Wpis z mikrobloga

#depresja #kryzyswiekusredniego #religia #judaizm #duchowosc #psychologia
Każdy człowiek odczuwa w różnych momentach duchową pustkę, która odzywa się zasadniczo regularnie i z różnym nasileniem na kolejnych etapach życia. Wiele religii znalazło sposób monetyzowania tego zjawiska oferując różnego rodzaju protezy w postaci Jezusa, który ma wypełnić ją swoją miłością (chrześcijaństwo), wyrwania się z kręgu samsary osiągając stan nirwany (buddyzm), ekstatycznych stanach transowych (szamanizm, new age, neopogaństwo itp.).

Wszystkie te propozycje cechuje jednak to, że uczestnicy tych religii ostatecznie nie osiągają celu. Cały czas ich życiu towarzyszy uczucie tej samej duchowej pustki. Czasami jest ono złagodzone, a czasami nie, ale nigdy nie ustępuje.

Tą duchową pustkę można chwilowo łatać na wiele różnych sposobów. Możesz zalepiać ją kupowaniem nowych zabawek, edukacją, Jezusem, medytacją, jedzeniem, alkoholem, muzyką i całą masą innych wynalazków, które rzeczywiście potrafią na krótką chwilę skutecznie ją wyciszyć. Jednak zazwyczaj z czasem, pustka ta zaczyna wołać coraz donioślej: "TO CO ROBISZ NIE MA SENSU!".

Zjawisko, które ludzie nazywają kryzysem wieku średniego to zazwyczaj moment, w którym w wieku 40 - 50 lat są tak dobitnie atakowani tym stanem, że dochodzi do przegięcia pewnego punktu krytycznego. Jednym całkowicie odwala i zaczynają kupować motory, realizować niespełnione marzenia z młodości przejadając swój budżet. Inni stają się narkomanami. Inni popełniają samobójstwa. Kolejni popadają w kliniczną depresję. A jeszcze inni, ci najsilniejsi, rzeczywiście idą przez życie z potężną dziurą, która wydziera się na cały regulator: "TO CO ROBISZ NIE MA SENSU!".

Ludzie, którzy najgłębiej doświadczyli tego stanu, osoby w klinicznej depresji to mędrcy współczesności. Zrozumieli oni, że jeżeli nic nie ma sensu, to na prawdę NIC NIE MA SENSU. I jeżeli uważasz, że zdanie to jest oksymoronem to przeczytaj je ponownie. Bo jeżeli wszystko dzieje się przez przypadek, to nawet nasze chwilowe wyrzuty dopaminy i wyzwalane przez nie stany empatii i dobroć dla drugiego człowieka, ostatecznie NIE MAJĄ SENSU. Wszyscy skończymy w całkowitej nicości.

Dawniej ludzie doświadczali tego stanu zazwyczaj w okresie późnej starości. Potem pojawiło się zjawisko kryzysu wieku średniego. Dzisiaj tego stanu doświadczają już dzieci. Kilkuletnie i kilkunastoletnie dzieci nie chcą żyć. Rozumieją to, co kiedyś do ludzi docierało w wieku 50 lub 70 lat. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo ci mali ludzie rozumieją stan w jakim się znajdują. To nie młode rozkapryszone pokolenie płatków śniegu. To młodzi ludzie, którzy uświadomili sobie, zaledwie po kilku lub kilkunastu latach życia, że JEŻELI NIC NIE MA SENSU, TO NA PRAWDĘ NIC NIE MA SENSU.

Możesz próbować sprzedawać im Jezusa, medytację, coaching, możesz ich straszyć piekłem, ale oni tego po prostu już nie kupują, bo dobrze wiedzą, że tego stanu nie rozwieją żadne protezy. Stworzyliśmy społeczeństwo, ideologie polityczne, religie i marketing, które ostatecznie pozostawiają tych ludzi w stanie duchowej pustki, z którą sami nie wiedzą co zrobić.

A teraz posłuchaj. Co jeżeli powiem ci, że stan duchowej pustki jest czym całkowicie naturalnym, potrzebnym i pozytywnym stanem? Stan duchowej pustki nie potrzebuje być zagłuszany przez miłość Jezusa, muzykę, n-------i, nirwanę, ekstazę. Stan duchowej pustki to pewna funkcjonalność, którą posiadają zasadniczo prawie wszyscy ludzie. Podobnie jak uczucie głodu jest motorem napędowym do zdobywania jedzenia, tak stan duchowej pustki jest motorem do zdobywania... czego? No właśnie. Daliśmy sobie wmówić, że duchowość nie istnieje, że jedyne potrzeby jakie posiada człowiek to potrzeby materialne, które należy zaspokajać. Różne religie jednak prawidłowo zdiagnozowały, że człowiek posiada także potrzebę duchowości i znalazły na nie swoje protezy.

Ale tutaj nie potrzeba żadnej protezy. Duchowa pustka jest koniecznym mechanizmem, narzędziem, którym musimy nauczyć się posługiwać aby rozwijać się jako ludzie. Przyjąć do wiadomości, że ona istnieje, że nie zastąpią jej żadne materialne protezy. Że jest to konieczny mechanizm wbudowany w samą istotę człowieczeństwa, który nie tylko, że nie może, ale nigdy nie zgaśnie i nigdy nie powinien zgasnąć. To silnik duchowości, który albo nauczymy się obsługiwać tak aby służył naszemu rozwojowi, albo będzie krzyczał coraz głośniej, że: "TO CO ROBISZ NIA MA ŻADNEGO SENSU!".

I teraz ja spróbuję kupić was religijnie. Ale nie, nie będę nawracał was na żadną religię, bo religia, o której mówię nie szuka nowych wyznawców, ale oferuje punkt widzenia na duchową pustkę, który opisałem w dwóch poprzednich akapitach. Judaizm jest religią, która zauważa, że stan duchowej pustki jest koniecznym elementem, który motywuje człowieka do działania i duchowego rozwoju. Na czym polega ten rozwój? Zacznijmy od pewnej kontrowersyjnej tezy: CZŁOWIEK BARDZIEJ OD BYCIA KOCHANYM CHCE CZUĆ SIĘ POTRZEBNYM.

Jakkolwiek jest to teza niepopularna, to pomyślcie nad nią przez chwilę. Co motywuje człowieka do działania - to, że ktoś nas kocha? NIE. Motywować człowieka do działania może motywować to, że wy kogoś kochacie, i chcecie dla niego żyć. To całkowite odwrócenie standardów. Uczeń pewnej jesziwy (żydowska szkoła) przyszedł do dyrektora i powiedział "Ja muszę teraz zadzwonić do swojej mamy. Czy mogę skorzystać z telefonu?". Na co dyrektor opowiedział: "JA MUSZĘ ZADZWONIĆ DO SWOJEJ MAMY...". W pierwszej chwili student pomyślał, że dyrektor robi sobie z niego żarty, przedrzeźnia się, ale po chwili zrozumiał i powiedział "Moja mama potrzebuję, żebym do niej zadzwonił. Czy mogę skorzystać z telefonu?". Rozumiecie tą całkowicie przeciwstawną postawę studenta w pozornie jednakowej sytuacji? W pierwszej narracji student egoistycznie pragnie zaspokoić swoje potrzebę altruizmu. W drugiej narracji to nie on jest pierwszorzędny, w drugiej sytuacji uświadamia sobie, że to jego mama, potrzebuje aby syn do niej zadzwonił. Druga narracja nadaje życiu studenta cel, a tym samym sens - bo wie, że jego mama go potrzebuje - i on na tą potrzebę odpowiada.

CZŁOWIEK BARDZIEJ OD POCZUCIA MIŁOŚCI CHCE BYĆ POTRZEBNY. Kiedy jest potrzebny, widzi sens w podejmowaniu działań. Samo bycie kochanym nie wyciągnie go z depresji. On musi widzieć sens aby w ogóle wstać z łóżka. W przeciwnym wypadku doświadczać będzie tylko powolnego autosamobójstwa. Cel i poczucie sensu w życiu każdego człowiek mogą przynieść tylko odpowiedzi na dwa najbardziej podstawowe pytania: "Dlaczego (tutaj jestem)?", "Jeżeli już wiem, że jestem tutaj z jakiegoś powodu, to co mam robić?".

https://www.youtube.com/watch?v=NPPKDgew7Co
haloczymnieslychac - #depresja #kryzyswiekusredniego #religia #judaizm #duchowosc #ps...
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@haloczymnieslychac: Co by nie mówić o wielkich religiach, to jednak one świetnie potrafiły zagospodarować tę część ludzkiej psychiki. Ludzie potrafią pracować, walczyć na wojnie, chodzić do szkoły, opiekować się rodziną, dbać o swój dom, pomagać biednym, bo to im za razem w religijnym rozumieniu daje sens życia oraz zapewnia jakieś metafizyczne łaski. Co z tego, że to jest zmyślone, skoro działa? Życie nie ma sensu, więc ludzie wymyślili bóstwa, żeby
  • Odpowiedz