Będzie trochę #
chwalesie, poniekąd #
opowiesc a z innej strony po prostu przemyślenia na temat życia. Bo takiego wykopu mi trochę brakuję. Wykopów z perspektywy innego człowieka.
Od mniej więcej 5 lat jeżdżę busami i w ten sposób zarabiam na życie. Opisywałem swoje odejście z pracy w poprzedniej spedycji, w której jeździłem po kraju w wykopie
"TUTAJ." Od czasu tego wpisu, nie minął miesiąc, jak znalazłem pracę skoczka na Unii.
K---a, jak patrzę z perspektywy, czasami żałowałem że rzuciłem studia "a bo inni mają pełno zabawy, 3 miesiące wolnego i żyją totalnie inaczej". Teraz? Teraz wiem, że to był dobry wybór. Jestem skoczkiem. Niby kierowcą zawodowym, ale będąc z Wami szczery... Każdy nim może być. Każdy, kto choć trochę lubi jeździć.
Zagadka:
Kto zarabia bez wykształcenia średnio 3.5-4.5tys miesięcznie w Polsce? Kto przez 3 miesiące pracy ma praktycznie miesiąc wolnego? Kto za służbowe pieniądze zwiedza Europę, miejsca do których nigdy by nie trafił gdyby nie ta praca?
Tak, my. Skoczki. Zwykli kierowcy busów, śpiący na przestrzeni która jest niewiele większa niż psia buda. Typowe "coś za coś".
Jesteśmy liczeni w tysiącach na drogach europy. Polacy póki co, w transporcie do 3.5T są niesamowitą potęgą. Jadąc przez Niemcy, nie ma możliwości w ciągu 10 minut nie spotkać któregoś naszego busa.
I tak, to właśnie MY zniszczyliśmy sobie sami rynek przez co pracodawcy zaczęli jeździć po głodowych stawkach.
Ale do rzeczy i pokolei.
Tak wygląda moje auto zzewnątrz. Auto pokazuję z widokiem z konkretnego powodu. Dla mnie to codzienność. Nie ma tygodnia, w którym świat nie zdołałby udowodnić mi swego piękna. Bo przeszukując wykop, czytając różnorakie codzienne artykuły, żyjąc ciągle w jednym miejscu zapominamy:
ŚWIAT JEST PIĘKNY.
Auto od środka?
To na tej małej przestrzeni żyję. Drugiego łóżka siłą rzeczy nie używam, więc mimo, że na zdjęciu wygląda to klaustrofobicznie, w rzeczywistości nie ma tragedii. To tutaj przygotowuję swoje posiłki, to tutaj jem, oglądam, gram, to tutaj śpię i średnio przez 3 tygodnie w miesiącu żyję. Ciężko? Kwestia własnego nastawienia.
Będąc kierowcą będziesz często chodzić brudny. Często (ba, najczęściej!) nie będziesz wiedzieć kiedy tak naprawdę zaczniesz pracę, kiedy znajdzie się ładunek, od kiedy do kiedy będziesz jechać, podstawową sprawą w byciu skoczkiem jest...
NIEWIEDZA
JAK WYGLĄDA MÓJ DZIEŃ
Załóżmy, że dopiero wyjeżdżam, jestem w domu. Szefowi, powiedziałem że właśnie dzisiaj mogę wyjeżdżać. Jestem już przyszykowany do pracy, wszystkie potrzebne rzeczy kupione, więc... Do dzieła!
Od godziny 8 rano czekam. Mój spedytor (w tym i mój szef) od tej godziny starają się znaleźć dla mnie ładunek. Ja jestem pod telefonem. Czasem wiem dzień wcześniej, czasami cały dzień czekam w domu i nie ma nic. Wielka niewiadoma, do której od początku do końca trzeba się przyzwyczaić. Dostaję sms od spedycji z dokładnym adresem firmy, ilością palet, wagą i miejscem rozładunku. Z tą informacją mogę ruszać. Czas pracy? Przeróżnie. Czasami przez dzień łącznie z rozładunkami i załadunkami pracuję 4-5 godzin. Czasami wychodzi 16. Ale trzeba pamiętać, że dobry spedytor tak ustala wszystkie trasy, żeby te 16 godzin nie było zabójcze dla Ciebie.
Najczęściej mój dzień wygląda tak, że ładuję do południa, jadę z towarem do wieczora i następnego dnia o 7-8 rano rozładowuję towar, znowu czekam do południa i tak w kółko. Oczywiście zdarza się że nie ma nic. Czasem że są dwa trzy załadunki - NIGDY NIE MA NIC PEWNEGO.
Przykład? Trzy miesiące temu:
Jeździmy ze wszystkim. Ot kwiatów, śrubek, po towary na wielkie europejskie targi, miśki na aukcje charytatywne, przeprowadzki domów po rzeczy zwyczajne jak opony traktora czy bulbulatory. W 80% przypadków jeździmy z różnorakimi komponentami potrzebnymi na bierząco w firmach i fabrykach. Bo większość firm nie ma towaru we własnym magazynie na przetrwanie paru dni bez dostaw.
SPEDYCJA
Od strony spedytorskiej wygląda to tak, że większość ładunków znajduje się przez tzw giełdę. Jest ich parę, są to programy na wzór komunikatora, w których każdy zleceniodawca ma swój numer, zbiór ocec płatnika, i na której to giełdzie ogłasza się z towarem.
"Mam tyle tyle palet do przewiezienia z tego miejsca do tego, za takie pieniądze"
Spedytor przelatuje przez setki takich ogłoszeń by znaleźć takie które odpowiada na daną chwilę.
DOBRY SPEDYTOR to największe szczęście jakie może spotkać kierowcę. Bo to on rządzi Twoim czasem, to on wszystko dogaduje i to on Tobą kieruje. W razie problemów w większości przypadków, to on je rozwiązuje.
Następna rzecz o której często ludzie nie wiedzą:
Towary z którymi jeżdżą kierowcy, bardzo często są z tzw. "drugiej ręki", choć często to pomylony termin. Z trzeciej albo czwartej ręki to lepsze określenie. Dlatego właśnie, bardzo często MY, wioząc towar, nie wiemy praktycznie nic, bo jesteśmy na samym końcu p------------o wielojęzycznego łańcucha.
Przykładowo firma BMW do której mam wieźć komponenty (w tym przypadku amortyzatory) współpracuje z Austriacką firmą która dostała od BMW patent na produkcje tychże amortyzatorów. To oni zlecają przewiezienie tychże amortyzatorów do BMW. To gigantyczne zlecenie leci do jednej wielkiej firmy spedycyjnej. Ona fizycznie albo nie posiada w ogóle (!!) aut, albo ma tylko część i większość tegoż transportu zleca innym firmom które mają dostępne auta. Często te firmy odsprzedają tenże fracht jeszcze innej firmie i w ten oto sposób, moja firma znajduje się jako podpodpodwykonawca zlecenia. Co oznacza oczywiście mniejsze pieniądze, bo każdy część pieniędzy od tego zlecenia wzięło. I stąd najczęściej biorą się dziwne sytuacje pt. "Gdzie mam rozładować" "Zła hala" "Nie ten towar" I to kierowca wraz z jego własną spedycją muszą sobie z tym problemem radzić.
Bycie kierowcą, nie oznacza, że tylko jeździsz. Ty masz dojechać na wskazane miejsce, w którym najprawdopodobniej jesteś pierwszy raz, znaleźć magazyn, znaleźć człowieka odpowiedzialnego za ładunek, który wskaże Ci miejsce w którym będziesz się ładować, załadować towar, zabezpieczyć go i dopiero dowieźć na miejsce. Właśnie za to się nam płaci.
PŁACA
Cóż, trudno ominąć ten temat. Nie jest to 11k miesięcznie jak w przypadku programistów na wykopie. Ale mówiąc o realnej średniej płacy wszystkich kierowców busów, mogę realnie określić widełki:
Od 3 tys do 6tys na rękę.
Wszystko zależy od firmy w jakiej się człowiek znajduje i jaką ma spedycje. Jeśli firma ma stałe kółka, od stałych zleceniodawców za dobre stawki, kierowcy dobrze zarabiają. Jeśli jest inaczej - wszystko zależy od szefa.
Część kierowców ma płacone od kilometra, średnio ok 20-25gr. za kilometr jazdy. Jedni więcej inni mniej. Ja mam dniówki, dostaję 160 złotych za każdy dzień na trasie, z czego w 80% weekendy mam wolne i płacone.
Co do kilometrów, tutaj jest jedna wielka niewiadoma. Różnie kierowcy jeżdżą. Różne bajki również opowiadają, bo trzeba wiedzieć, że kierowcy to niesamowici bajkopisarze na trasie. Często rzeczy które mówią nie pokrywają się z rzeczywistością i lubią podkoloryzować tęże rzeczywistość.
Średnio w 3 tygodniowej trasie kierowca busa robi od 10tys do nawet 20tys kilometrów. Osobiście sobie tego nie wyobrażam, bo to już nie jest życie, tylko ciągła gonitwa, ale znam takie przypadki. Wtedy rzeczywiście można zarobić te 6 tysięcy na miesiąc.
Ja najwięcej w 24 dni w trasie, zrobiłem prawie 17 tys i byłem totalnie wykończony. Premia nie dała mi jakiegoś mocnego kopa, z szefem i spedytorem sprawę przegadałem i teraz robię średnio 9-12 tys na trzy tygodnie. Rzecz podobno niespotykana, szczególnie w połączeniu z dniówką - ale to ciężko mi oceniać.
ROZRYWKA
Bardzo ważna część mojego życia na trasie. Przecież większość czasu ja tutaj czekam - nie jadę. Czekam albo na zlecenie, albo na załadunek/rozładunek, więc co robić?
Nie umiem zliczyć ilości filmów i seriali które obejrzałem na trasie, gry które skończyłem czy książki które przeczytałem. Zrobiłem sobie w busie swój kącik komputerowy, mam dwa dodatkowe akumulatory, które pozwalają mi na bezproblemowe granie przez cały dzień, albo oglądanie przez jeszcze dłuższy czas. Więc komputer w moim przypadku stanowi sam w sobie dużą część rozrywki.
Pamiętajmy, że jeździmy po Europie. Przez dwa lata pracy tutaj, byłem w praktycznie każdym dużym mieście w Niemczech, Austrii, Czechach, Belgii czy Holandii, czasem zaglądałem do Francji, Włoch, czy do Węgier i gdy tylko znajdowałem czas, starałem się COŚ zobaczyć. Pozwiedzać. Wiadomo że bardzo często się nie da, zaś, ja sam w sobie nie przepadam aż tak za zwiedzaniem miast, ale jednak jeżdżenie na busie to wielka szansa poznania świata. To jest ta
NAJBARDZIEJ POZYTYWNA STRONA JEŻDŻENIA
Przejeżdżałem przez najwyższe mosty, widziałem gigantyczne budynki, widziałem fabryki od środka, gigantyczne kompleksy magazynowe, które wielkością były w stanie przyćmić niektóre miasta w Polsce, widziałem setki pięknych jezior na trasie, w części z nich zresztą pływałem, mogę z czystym sumieniem powiedzieć że... Zobaczyłem kawałek świata.
Jest pewne zdanie z którym na zawsze się będę zgadzać:
"Świat jest piękny, tylko ludzie są c-----i". Ale nie wszyscy ludzie, więc przestańmy tyle patrzeć na to co złe, a skupmy się na tym co piękne:
Właśnie dlatego dla mnie świat jest piękny.
Na koniec apel. Dla wszystkich tych którzy nie wiedzą co zrobić z życiem, albo mają #
depresja z powodu tego jak ich życie wygląda, tudzież mają się za totalnych #
przegryw czy #
stuleja. Może bycie takim kierowcą to jest szansa dla Was? Przez rok, odkładając, można oszczędzić lekko 10 tys cebulionów, które pozwolą Wam na realizacje marzeń jakiekolwiek one są. A przez ten rok, możecie odkryć siebie samych na trasie. Zwiedzić piękny świat. Poznać przedziwnych ludzi, którzy pokażą swój światopogląd. Ja powoli kończę z takim życiem, oszczędności rosną i nadszedł czas by ruszyć gdzieś dalej.
Mam nadzieje, że kogoś to poruszy. Że ktoś spróbuje. Bo warto. Polska daje po dupie, ale świat nie kończy się na naszym kraju. Możecie tu zostać, jednocześnie będąc gdzieś indziej.
Na sam sam koniec, ostatnia zagadka.
Jak myślicie, kogo Niemcy zatrudniają, w momencie gdy jedna z firm totalnie rozkłada się na łopadki, towar który normalnie rozsyłają w ponad tydzień, musi trafić do wielkiej firmy w przeciągu 2 dni, bo w końcu Mercedes bez zderzaka to nie Mercedes, kto wtedy jeździ, niemiec?
Nie, zatrudniają Nas. Polaków.
Komentarze (235)
najlepsze
- Niewątpliwym minusem jest brak prysznica nacodzień. Czasami szlag mnie trafiał, bo trasy układały się w ten sposób, że nie miałem jak się porządnie umyć pod prysznicem, więc w ruch szły po prostu chusteczki dla niemowląt. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś chce być czysty, będzie czysty, a jeżeli nie zależy mu... cóż, będzie j---ć od niego jak od kierowcy.
Jeżdżę głównie na trasach Niemcy-Austria. Tutaj z prysznicami nie ma większego problemu, w szczególności w Austrii, lecz w Niemczech, w większości wypadków taka przyjemność to koszt 3e. Średnio na prysznice przez całą trasę potrafię wydać ponad 100 złotych.
- Kibel. Oj tak, to jest cholerny minus, bo nigdy nie wiesz kiedy grubsza sprawa Cię przyciśnie, a gdy czekasz na załadunek w miejscu którego nie znasz i nie wiesz gdzie takowy kibel może się znajdować... Cóż to prowadzi do ciężkich akcji. Gówniany temat ogólnie. Sranie w plenerze jest podobno zdrowe, ja nawet polubiłem, choć kiedyś miałem z tym opory. Mogę się pochwalić, ze obsrałem niejeden niemiecki las.
O dziwo, w Polsce mamy parę naprawdę dużych punktów logistycznych, parki Prologis do małych nie należą, zaś jeśli chodzi o komponenty do aut, nasze firmy są naprawdę konkurencyjne.
Ale jedne z największych firm po jakich się jeździ (w środku) to są samochodówki. Wszystkie fabryki BMW, Mercedesa czy VW od środka wyglądają naprawdę
Zakłady chemiczne w Krefeld, Dormagen, Leverkusen...
Ogólnie pod szyldem Bayer. Każdy z tych zakładów jest rozmiaru niewielkiej gminy :)
Inna sprawa to jak autor wykopu wspomniał fabryki samochodów... Akurat Mercedes w Worth jest nieduży. O wiele większe są manufkatury VAGa. W fabryce VW Baunatal jest sławna hala nr2. Tam idzie dużo dostaw. Przejazd ciężarówką przez tę halę zajmuje parę minut. A żeby pójść piechotą z papierami do biura - trzeba brać kanapkę na drogę. Często takie duże zakłady mają własny transport wewnętrzny pracowników, lub na teren wjeżdżają zwykłe liniowe autobusy i mają tam własne przystanki.
Najfajniej mają (z firm, w których byłem) w
Słyszałem pogłoskę, że busiarze budzą się tylko na zakrętach...
Wspomniałeś coś, że w tej pracy człowiek chodzi brudny i śmierdzący... No cóż. Taki stereotyp wypracowaliśmy w oczach innych. Wielu kierowców nie wie jak/wstydzi się spytać na firmie czy jest możliwość skorzystania z prysznicu. Ewentualnie żałuje 3e, lub nie ma czasu żeby wykąpać się gdzieś na stacji benzynowej. Poza tym niektórym trzeba uświadomić, że zmiana bielizny nie oznacza wywrócenie jej na lewą stronę i dalsze używanie :)
Jest tylko jeden ogromny plus z kierowców busów :D Prawie zawsze dadzą się namówić i podwiozą na weekendzie do sklepu po flaszkę :)
Polacy są mistrzami psucia cen we wszystkich branżach. Nie tylko w branży transportowej.
Ja też pracowałem sporo "na wyjazdach". Nie jako kierowca, ale też wiele miałem okazje zobaczyć i wielu ludzi spotkać i właśnie dlatego dla mnie, ten wpis to bardziej powinien być #p--------e niż #chwalesie.
Spoko. Jeśli nie masz rodziny, jesteś tzw. "wolnym ptakiem", to takie życie nie jest złe. Potem niestety nie jest tak różowo i zaczynasz doceniać codzienne powroty do domu i spanie co noc w jednym łóżku.
Nieuczciwe byłoby proponowanie takiej pracy, albo jej załatwienie na jakichś warunkach, by później okazało się coś totalnie innego.
Co do zwiedzania... Zgodzę się, ale tylko połowicznie. Weekendy w większości mam wolne. Dobrze pamiętam chodzenie po Stuttgardzie, czy
1. Normalne hotele co noc.
2. Wieksze pieniadze
3. Faktycznie zwiedzasz, bo jestes najblizej wszystkich atrakcji jak sie da.
To tak w skrocie :P
To akurat prawda, jeżdżąc do pracy (wschodnia Francja here) niemal codziennie mijam busy na polskich blachach. Nawet wczoraj na parkingu Lidla w miejscowości, w której mieszkam, rozmawiałem z polskim kierowcą, wracającym z Włoch i szukającym parkingu na weekend. Polskie blachy