"Plac zabaw pod oknem mnie dobija. Jestem u kresu wytrzymałości"

Ja jestem wykończona życiem w wiecznym hałasie. Mam depresję, nie mogę pracować, więc mam długi. I nie widzę światełka w tunelu. Na osiedlu znana jestem jako wariatka. A jedyne czego chcę, to chwila ciszy i spokoju mówi Ewa.

- #
- #
- #
- #
- #
- 20
- Odpowiedz






Komentarze (20)
najlepsze
dzieci to problemy i zniewolenie
najlepiej usunąć
w dodatku przeszkadzają lokalnym wariatkom
Nie ma sensu dodwaćmtych historyjek zmyślonych przez dziennikarzy. To jest tak głupia logika, że aż śmieszna - depresja problemy zawodowe i komornik z powodu placu zabaw... Przynajmniej kilkanaście mieszkań też przy placu i tylko 1 osobie przeszkadza... W sumie to o tyle dziwne że mamy obecnie nnaprawdę dobre dźwiękoszczelne okna przez które i głośniejszych hałasów nie słychać.
Kiedyś czytałem list o tym jak babka pisze do... WYBORCZEJ, że jej córka czy synowa nie chodzi do kościoła i słucha głośno muzyki w Triduum.
Są granice absurdu, ale niektórzy je przekraczają.
Z drugiej strony poziom hałasu z placu zabaw, jeżeli to jest mniejsza odległość niż kilkanaście metrów i jeszcze na częstotliwościach, na które jesteśmy wyczuleni, może być uciążliwy.
Niech załatwi badania środowiskowe.
Ale jeśli taki jest pośredni 'koszt' przyrostu naturalnego to jestem skory go zapłacić.
Polskie dzieci nie mogą się bawić na placu zabaw, no chyba że były by czarne, to wtedy co innego.
@Rasteris: U mnie wystarczyła zawieszka "strzelnica painballowa dla nie widomych, ciiii"