Wpis z mikrobloga

Cześć,

Chciałbym podzielić się z Wami moim doświadczeniem w temacie #alkoholizm. Jako alkoholik miałem długi okres abstynencji, bo aż 12 lat. W czwartek wieczorem zapiłem, przestałem przyjmować a-----l w piątek w nocy. Od tamtej pory mój potargany tymi wydarzeniami mózg próbuje to przetrawić i wyciągnąć jakieś wnioski z tego, co się stało.

Już od wakacji chodziły za mną myśli o alkoholu. Będąc z rodziną na krótkim wyjeździe, po małej kłótni, wykorzystałem okazję i wyszedłem późnym wieczorem sam na plażę. Po drodze kupiłem dwa małe piwa 0%. Wypiłem je, wróciłem do pokoju i poszedłem spać.

Pod koniec września polecieliśmy na wczasy do hotelu w opcji Ultra All Inclusive. Dostępność alkoholu na każdym kroku przykuwała mój wzrok przy każdej okazji. Świadomość faktu, że to zawiera się w cenie pobytu potęgowały dupościsk jaki mi dokuczał. W ukryciu przed rodziną wypiłem kilka piw bezalkoholowych.

Po powrocie miałem dwa wieczory w których pękła butelka bezalkoholowego wina musującego (byłem zaskoczony jak bardzo podobne jest ono do normalnego wina).

I tak właśnie, po tej delikatnej, opisanej powyżej rozgrzewce, przyszedł czas na zapicie zasadnicze – dwie flaszki na dwóch w piątkowy wieczór, klin sobotniego ranka i ćwiara na wieczór.

Teraz kilka obserwacji własnego zachowania po tym co się stało:

- Pracuję w delegacji, daleko od domu. Mam tutaj już swoje nawyki jeżeli chodzi o robienie zakupów – w markecie poruszam się wydeptaną ścieżką, biorę co trzeba i lecę do kasy. Byłem w dziale z napojami. Zawsze brałem tutaj zgrzewkę tego co lubię i szedłem dalej, jednak nie tym razem. Poszedłem alejkę dalej i przeszedłem się po dziale z alkoholami. Nie włożyłem żadnego alkoholu do koszyka, ale zwolniłem kroku, żeby dokładniej móc obejrzeć co jest dostępne. Orientując się w sytuacji, przyspieszyłem kroku i skierowałem się do kas. Szukając wzrokiem najkrótszej kolejki, na wszystkich czterech taśmach widziałem a-----l – każdy rodzaj od piwa, poprzez wino aż do w----y. Przestraszyłem się wtedy w bardzo specyficzny sposób. Poczułem się osaczony przez a-----l – jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Wyładowałem zakupy, kupiłem jeszcze małą paczkę tytoniu i przytłoczony wyszedłem ze sklepu.

- Co do wspomnianego tytoniu – w grudniu 2023 rzuciłem palenie. Oczywiście trwało to do momentu czwartkowego zapicia. Zapaliłem wtedy też papierosa, co natychmiast spowodowało, że czułem potrzebę zapalić znowu - pomimo faktu, że czuję się po fajkach tragicznie. Powrót do substancji psychoaktywnych w trybie reakcji łańcuchowej.

- Gdy już wytrzeźwiałem pojawia się natarczywa myśl o powrocie do picia kontrolowanego (ułudnego kompromisu między faktami a sumieniem). Zaraz po niej dochodzi do mnie przekonanie, że przecież nie ma takiego picia dla mnie, co z kolei prowadzi do wniosku, że i tak dalej będę pił więc czemu nie napić się już teraz.

- Pomimo, że w okresie trzeźwości osiągnąłem największe sukcesy zawodowe i osobiste, teraz stała się dla mnie ona nieatrakcyjna, zaczynam traktować ją jak brzemię, które w końcu z siebie zrzuciłem i mogę teraz żyć tak jak wszyscy. Mój przetrącony umysł sprzedaje mi tak bezczelne i oczywiste kłamstwa, a ja zaczynam w nie wierzyć.

- Myślę o piciu w przyszłości z ludźmi z którymi dużo piłem w przeszłości (za czym co jakiś czas „tęskniłem” gdy byłem trzeźwy)

- Próba powrotu do pozytywnego nastawienia (tj. podejście typu „przecież tak długo nie piłem więc to potknięcie nie może tego skreślić”) jest tłumiona przez poczucie winy i depresyjny nastrój spowodowany kacem fizycznym i moralnym. Podczas gdy nie piłem, zawsze sobie powtarzałem, że jak mi się przydarzy zapicie, postaram się nie robić z tego tragedii, szybko się podniosę i wrócę na trzeźwą ścieżkę. W praktyce nie jest to takie łatwe. Ciężko uznać po 12 latach niepicia, że przecież nic takiego się nie stało. Z drugiej jednak strony wiem, że jak się zacznę nad sobą użalać, to moje nogi szybko poprowadzą mnie między półki z wódą.

- Czuję strach przed powrotem do pracy, obowiązki które dotychczas wykonywałem z uśmiechem na twarzy wydają się być dużo trudniejsze. Zamiast mówić, że jakoś będzie i wszystko się zrobi, podchodzę do tego z pesymizmem. Nic się nie dzieje, a ja jestem przestraszony niewyraźną wizją czarnego scenariusza.

- Ludzie, z którymi ostatnio współpracuje (nie wiedzą oni o moim alkoholizmie) jak na złość dziś postanowili mi się odwdzięczyć za przysługę, którą im wyświadczyłem jakiś czas temu. Oczywiście obdarowali mnie flaszką wódki. Wziąłem ją i zostawiłem w samochodzie, żeby na nią nie patrzeć.

Staram się chodzić na grupy wsparcia, raz w miesiącu spotykam się z terapeutą, jednak na żadnym z tych spotkań poruszałem tematu mojego nawrotu. Po prostu poczułem się zbyt pewnie.

Pamiętam teorię terapii uzależnień: jem jak tylko poczuję ochotę, próbuję zachować spokój (piję napar z ziół uspokajających), wczoraj położyłem się w miarę wcześnie, żeby odpocząć po zapiciu. Problemem jest, że jestem teraz sam i w pojedynkę się z tym mierzę. Jestem w tym sam nie dlatego, że nie mam z kim porozmawiać, ale dlatego, że nie chcę o tym mówić nikomu bliskiemu. Pisząc tę historię tutaj próbuję to jakoś z siebie wyrzucić.
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@laboratorant: tl;dr

Po 12 latach abstynencji uległem nawrotowi i zmagałem się z wewnętrznym chaosem, próbując zrozumieć, dlaczego tak się stało. Wróciły myśli o kontrolowanym piciu i uczucie, że trzeźwość stała się dla mnie ciężarem, choć zawodowo i życiowo przyniosła mi wiele sukcesów. Mimo wsparcia terapeutów i grup, czuję się teraz samotny w tej walce i potrzebuję wyrzucić z siebie te emocje, ale nie chcę obciążać bliskich swoją historią.
  • Odpowiedz
@laboratorant postaraj się wyrzucić te myśli z głowy. Każdy może się potknąć, złamać abstynencję, ale jak wrócisz do nałogu to będzie Ci bardzo ciężko wrócić na dobrą drogę, i będziesz musiał bardzo dużo pracy w to włożyć. Postaraj się znaleźć jakieś nowe hobby czy zajęcie, które Cię wciągnie i pozwoli zapomnieć o tych ciągotach. Jeśli nie jesteś szczery ze swoją grupą czy terapeutą, co zrozumiałe jeśli jesteś z nimi od dawna
  • Odpowiedz
  • 1
@arczyslaw: dziękuję za podniesienie na duchu, zwłaszcza za pomysł zmiany terapeuty. Na grupie czuję się w miarę swobodnie i myślę, że tam zbiorę się i o wszystkim opowiem, jednak na samą myśl dzielenia się tym z terapeutą odchodzi mi ochota na wizytę.
  • Odpowiedz
@laboratorant: nie ma ludzi idealnych, każdy złamał się lub złamie, ale to od Ciebie zależy czy dasz się ponieść fali, czy jednak powalczysz z tym jeszcze trochę w życiu. Nałóg jest na całe życie niestety, aktywny lub uśpiony. Zacznij robić coś co Cię wciągnie na tyle by o tym nie myśleć parę dni. Potem będzie odrobinę łatwiej już. Pamiętaj o tym co sam wspomniałeś - wtedy kiedy miałeś kontrolę życie
  • Odpowiedz