Wpis z mikrobloga

Wracałem dziś sobie z roboty, jak mam to w zwyczaju czynić co dzień (roboczy). Lazłem ja sobie grzecznie boczkiem chodnika, a to by nikomu nie zawadzać swoją głuchotą (dokanałówki plus iPod plus Junkie XL uodparniają na wszelkie czynniki zewnętrzne) i tak sobie idąc w pięknych okolicznościach przyrody widzę, jak gdzieś z boczku stoi sobie dziewczę. Dziwnie sobie stoi. Tak właści­wie to wygląda, jakby chciało usiąść. A tak jeszcze właściwiej to wygląda, jakby za chwilę miało paść jak długie.

Słuchawki i iPod w bok i idę się pytać, czy coś się może aby stało.

Stało się. Po raz pierwszy w życiu spotka­łem się oko w oko z kimś, kto chyba miał jakiś lekki atak epileptyczny. Stała przede mną dziewczyna, której jedna ręka latała dosyć intensywnie w górę i w dół, która miała widoczny problem ze skoncentro­waniem wzroku (oczy jej „biegały” na wszystkie strony) i której choroba pojeź­dziła też nieco po umiejętności mówie­nia — wszelkie próby powiedzenia cze­goś składnego kończyły się niekończą­cym się jąkaniem, które musiałem przery­wać dosyć stanowczo.

Powiem Wam tyle: masakra. Nie, nie cho­dzi wcale o tę biedną, chorą dziewczynę ale chodzi o mnie, a właściwie o to, że nie mam bladego pojęcia jak w takich sytuacjach się zachować. Nic nie wiem o epilepsji, nie wiem jak wyglądać mogą jej ataki i co w ich przypadku robić. OK, każdy widział na filmach co się z ludźmi wyprawia przy tych atakach na całego, w tych momentach, z którymi najbar­dziej kojarzy się słowo „padaczka”. Ale całe spektrum mniej widowiskowych zachowań jest dla nas kompletnie obce. A najgorsze jest to, że nie mamy bla­dego pojęcia, co w takich wypadkach należy robić. Robiłem więc to, co uważa­łem za słuszne: przede wszystkim posa­dziłem dziewczynę na jakiejś ławce i gadałem do niej jak głupi przy okazji zmuszając ją do gadania, bo mimo iż nie­składne, zdecydowanie w widoczny spo­sób poprawiało jej kondycję i zdolność skupienia się na czymkolwiek. Po kilku głębszych wdechach i lekkim uspokoje­niu całości mogłem już z niej wyciągnąć, że jest chora, że bierze leki (i tu kolejny stres — wyciągnęła z torebki całą garść różnych tabletek a ja nie miałem pojęcia, co z tym robić), że ma epilepsję i że jeśli jeszcze chwilę z nią posiedzę, to nie trzeba będzie wzywać lekarza (oj jak byłem gotów dzwonić — byłem już bliski lekkiej paniki z tej całej niemocy i niewie­dzy). Posiedziałem, bo cóż można było innego zrobić? Atak powoli mijał, kolory na twarz wracały, ręka latała coraz mniej a chodzenie nie stanowiło jakiegoś więk­szego problemu. Tylko jąkanie się ciągle było silne. Okazało się, że mieszka nieda­leko więc odprowadziłem ją przed drzwi domu i polazłem dalej w cholerę.

Pewnie nigdy więcej nasze drogi się nie skrzyżują ale coś wyniosłem z tego spo­tkania. Przede wszystkim to, że choroby są straszne przede wszystkim dlatego, że nic o nich nie wiemy i nie mamy żad­nego nawyku radzenia sobie z ich skut­kami. Uczą nas w szkołach wszystkiego ale nie tego, jak pomóc komuś innemu… Nauczyłem się także, że rozmowa z cho­rym to podstawa. Peplałem ja, peplała i ona i dowiedziałem się, że zaczęła cho­rować w dzieciństwie, że różnie się to objawia i że niefajne toto jest a im dłu­żej mi opowiadała, tym spokojniejsza się robiła. Tylko z tym jąkaniem się nie mogła dać sobie rady.

Chyba zrobiłem dziś coś dobrego. Szkoda, że kompletnie nie miałem poję­cia, jak mógłbym pomóc bardziej/lepiej…

#truestory #coolstory
  • 7
@Stragan: bo to są gownowarte szkolenia. Poszukaj gdzies jakiegoś 16h kursu 1 pomocy. Pck, jakaś inna organizacja czy coś. Wtedy oni już Cię nauczą. ;) albo zrób kwalifkowana pierwsza pomoc :D 64h i masz tytuł ratownika.
@guanok: i co , odprowadziłeś ją do domu i poszedłeś? Trzeba było coś działać dalej z nią ( ͡° ͜ʖ ͡°) Miałeś dobrą bazę pod rozpoczęcie znajomości :D A tak na serio to ja bym się bał ją zostawić samą widząc że atak nie ustąpił.
@guanok: Szacunek dla Ciebie. Kiedyś "ratowałam" dziecko, które zakrztusiło się swoimi rzygowinami i mimo, że robiłam 2 kursy pierwszej pomocy, w tym jeden zorientowany na dzieci, to po całej akcji miałam podobne przemyślenia do Twoich.
@guanok: fajnie, ze zareagowales, wyobrazam sobie, ze wiele ludzi przeszloby po prostu obojetnie tylko z jednego powodu: nie wiedzieliby jak sie zachowac. Mnie w szkole na PO nie uczyli jak niesc pierwsza pomoc, za to zalkadanie maski przeciwgazowej bylo mierzone w sekundach na ocene... Pare miesiecy temu bylam na kursie pierwszej pomocy z prawdziwego zdarzenia. Wiedzieliscie, ze gdy sie zapomni, jak prawidlowo ulozyc czlowieka do pozycji bocznej, wystarczy po prostu polozyc