników biurowych i robotników fizycznych), albo plótł tak skandaliczne bzdury, że płakać się chciało. Np. pokazał gość na rzutniku przekrój przez wyłącznik nadmiarowoprądowy i stwierdził, że oglądamy właśnie różnicówkę. Wcześniej kilkakrotnie mówił o "korkach".
Jedno zdanie o przepisach, jedno o skutkach porażenia prądem (że są i że nie wolno ich lekceważyć), niemal nic o ochronie przeciwporażeniowej, jedno zdanie o rodzajach izolacji.... i tak nam ten kurs schodził. Co zaś pochłaniało nam czas kursu? Opowieści gościa o tym, na jakie to on kontrole nie chodził po zakładach pracy (jakoby miał uprawnienia inspektora) i na jakie to genialne pomysły w trakcie owych kontroli nie wpadał i czego dzięki temu nie odkrywał. Aha, jedno zdanie wtedy padło, zdanie z pewnością prawdziwe i wierzę w nie w 100%: facet chwaląc się swoimi uprawnieniami powiedział, że te zdaje się już nie w SEPie, tylko w nadzorze budowlanym i że tam jest je zdać już naprawdę trudno i że nawet on zdał ten egzamin z ledwością.
Kursy SEP mam ponawiane co kilka lat, ten był moim bodajże czwartym czy piątym nawet i zdążyłem się już przyzwyczaić, że egzamin SEP nie ma od dawna nic wspólnego z egzaminem, uprawnienia się po prostu kupuje w ramach opłaty za kurs, egzamin zaś jest formalnością. Przywykłem już też do tego, że każdy kolejny kurs miał coraz niższy poziom merytoryczny. Do tej pory jednak choć jakieś podstawy były zawsze wykładane, choć rodzaje sieci, czy fundamentalne zasady ochrony p/porażeniowej, skutki porażenia, zasady ratowania osoby rażonej... Nie mówiąc o egzaminie, podobno państwowym, który choć był formalnością, zawsze wyglądał w ten sposób, że egzaminowała komisja złożona z (biorących pewnie za to ciężką kasę) dwóch-trzech leśnych dziadków, którzy to zanim zaliczyli, najpierw musieli bardzo mocno zaakcentować, jak wiele umieją oni, jak niewiele umieją kursanci i jak wielka łaska jest im robiona, że w ogóle są egzaminowani, tu pozwolę sobie przy okazji pozdrowić egzaminującego mnie niegdyś pana o imieniu Wenancjusz. Nazwiska nie pamiętam, ale nie przypuszczam, by w SEPie było ich więcej, niż jeden o takim imieniu :)
Teraz komisji nie było wcale, egzaminował nas tenże gostek, pytań z wiedzy związanej z kursem nie zadawał albo wcale albo najwyżej jedno. Egzaminowany byłem z dwoma kolegami. Kolega został spytany o wyłącznik różnicowoprądowy, co to jest i do czego służy, odpowiedział na to pytanie tak, że egzaminatorzy kiedyś by go zjedli na miejscu (na pytanie do czego służy - powiedział, że do ochrony przed porażeniem prądem), ja - zdając i na eksploatację i na dozór i jeszcze na pomiary zostałem spytany tylko, co robię w pracy (a nie pracuję jako elektryk), trzeci z kolegów, starszawy gość w okularach i z wysokim czołem, dość "naukowo" wyglądający nie został spytany o nic, gostek stwierdził tylko, że pana to nie będzie pytał, bo pan pewnie wie więcej od niego. Kolega co prawda o prądzie ma wiedzę bardzo ogólną, ale pewnie tak , pewnie faktycznie wiedział więcej :)
Dokąd zmierzasz SEPie? I czemu właściwie te uprawnienia mają służyć? Bo z gwarantowaniem kwalifikacji chyba niewiele już mają wspólnego.
@RRybak: o to to, tak to wyglądało na moich poprzednich egzaminach. Nawet łącznie z na poły żartobliwymi, na poły szyderczymi tytułami (czyżbyśmy na tego samego egzaminatora trafiali? ;) ). Przy tejże herbatce w ramach przeczołgiwania osoby egzaminowanej jednakże zawsze było w końcu powiedziane w taki, czy inny sposób, gdzie milord zbłądził i jak odpowiedzieć powinien. Mój ostatni egzaminator
@Jarek_P:
To kolega nie wie ? Od wczoraj w branży ?
SEP to nie dokument potwierdzający umiejętności tylko dupokrytka dla pracodawcy.
Kiedy panią Grażynkę z ksiegowości popieści prąd (i nie daj boziu pani Grażynka zejdzie) to pracodawca pokaże przeszkolenie, że Grażynka miała SEPa prokuratorowi.
Dlaczego pracodawca lub Grażyna mieliby odpowiadać za wadliwą instalację, skoro nie on był jej wykonawcą/odbierającym?