Wpis z mikrobloga

Uwaga, będę się żalić i smucić bo jakoś nie mam się komu wygadać więc jeśli komuś to bardzo przeszkadza to niech sobie lepiej odpuści czytanie tego wywodu.

A na samym początku może jeszcze zapytam- jest tu ktoś, kto kiedyś wrócił do domu po jakimś dłuższym podróżowaniu, takim niepolegającym tylko na zobaczeniu świata w innym miejscu, ale też na doświadczaniu, poznawaniu innej kultury, ludzi z całego świata...? I kto może mi przybić piątkę wiedząc jak c-----o się wraca po takim doświadczeniu?

Kilka dni temu wróciłam po pół roku spędzonym #zagranico w Irlandii. Bez wchodzenia w szczegóły, bo nie o tym teraz co i jak tam robiłam, ale kurde, wraca człowiek z pozytywnym nastawieniem, z żalem że się kończy, ale też wiarą, że to, jak sie zmieniłam nie może przecież pójść w niepamięć i teraz będę już trochę innym człowiekiem, ogólnie mega pozytywne nastawienie i co? I nic, wraca człowiek do nudnego życia, z postanowienia samej niesienia tej pozytywnej energii i uśmiechu na ustach nic nie zostało- w Polsce jak się do kogoś uśmiechniesz, tak bez powodu to jak masz szczęście- ktoś odwróci głowę, jeśli nie- obdarzy cię w zamian spojrzeniem "co się k---a gapisz"

I tak jakoś strasznie mi źle, brakuje mi tego, że idąc gdzieś ulicą co chwilę ktoś zagadywał, uśmiechał się, a nawet (wiem, zaraz zostanę zjechana) brakuje mi tej otwartości chłopaków, czułam, że się podobam mężczyznom, bo co chwilę ktoś gdzieś zagadywał, widziałam, że się podobam- i w zamian ja też byłam trochę inną osobą- uśmiechniętą, pełną życia, taką, że aż się nie dziwię, że można było być zainteresowanym! :) Tutaj jakoś nigdy tego nie doświadczyłam- a jako, że z natury jestem dość niepewna siebie to szybko wróciły myśli, że w zasadzie to jestem do d--y.

No i wróciłam do normalnego życia, do szarej rzeczywistości, co gorsza- niewielu mi zostało tutaj znajomych, a ci, co zostali- nie za bardzo mają czas. Póki co nie mam żadnego zajęcia i tak aż do października, nawet żadnej pracy na razie nie mam jak szukać, bo nie jestem zupełnie dyspozycyjna a i nie wiem jaki plan studiów mi się trafi. Najgorsze, co może być- to nie mieć nic do roboty. I tak w kilka zaledwie dni zmieniłam się z mega fajnej, otwartej, uśmiechniętej i pozytywnej dziewczyny- w zdołowaną, smutną, ogarniętą poczuciem bezsensu. I czuję się tu uwiązana przez co najmniej 3 lata, zamiast cieszyć się perspektywą rozpoczynania nowego etapu w życiu, studiowania, które tyle osób tak świetnie wspomina- dla mnie jest to jedynie zmarnowany czas mojego życia czekając na uprawnienia, które pozwolą mi pracować i wreszcie- wyjechać gdzieś, gdzie czuję się o wiele lepiej.

O matko, jakie #gorzkiezale aż mi głupio że tak strasznie narzekam, ale jak mówię- nawet nie mam się komu wygadać a jak się wygada to od razu trochę lepiej...

#podroze #deprecha #niewiemjaktootagowac
  • 32
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@ms_blueberry: znam ten stan, ale staram się o tym nie myśleć... na jakieś dwa tygodnie rodziciele moi zostawili mnie w chacie samotnego. Wiadomo jakaś domóweczka w weekend, spotkania ze znajomymi etc, ale w jaką monotonię ja popadam spędzając prawie każdy dzień tak samo... #pracbaza do 16 i później chatka, trzeba sobie coś na obiad ugotować, później właściwie komp i rzeźbienie stronki (ot takie zlecenie małe). Następnie w kimonko
  • Odpowiedz
@ms_blueberry: Piona. Podobna historia, tylko mi się zagranico nie siedziało dobrze. Przesiedziałam po powrocie kilka miesięcy w domu kompletnie się zaniedbując i użalając nad sobą. Dopiero chyba od miesiąca znowu czuję, że życie ma k*a jakiś sens. Rób coś fajnego, wychodź do ludzi. Nawet jak się znajomości pourywały, to zawsze można poznać kogoś nowego. No i jeśli idziesz na jakiś kierunek, którym się interesujesz to na pewno będzie to fajnie
  • Odpowiedz
@TheBestest: Hmm w UK też byłam, mieszkałam tam też przez 3 miesiące i też ciężko mi się wracało, niemal tak samo, jak teraz. Nie wiem, wiadomo, że każdy człowiek jest inny i to nie jest tak, że w Polsce jest bee bo ludzie smutni a w UK/ Irl super, bo wszyscy uśmiechnięci. No tak nie jest, bo życie nie jest czarno-białe, ale jakoś przez te kilka miesięcy słowo daję, że
  • Odpowiedz
@JaTubagno: No właśnie, w tym też problem, że ja już raz podobną sytuację przeżyłam, z tą tylko różnicą, że nie wiedziałam co chcę w życiu robić i rozpoczynając studia, które okazały się dla mnie zupełnie okropne. I trochę się boję powtórzenia mojego stanu z tamtego czasu- po kilku msc miałam początki depresji. Więc rzuciłam tamte studia i wyjechałam do Irlandii :) mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, no bo
  • Odpowiedz
@TheBestest: No słowo daję, że mnie zagadywali :) Ja wysiadłam z samochodu, pan na parkingu zauważył, że piękną pogodę dziś mamy, gdy stałam w kolejce do kasy, jakaś pani stwierdziła, że ładne są te roślinki, które kupuję, gdy poszłam z dzieckiem do sklepu (nie, nie moim :) ) otrzymywałam mnóstwo komplementów jakie to ma śliczne oczka po mamusi (no nie wyprowadzałam ich przecież z błędu, że może i po mamusi,
  • Odpowiedz
@JaTubagno: Rozważałam Szkocję, ale najważniejszą przeszkodą są jednak pieniądze- utrzymanie swoje kosztuje jednak, nie wiem czy udało by mi się studia pogodzić z pracą na tyle, żeby starczyło na wszystko. Nie odrzucam całkowicie tej opcji, jednak musiałabym kandydować juz na przyszły rok a robię się coraz starsza- zaczęłabym w wieku 21 lat wtedy, sam licencjat, o ile mnie pamięć nie myli, trwa 4 lata... a ja chcę studia skończyć jak
  • Odpowiedz
@ms_blueberry: Fakt, dokładnie tak samo myślałam. Uni w Edynburgu strasznie mnie kręciło, ale też się bałam czy dam radę. Za to mam kilku znajomych, którzy tak studiują i jest ok, chociaż pewnie kosztem wielu wyrzeczeń.

Ważne, żebyś przez te 3 lata nie straciła poczucia, że możesz robić i być tam gdzie tylko chcesz :) Zanim wyjechałam to myślałam, że UK, Ameryka, Japonia jest gdzieś tam daleko, a ja jestem tu
  • Odpowiedz