Wpis z mikrobloga

Dzień 2. - coś wchodzi, coś wychodzi

Dziś dzień zaczął się miło, bo jakoś normalnie się czułem, raczej nic znaczącego się nie działo. Przeglądałem Wykop, dokańczałem moje melodyjki w FLu, dużo jadłem (zawsze jem dużo, dla mnie to nie nowość). Bekę miałem przez większość czasu, czułem w sobie poczucie humoru, takiego dziwnego szczęścia, które wypełniało mnie od środka. Porównując to do wczorajszego dnia, różnica była kolosalna.

Teraz wieczorem staję przed następnym problemem: strach. Boję się. Boję się; nie wiem, czego się boję. Boję się, bo... się boję. Boję się, bo mam pewne obawy. Jakie? Boję się, że coś zdiagnozują ala podwójny toczeń odbytu z przerzutami na płuca i pięty. Przerysowuję z deka, ale odczuwam taki dyskomfort, że będę musiał stanąć twarzą w twarz z diagnozą. Boję się, czy czasem nie mam zadatków na bordera. Wysnułem jedną teorię parę miesięcy temu, że mogę być chory na BPD. Teoria teorią, ale czy to jednak jest prawdziwe, czy czasem przypadkowo nie trafiłem w #!$%@?ę? Nie wiem, i jeszcze nikt tego nie wie. To mnie zlęknia.

Podczas tych ataków często mam włączone podwójne myślenie: ja i mojej choroby. "Ja" myśli normalnie, lecz choroba po kilku chwilach sprawia, że myślenie nie jest tak trzeźwe. Przykład: ktoś mnie pociesza. Czuję się z tym dobrze, jest mi miło, tylko po paru chwilach zaczyna to opadać, albo wracam do wątku choroby - dziś napadu lęku. Podobnie jest z czymś, co mnie bawi. Zabawi mnie na chwilę, ale potem znowu wracam do tego samego.

Chcę dowiedzieć się coś o sobie, tylko nadal wątpię w to, jak myślę. Czy czasem nie wyolbrzymiam, czy może mam jednak rację? Dlaczego uciekam, zamiast mówić wprost? Dlaczego o sobie mówię w złym wybrzmieniu a czasem w zbyt dobrym? Czy ta negacja siebie w paru aspektach jest jedynie figurą retoryczną, która ma mnie ocenić bardzo wysoko? Czy poprzez to nie szukam zbiegłych lubości, które mają mi pomóc zastąpić coś, czego nie ma, tej umiejętności pozyskiwania szczęścia podczas całej sytuacji chorobowej?

A propos hipotetycznego jeszcze BPD, postawiłem sobie taką autodiagnozę na podstawie tego, że strasznie uwiązuję się do kobiet. Połączenie kobieciarza z bluszczem. Czasem nawet po nieznacznej relacji, która zostanie zerwana, czuję taką panikę: kto następny? Czy jednak ktoś tam istnieje, co bym na tą osobę dobrze trafił, ażeby zazębiło? Ostatniemi czasy mam wrażenie, że zaczyna to cichnąć, ale nie wiem, czy na tyle potrafię jeszcze myśleć, żeby to obiektywnie w miarę ocenić.

Też postawiłem diagnozę po tym, że oceniam siebie bardzo negatywnie, oczekując odpowiedzi odwrotnej, albo mówię pewnie o sobie, bez żadnych figur retorycznych. Raz nie odczuwam swojej wartości a raz się przeceniam. Taka istna sraczka wartościowa, która bardzo ze sobą się kontrastuje. Czasem się przeceniam, lecz nie odczuwam "mocy" tej wartości; mówię, lecz czegoś mi brak w tym. Przez te poszukiwania nie chcę być jednym z wielu, tylko tym jednym, który dla drugiej osoby będzie się wyróżniał. To, jak będę odbierał siebie, opieram na drugim człowieku, lecz... Właśnie, dlaczego wstawiłem tam lecz?

Czasem chcę bardzo, lecz proporcjonalnie do tego się obawiam. Wykazuję właściwości ni to introwertyka, ni to ekstrawertyka; wręcz łączę te dwa temperamenty. Czuję się dobrze w towarzystwie, ale też potrzebuję spokoju, myślenia, spoglądania w siebie. Zdarzało mi się nieraz zamknąć w szafie, nałożyć słuchawki i wyciszyć się kompletnie. Wyobraźcie sobie teraz osobę, która potrzebuje być sama i być z kimś. Bardzo kontrastowo, co nie? Spróbujcie się teraz określić. Ciężko, co? Ja chwieję się między jednym a drugim. Albo łącze jedno i drugie, tylko że to się rozwarstwia, albo rzeczywiście zdaje egzamin. Dla przykładu: spotkania z innymi ludźmi. Z początku boję się ludzi (obcych), ale gdy uznam, że już nie mam żadnych barier, to dla mnie są już osobami, z którymi mogę rozmawiać bezproblemowo.

Mam nadzieję, że to tylko jest mój charakter, albo dziwna niezwykłość charakteru tylko skażona chorobą. A może jest to w całym znaczeniu choroba? Ja nie wiem, ale wiem, że powie mi to psychiatra. Jak ja cholernie nie lubię czekać, to tak, jakbym miał jechać na wyrok. Wyrok, nie wyrok, ale dzięki niemu będę mógł zwalczać to coś, co siedzi we mnie, aczkolwiek nadal się boję bezpowodnie. Leżę zlękniony z tabletem i się ciągle boję. :s

Wołam zainteresowanych: @orange92 @alma_ @Krolowa_MLWP @sqim @Mleczan @athellas @antipathia @pieczarrra @Mysiunia_ @nescafe @Luxik @Schwarz_Charakter

#japerwalczyzprzegrywem
  • 5
@japer: nie bój się. Lekarz jest po to by pomagać. Nieważne jaka będzie diagnoza, on Tobie pomoże, a Ty się nie poddawaj. Wszystko będzie zamierzało ku dobremu. Pierwszym optymistycznym krokiem była wizyta u lekarza, to przełamanie się, więc jak zacząłeś bitwę to walcz do końca, a poczujesz nieziemską satysfakcję z wygranej. :)