Wpis z mikrobloga

Kontynuacja wczorajszego wstępu, opiszę okres dorastania, szkoły średniej, początków zaawansowanej fobii społecznej i ogólnego #!$%@? życiowego, które w pewnym momencie doprowadziło mnie na skraj ostateczności, do depresji i nerwicy oraz poważnego rozważania nad popełnieniem samobójstwa.

Tak jak mówiłem, po podstawówce wpadłem w dość nieciekawe kręgi i wkręciłem się w jaranie jointów. Na początku wszystko było fajnie, ale z czasem stawałem się coraz bardziej zamknięty i antyspołeczny. Tutaj doszukuję się głównego źródła swojej fobii - zioło otworzyło zapomniane, zakurzone wrota w moim umyśle - wrota za którymi czaił się lęk przed ludźmi i druzgocąca krytyka wobec samego siebie.

Oczywiście po pewnym czasie oprzytomniałem. Zdawałem sobie sprawę, że z każdym razem kiedy się zjaram, totalnie mi #!$%@?. Bałem się, że zwariowałem.. Miewałem halucynacje słuchowe, wpadłem w jakąś #!$%@?ą paranoję. Myślałem, że mam początki schizofrenii. Najbardziej przerażającym momentem związanym z domniemaną chorobą psychiczną było to, jak pewnego wieczoru przed snem, zupełnie na trzeźwo, zasypiając, usłyszałem w swojej głowie jakiś obcy głos.. Nie, to nie była myśl, ten głos pojawił się samoistnie, powiedział coś na mój temat - już nie pamiętam co dokładnie, ale była to jakaś krytyka. Nigdy więcej już go nie usłyszałem, ale tamta chwila była przerażająca. Od tego czasu całkowicie zaprzestałem jarania - było to jakieś 4 czy 5 lat temu. Niestety szkód jakie zostały wyrządzone w moim umyśle nie dało się już naprawić. Mimo, że już nie jarałem, to moja fobia, wycofanie i chorobliwa nieśmiałość postępowały w dalszym ciągu, tocząc mą duszę niczym rak.

Straciłem nielicznych znajomych jakich posiadałem wcześniej, każdy miał jakąś swoją ekipkę, czas spędzali na imprezowaniu, chlaniu i ćpaniu, a ja chciałem się wreszcie od tego odciąć. Chyba nawet nie muszę wspominać o dziewczynach, bo w tym temacie leżałem i kwiczałem. Co prawda byłem w kilku związkach, a dziewictwo straciłem bardzo szybko, bo już na 16 levelu, ale moje podejście do kobiet było żenujące i generalnie odkąd wpadłem w problemy postmarihuanistyczne, to całkowicie straciłem konakt z płcią przeciwną.

Było źle, bardzo źle. Przez jaranie #!$%@?łem rok w szkole średniej. Musiałem znaleźć nową szkołę, straciłem całe wsparcie na jakie mogłem wcześniej liczyć w domu. To był jakiś koszmar. Nie mogłem dłużej wytrzymać siedząc całe dnie w domu. Zacząłem spotykać się z dawnymi znajomymi, tyle, że teraz zamiast jarania zaczęło się chlanie piwska. Moje relacje społeczne wyglądały od tego momentu mniej więcej tak: przez cały tydzień siedziałem w domu, zamknięty w swoim pokoju, zapuszczony, zaniedbany, pijany, dookoła mnie walały się sterty śmieci, puszek, niedopalonych petów.. A raz na tydzień albo i rzadziej, wychodziłem z tymi 2-3 znajomkami napić się kilku piw. Oni rozmawiali, a ja stałem i się tylko uśmiechałem, ewentualnie coś przytakiwałem albo dawałem krótki komentarz, ale ogólnie byłem jak powietrze. Tak się też czułem, bo nawet kiedy już chciałem coś powiedzieć, byłem zwyczajnie ignorowany, tak jakby mnie po prostu nie było. Każde takie wyjście sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Z każdym takim wyjściem utwierdzałem się coraz mocniej w przekonaniu o swojej beznadziejności i o tym, że po prostu jestem #!$%@? nudny.

W domu kazali mi #!$%@?ć do pracy, bo jak to możliwe, że 20-letni chłopas siedzi całymi dniami na dupie i nic nie robi. "Skończysz na dnie" mówili, "Do niczego się nie nadajesz" mówili.. Wrodzona duma i honor zostały całkowicie przysypane przez depresję i lenistwo. Pogodziłem się z faktem, że już zawsze będę zerem, że nigdy nie będę miał pięknej kobiety, że będę żył na krawędzi egzystencji, od pierwszego do pierwszego.

Im dłużej powtarzałem to sobie, im dłużej godziłem się na to co się działo z moim życiem, tym mocniej coś zaczynało drgać gdzieś w środku. Zacząłem się #!$%@?ć. Z każdym dniem, każdym tygodniem i miesiącem byłem coraz bardziej #!$%@?. #!$%@? na świat, na ludzi, na siebie, na wszystko. Wówczas pierwszy raz zdefiniowałem swój życiowy cel - podniosę się, udowodnię tym #!$%@? na co mnie naprawdę stać, wydrę światu z gęby to co mi się należy.. Zapłonął we mnie płomień szaleńczej motywacji. Osiągnąłem dno, nie mogłem już niżej upaść, nie miałem nic do stracenia. Czas zacząć wydostawać się z tego piekła - cal po calu. Podjąłem decyzję, która zmieniła całe moje dalsze życie. Po drodze miałem jeszcze multum wzlotów i upadków, ale o tym już wkrótce.

#tfwnogf #psychologia #koniecstuleiarsenalisty

@Sancho_Pansa, @Jurodiwy, @bebeto39, @JamesikR , @duraven, @maze, @flann, @goldrush255, @Nekron , @Stadler, @WspanialyCzlowiek , @Xivid, @mlg20, @plawio, @Zuchwaly_Pstronk, @nitemar_, @opinel, @pawlik90, @trollik,
  • 38
@trollik: Ojca właściwie nie znam, dostaję tylko alimenty, a matka sama za bardzo życia nie ogarnia i ma swoje problemy. Mieszkam z matką i z dziadkami, a dziadkowie wiadomo - starsi ludzie - nie będą wychowywać dorosłego faceta. Miałem zapewnione utrzymanie, ale poza tym nikt się mną zbytnio nie interesował.
@praczka-ubijaczka, @marc1027 - Gówno prawda, nic poza kilkudniową podkreną mi z tego ruchania nie przyszło, w najmniejszym stopniu nie wpłynęło to na moją ogólną samoocenę.. tym bardziej, że dziewczyna z którą miałem pierwszy raz to była 27-latka, która tylko mnie wykorzystała, a po seksie zerwała kontakt. ; )
@Arukan: Nie, to nie jest normalne. Jeśli słyszysz takie jakby rozmowy, których treści nie jesteś do końca w stanie zidentyfikować, ale słyszysz po prostu wokół siebie głosy, to może jedynie znaczyć, że przeżywasz w życiu ogromny stres i powinieneś dać sobie chwilę przerwy od wszystkiego.. Jeśli zaś słyszysz jakiś jeden konkretny głos, który pojawia się samoistnie, to masz człowieku problem i ja bym na Twoim miejscu skonsultował to z odpowiednim lekarzem..
@arsenalista: no zasypiam leze sobie spoko jest nie mysle sobie o roznych rzeczach, i tu mnie budzi glos ktory mowi np " śpij już !" z takim oburzeniem xd, i to tak z tylu glowy, ale roznie mowi czasem mowi ze #!$%@? sobie dzien, czasem ze jestem frajerem , od niedawna tak mam, od 2 lat chyba w grudniu 21 lat bede mial
Jeśli piszesz na poważnie, to powinieneś się udać do psychiatry i mu o tym opowiedzieć. Nie myśl sobie, że tam chodzą tylko czubki (ja tak kiedyś myślałem) - tam bardzo często chodzą osoby, którym po prostu nie uśmiecha się zostać czubkiem, a widzą, że coś jest nie tak. Taki głos w głowie to poważna sprawa, ale póki to się nie przekłada na Twoje normalne życie, to powinieneś to jakoś ogarnąć..