Wpis z mikrobloga

Przypomniała mi się niesławna historia z podstawówki. Mieliśmy w klasie (chyba to była szóstka klasa, a może siódma) grupkę takich chłopaków, co cały czas chodzili z piłką do nogi, nawet ksywki mieli piłkarskie. Raz namówili wszystkich na mecz międzyklasowy, po południu na osiedlowym klepisku (to były jakieś porachunki, które tak zechcieli załatwić). Piłka nożna mnie nie obchodziła, ale honor klasy to podstawa, poszedłem na ten mecz. Ogólnie, był nudny ale końcówka pozamiatała: otóż, prowodyr zajścia nie uznał remisu bezbramkowego i zdecydował wykonać "kop na wysokość", czyli kto wyżej kopnie piłkę. Dwóch najlepszych celowało w ścianę bloku, gdzie znajdował się tylko jeden rząd okien (więc w miarę bezpiecznie). Miszcz świata i okolic zrobił popis niebywały: wystrzelił piłkę aż do 9-go piętra, ale pech chciał, że w tym jedynym oknie na piętrze stał ratlerek, który za tą piłką się rzucił i niestety, doleciał do ziemi szybciej niż ta pilka.

#heheszki #coolstory #pasta #pilkanozna
  • 9
@Jumper: Masz rację, ta pasta to totalna głupota. My graliśmy do 10ciu, czyli wygrywała ekipa, która pierwsza strzeliła 10tego gola. Ewentualnie jeśli obrona była słaba to graliśmy do 20tu lub 30tu.

Nigdy nikt nie zszedł z boiska dopóki któraś ekipa nie strzeliła 10 bramek. Pierwszy raz na czas zagrałem chyba dopiero jak byłem w technikum.