Wpis z mikrobloga

nawiązując do wpisu http://www.wykop.pl/wpis/9276886/#comment-25162798 wołam:

@pika_dmj @Fox_Murder @Xardin @SzlachcicPolny @TYPHAVN @EugeniuszGeniusz @Coolish @bz333

Dobra Mireczki, zaczynamy

Wcześniej nie pisałem o tym na Mirko wychodząc z założenia, że i tak nikt nie uwierzy w taką bajkę ale klnę się na wszystko, że to co tu opiszę to prawda i sama prawda ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zajechaliśmy we dwoje do znajomego solenizanta aby świętować jego przyjście na świat.

Nie jesteśmy w żadnej grupie rekonstrukcji historycznej, mieliśmy w pewnym okresie życia do czynienia z tymi klimatami i nam trochę zostało. Ja pożyczyłem żupan od znajomego (to by się nadawało na #pasta bo osoba znana), jeden kumpel miał taką prawdziwą koszulę kozacką, a druki miał białą koszulę polową rozciętą pod szyją, która udawała kozacką. Ja swoją szablę miałem, a dwie pozostałe zaraz się znalazły bo kumpel mocno allegro i militaria.

Siedzimy, pijemy kwas chlebowy, śmieszkujemy i czas ogólnie miło płynie ale doszliśmy do wniosku, że przydałoby się coś zjeść... No i taka konsternacja, przebierać się w normalne ciuchy czy nie? Stwierdziliśmy, że nie po to ma się urodziny by przeżywać je nudno. A więc witaj przygodo wsiadamy w samochód i jedziemy.

Akcja dzieje się w Sieprawiu pod Krakowem, knajpa nazywała się "Kilimandżaro", było to jakieś 4 lata temu (+/- 1 rok).

Jak ktoś jest z okolic to pewnie potwierdzi bo legendy do tej pory krążą ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Gdy weszliśmy jeszcze myślałem, że nie będzie tak źle. Oczywiście, wszyscy na nas patrzą ale było może z 10 osób, taka normalna lekko podpita klientela.

Siedliśmy, przynieśli nam menu, zamówiliśmy i czekamy. Solenizant położył szable na stół, rozsiadł się wygodnie i udaje panisko. Niestety taki ma charakter, dusza towarzystwa i wygadany. Zaraz podchodzi do nas jakiś koleś, chciał pomacać szablę i pyta się czy prawdziwa. A ten idiota mu odpowiada:


Jak to usłyszałem to myślałem, że mu p-------ę xD, super impreza k---o, pora żegnać się z życiem.

Koleś oczywiście się pluje, zaczyna wyzywać itd. Nie pamiętam już co gadał, w głowie kłębiły mi się różne scenariusze najbliższej przyszłości. Facet podchodził do nas kilka razy, straszył, że tylko wyjdziemy to rozniesie kumpla w drobny pył.

W tym czasie przyszła pizza i zaczęliśmy planować strategię.

Szybka ocena sytuacji - nie jest wesoło. Chcą nam bić solenizanta, mają przewagę liczebną, no ale my mamy szable ; d

Nie była to cepelia, moja była kuta do walki, dwie pozostałe historyczne, popularny wzór 1921. Ale kurna ciężko użyć takiego sprzętu, byliśmy świadomi konsekwencji. Zrobimy komuś tym coś złego, przyjadą bagiety i idziemy do pierdla. To miała być ostateczność jakby czekali na nas na zewnątrz ze sztachetami i widłami.

Doszliśmy do wniosku, że morda nie szklanka ale postaramy się to rozwiązać pokojowo. Im bardziej damy się sprowokować

tym może być gorzej. No i szkoda samochodu, bałem się, że mi go przy tym podpalą a w najlepszym wpadku porysują xD Obraliśmy więc taką strategię, że kumpel postara się odciągnąć typa od auta abyśmy we dwoje mogli do niego wskoczyć a jego zabrać później po drodze.

Wychodzimy a tam z 10-15 osób już czeka, wyglądali na takich bardziej ciekawskich niż wrogo nastawionych więc trochę odetchnąłem. Niestety nie ten jeden. Gadka szmatka, jakieś wyzwiska w powietrzu, że wsadzi mu w dupę ten kozik itp., Kumpel zaczyna go przepraszać, wycofując się na drogę i stopniowo się cofając by zrobić nam miejsce ale koleś widząc jego bierną postawę coraz bardziej zaczyna się nakręcać.

Sprzedał naszemu plaskacza, myślę sobie zaraz będzie grubo.

Potem drugiego, kumpel cały czas się cofa i go odciąga. A potem trzeciego i znajomy nie wytrzymał. Sprzedał mu piękną tubę w nos. Coś pięknego, do dziś mu zazdroszczę. Cudny dźwięk. Koleś leci do tyłu z rozłożonymi rękami, zanim przygrzmocił głową w beton my już byliśmy przy samochodzie. Wsiadamy we dwoje, wycofuję i rura. 1.9 TDI wypuścił piękny czarny obłok.

Jadę po kumpla ale go nigdzie nie ma. Znikł k---a. Mógł pobiec prosto albo skręcić w prawo. Jadę przed siebie ale nigdzie typa nie widzę, zawracam i skręcam ale też go nigdzie nie widać. Myślę sobie co jest grane jeszcze pół minuty temu tam był. Ujechałem z 500m gdy nagle zorientowałem się, że jadą za mną dwa samochody. No po prostu świetnie, teraz będę się ścigał po okolicy, której nie znam.

Zajechałem pod kościół gdzie był większy parking, zawróciłem, minąłem typów xD

a później skręciłem w jakąś boczną uliczkę. Znajomego wciąż nie widać, uliczka coraz mniej mi się podoba bo ewidentnie prowadzi przez pola do lasu i c--j wie czy nie skończy się szlabanem. Tamci po manewrze zawracania lekko zdezorientowani ale widzę w lusterku, że już zaczynają za nami jechać. Trzeba działać. Niedaleko przed sobą widzę podjazd do jakiejś chaty. Gaszę światła, parkuję przed bramą i głowy nisko aby nie zauważyli. Z 20s później nas minęli na pełnej p-----e, odczekałem jeszcze 20s, wycofuję i gnam w przeciwną stronę. Myślałem, że taki numer przechodzi tylko na filmach ale się udało : D

W tym czasie dzwoni telefon. Znalazła się nasza zguba, czeka 5km dalej na jakiejś stacji benzynowej. No dobra, nie wiemy jak się tam teleportował ale jedziemy po niego. Jak byliśmy już przed stacją, wyskoczył nam zza krzaka i go zgarnęliśmy.

Okazało się, że jak znokautował typa zaczął spieprzać sprintem od razu w tą boczną uliczkę. Wyskoczył przed maskę jakiemuś facetowi w wielkim czarnym SUVie z szablą w dłoni i wpakował mu się na tylne siedzenia z okrzykiem "s---------y!". Kierowca był tak zdezorientowany, że nagle ma wariata w samochodzie aż posłuchał. Podwiózł go na stację gdzie w końcu go zgarnęliśmy.

Do dziś jedna z większych głupot jakie odwaliłem.
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach